,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
układał swoje plany. Pewnie sobie żartuje. Wpisuję cię do kalendarza. Zadzwoń, gdybyś czegoś potrzebowała. Całe królestwo jest do twojej dyspozycji. Dziękuję. Doceniam. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Jakim cudem jej życie tak się zmieniło w ciągu sześciu miesięcy? Na lotnisku czekali reporterzy, choć pewnie nie zarobią wiele za zdjęcia prezydentówny taszczącej walizkę do taksówki. Przed nią wiele ekscytujących chwil. Spotka tajemniczą matkę, zapewne wreszcie pozna sławnego ojca, a dla okrasy flirtuje z mężczyzną, który wywołuje uśmiech na jej twarzy. Czego chcieć więcej? Jednak wolałaby mieć to już za sobą i wreszcie stać na stabilnym gruncie, a nie balansować na linie bez asekuracji. Przyleciała pani z Ameryki? spytał taksówkarz. Akcent zdradzał rodowitego londyńczyka z robotniczej dzielnicy. Słyszała pani o córce waszego prezydenta? Zmartwiała. Czyżby ją rozpoznał? Nie wiem, o co pan pyta. Aadna kobitka. Długie ciemne włosy. Podobna trochę do pani. Zerknął na nią w lusterku. Ludzie mówią, że coś tam jest między nią a księciem Simonem. Niektórzy to mają szczęście. No tak. Szczęściara. Schyliła głowę, udając, że czyta wiadomość na ekranie komórki. Czy kierowca chce wyciągnąć od niej jakieś informacje, które będzie mógł sprzedać gazecie? Jednak taksówkarz zmienił temat na pogodę i bez żadnych przygód zajechali pod hotel. Obyło się bez fotografów. Ariella spokojnie rozpakowała się w pokoju. Sfrustrowany krążył po pokoju. Ariella przyleciała do Londynu, a nie znajdzie dla niego czasu? Kilka dni rozłąki sprawiło, że tęsknił za nią jak szalony. A ona może czekać do czwartku? W poniedziałek wieczorem próbował do niej dzwonić w nadziei, że zmieniła zdanie i da się porwać na nocną schadzkę. Bez powodzenia. Miała spotkanie z klientem, którego nazwiska nie chciała zdradzić. Simon domyślał się, że chodzi o jego kolegę szkolnego, Toby ego Buckinghama, i nawet zadzwonił do niego z głupia frant, ale tamten także nie odebrał. We wtorek rano zatelefonował z zaproszeniem na herbatę, Ariella jednak grzecznie odmówiła. W środę po południu nie był w stanie usiedzieć w miejscu. Nosiło go po całym pałacu. Włożył panamę, nasuwając rondo kapelusza na twarz, i postanowił pójść pieszo do pałacu Buckingham. Szofer, który pełnił rolę ochroniarza, towarzyszył mu dyskretnie dwa kroki z tyłu. Nie mógł wymazać z myśli obrazu Arielli, dlatego na widok dziewczyny idącej chodnikiem po drugiej stronie ulicy uznał, że ma przywidzenia. Poruszała się zupełnie jak Ariella, z wdziękiem gazeli, w pośpiechu. Tylko włosy miała jasne, a twarzy prawie nie było widać, bo zasłaniały ją wielkie ciemne okulary. Sam nie wiedział, co go skłoniło, by zawrócić i ukradkiem pójść za nieznajomą. Może to, że miała na nogach czarne balerinki, takie, w jakich chodziła Ariella. Jeśli to ona, ma na głowie perukę. Czemu jest w przebraniu? Przed kim się chowa? Przygotowania do organizacji wesela z pewnością nie wymagają aż takiej ostrożności, a do reporterów była przyzwyczajona i z wdziękiem ich ignorowała. Robi coś, co chce zachować w tajemnicy. Nawet przed nim. Przeszła na jego stronę ulicy, więc zwolnił i zwiększył dystans. Dziewczyna nie rozglądała