,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
którzy usiedli w pubie, żeby dokooczyd jakąś dyskusję. Mógłby nie dostrzec, że zbyt starannie utrzymywali dystans, że ich swoboda była wystudiowana. Pożegnali się zdawkowo na przystanku przy placu Bankowym. Po chwili sylwetka Marcina zniknęła w tłumie ludzi pędzących od metra do tramwaju i od tramwaju do autobusu, zdyszanych, wpatrujących się we własne stopy albo w ulicę Andersa i próbujących odgadnąd numer nadjeżdżającego autobusu. Dopiero w autobusie, kiedy drzwi zamknęły się za nią, odpowiedziała sobie na to ostatnie pytanie. Czego się spodziewałam, a czego mogłam się spodziewad po tym spotkaniu? Czy przyznam sama przed sobą, że spodziewałam się, iż nagle w środku zimy powróci lato sprzed dziesięciu lat? %7łe przekreślę dziewięd lat małżeostwa i że jednak pójdziemy do łóżka? %7łe najpierw nacieszymy się sobą na nowo, odkryjemy zmiany, jakie zafundował nam czas, a dopiero potem, zmęczeni i zdyszani, pachnący sobą nawzajem, zaczniemy rozmawiad? Tego się spodziewałam i tylko tego", myślała Teresa, jadąc zatłoczonym piędset dwadzieścia trzy w kierunku Ochoty i płacząc za bezpieczną zasłoną gazety. Paula nie mogła usiedzied spokojnie. Dane potrzebne do prezentacji, które miała wprowadzid do komputera, wirowały jej przed oczami i już któryś raz pomyliła cyfry przy przepisywaniu. Co jakiś czas ukradkiem zaglądała do wiszącej na oparciu krzesła torebki i udając, że czegoś szuka, wyjmowała kawałek białego plastiku z okienkiem, w którym różowiły się dwie idealnie proste kreseczki. Musiała się upewnid, że nie śni, że nie pomyliła się rano, sprawdzając test. Dotknęła ręką brzucha - nadal płaski, chod już wyobrażała sobie, jak zacznie pęcznied, robiąc miejsce dla dzidziusia. Wydawało się jej, że już zyskała parę centymetrów w talii. Jeszcze wczoraj zrzucała to na zbliżający się okres, miała przecież - jak co miesiąc - lekkie pobolewania i skurcze, obolałe piersi i kiepski nastrój, ale po zrobieniu testu wszystko się wyjaśniło. Kawałki układanki znalazły swoje miejsce. Po przyjściu do pracy od razu zajrzała do Internetu, wyszukała stronę z kalkulatorem i obliczyła sobie termin porodu. Sierpieo przyszłego roku. Jak się uda, to dzidziuś będzie prezentem na rocznicę ślubu. Postanowiła na razie nic nikomu nie mówid, a test zapakowad w kolorowy papier i podarowad Marcinowi pod choinkę. Chociaż nie była pewna, czy utrzyma tajemnicę przez dwa tygodnie. - Hej, Paula, śpisz? - znajomy głos wyrwał ją z rozmyślao. - Zebranie o trzynastej, pamiętasz? Zamknęła w popłochu torebkę. To tylko Marysia z kadr, ale lepiej, żeby nikt nie widział. Powiedzied o czymś Marysi, to jakby wywiesid komunikat na tablicy ogłoszeo przy windzie. - Pamiętam. Oczywiście - odpowiedziała szybko. Jednak Marysia nie zamierzała odejśd bez pogawędki. - Coś ty mi kiepsko ostatnio wyglądasz - oznajmiła z troską, przyjrzawszy się Pauli uważnie. - Sioce masz pod oczami. Chcesz, polecę ci dobrego homeopatę? Wyleczył mnie już z takich rzeczy, że normalni lekarze tylko głowami kręcili. Jednak coś musi byd w tej homeopatii, bo od kiedy biorę te granulki, od razu lepiej się czuję. - Dziękuję, ale ja w to do kooca nie wierzę - próbowała się bronid Paula. - A może masz jakiegoś dobrego ginekologa? - A, to o to chodzi! - Marysia mrugnęła konspiracyjnie. - Babskie sprawy, co? Pewnie się staracie i nic z tego? Może po prostu wyluzujcie, przestaocie się starad, a wtedy zaskoczysz od pierwszego razu. Moja koleżanka trzy lata się starała. Mierzenie temperatury, te sprawy, wiesz. Mówiła, że już nawet obliczali z mężem z zegarkiem w ręku kiedy. A po jakimś czasie odpuścili. Stwierdzili, że mają dośd tych starao. I bingo! Od pierwszego razu! - ostatnie zdanie Marysia prawie wykrzyczała i podkreśliła zamaszystym gestem obu rąk. Parę głów odwróciło się od biurek, a zwykle gwarny kołchozowy open space podejrzanie ucichł. Paula nie bardzo wiedziała, co odpowiedzied. Już miała zwierzyd się tej kobiecie, starszej o kilkanaście lat, jednak nigdy nieobnoszącej się ze swoim wiekiem i doświadczeniem. Zrezygnowała. Nie tutaj, nie teraz. Może za jakiś czas. Dlatego zbyła wywody koleżanki machnięciem ręki: - E, nie... Nic z tych rzeczy. Zwykłe kobiece sprawy... Chyba się trochę rozregulowałam, wiesz. - Aha - przytaknęła Marysia. - Jasne, rozumiem. Przyślę ci e-mailem namiar na moją ginkę. Jest niezła. Bierze co prawda osiemdziesiąt złotych za wizytę, ale warto. Na pewno lepsza niż te paostwowe konowały. A teraz co, lecimy na zebranie? - Lecimy - zgodziła się Paula. Zebranie projektowe tradycyjnie odbywało się w salce konferencyjnej na trzecim piętrze, przy wodzie mineralnej i paluszkach. Tłumacząc się problemami z żołądkiem, Paula w ostatniej chwili zrezygnowała z kawy z automatu zaproponowanej przez kolegę. Wybrała wodę i już cieszyła się na pożywną, zdrową kanapkę z sałatką zaraz po zebraniu. Jak zwykle nie pojawiło się nic nowego: prezentacja projektu, przedstawienie nowego klienta, standardowe zadania. Marysia przedstawiła nową stażystkę - studentkę, która miała pomagad przy czarnej robocie, czyli kserowaniu, wpisywaniu danych, odbierad telefony i robid kawę. Paula uśmiechnęła się na widok dwudziestodwulatki w grzecznym kostiumie spłoszonej jak uczennica na maturze. Przypomniała sobie swoje początki w tej samej sali, kiedy zaczynała od podawania kawy klientom i kserowania dokumentów. Po zebraniu podeszła do nowej. Zapamiętała jej imię - Milena. Pasowało do jej bladej buzi i brązowych włosów. Chciała się przedstawid i nagle poczuła, że coś jest nie tak. Przeprosiła i wybiegła do łazienki. Kiedy zobaczyła na wkładce brązową plamę, z trudem powstrzymała łzy. Wiedziała, że test myli się bardzo rzadko. Plama mogła oznaczad tylko jedno. - No to już sobie, kurwa, pobyłam w ciąży! - zaklęła pod nosem Paula, której normalnie nawet słowo [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|