się, pogrążona w myślach. Czemu ją śledzi? Bo chce wiedzieć, dokąd idzie. Wstydził się swej dociekliwości, wiedział, że robi coś złego, Ariella ma prawo do prywatności. Parę razy rozmawiali o tym, jak bardzo im doskwiera ludzka ciekawość, przekonanie innych, że mają prawo wściubiać nos w ich życie. A teraz sam zachowuje się jak pies gończy. Złapał trop i nie potrafi się zatrzymać. Skręciła w lewo, w mniejszą uliczkę. Przystanęła i wyjęła komórkę. To go nagle zatrzymało i jakiś przechodzień wpadł na niego. Zanim wymienili grzecznościowe przeprosiny, dziewczyna oddaliła się. Słyszał jednak jej melodyjny głos. Skąd ta tajemnica? I dlaczego mu nic nie powiedziała? Zamierzał się dowiedzieć. Poprzedniego dnia bronił jej przed swą podejrzliwą rodziną, a teraz chce się upewnić, że miał rację. Czy ma to coś wspólnego z jej ojcem? Nie chciała o nim rozmawiać, bo nawet go nie znała. Inny mężczyzna w jej życiu? Poczuł zazdrość, ale w tej samej chwili wykluczył ten pomysł. Jest zbyt prostolinijna na kłamstwo. Znowu skręciła i zatrzymała się przed budynkiem z mosiężną plakietką na murze. Weszła po schodkach i przycisnęła dzwonek, po czym zniknęła za ciężkimi drewnianymi drzwiami. Po minucie Simon podszedł do tego samego domu. Klub Westchester. Spacerował, rozważając różne opcje. Serce Arielli łomotało, gdy przycisnęła guzik windy. Była to staromodna winda z zasuwanymi żelaznymi drzwiami. Matka czekała na nią na czwartym piętrze. Scarlet zasugerowała jej to miejsce, gdy usłyszała o planach Arielli. Członkowie klubu mieli prawo wynajmować pokoje na prywatne spotkania, a Scarlet znała wystarczająco wiele osób, by ktoś wyświadczył im tę przysługę. Osoby nieuprawnione nie miały wstępu do budynku, więc żaden dziennikarz się nie prześliznie. Ariella zdjęła z głowy blond perukę, rozpuściła włosy spięte w koński ogon. Zastanawiała się, który z pokoi ma numer 503, gdy drzwi otworzyły się i stanęła w nich szczupła ładna kobieta z kręconymi brązowymi włosami. Ariella? Tak? Intonacja była pytająca, jakby miała wątpliwości, kim właściwie jest. Nie potrafiła powiedzieć mamo do obcej osoby. Wykrztusiła tylko: A więc to ty jesteś Eleanor. Jaka ty jesteś ładna. W rzeczywistości dużo ładniejsza niż na zdjęciach. Kobieta zasłoniła ręką usta, a w dużych zielonych oczach zakręciły się łzy. Dziękuję. Jesteś bardzo miła. I dużo za młoda na dwudziestoośmioletnią córkę. Eleanor miała gładką cerę i dziewczęcą figurę. Byłam za młoda i w tym tkwił problem. Za wcześnie zaszłam w ciążę. Nie byłam na to gotowa. Uśmiechnęła się przez łzy. Tyle straciłam. Ariella miała ochotę ją objąć, ale stała sztywno. Wskazała na salonik umeblowany wygodnymi kanapami. Czy możemy usiąść? Och, tak. Eleanor wyciągnęła chusteczkę i otarła oczy. Robię z siebie idiotkę, przepraszam. Tak długo czekałam na ten moment i teraz wydaje mi się, że to sen. Ja też wciąż nie wierzę. Usiadły obok siebie, trzymając się za ręce. Dłonie Eleanor były zimne i delikatne. Zimne ręce, gorące serce, przyszło Arielli na myśl stare powiedzenie. Dziękuję, że przyjechałaś dla mnie do Londynu. Mogę powiedzieć to samo. Bałabym się lecieć do Stanów. Przeraża mnie myśl, że ludzie rozpoznaliby mnie na lotnisku i [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|