, Christie Ahatha Dom nad kanalem 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

owocna. Prawdę rzekłszy, sama prośba wydaje mi się bez sensu. No, do widzenia.
Tuppence pożegnała się z pastorem i obiecała, że w razie potrzeby chętnie mu po-
może.
 Mogę bez trudu spędzić ze dwie godziny wśród grobów. Mam bardzo dobry
wzrok, jak na mój wiek. Czy chodzi tylko o nazwisko Waters?
 Niezupełnie. Liczy się także wiek. Dziecko mniej więcej siedmioletnie. Dziew-
czynka. Major Waters uważa, że jego żona mogła zmienić nazwisko i wtedy dziecko tak-
że występowałoby pod tym nowym. Ale sam go nie zna, więc dlatego to takie trudne.
 Według mnie, wręcz niemożliwe  stwierdziła panna Bligh.  Nie powinien
ksiądz przyjmować takich zobowiązań. To niegodziwość żądać czegoś takiego.
 Ten biedak wydawał się taki zmartwiony& I sama historia jest smutna, z tego, co
zrozumiałem. Ale nie będę pań zatrzymywał.
Starając się nadążyć za swą przewodniczką, Tuppence myślała, że wprawdzie pani
Copleigh może mieć opinię gaduły, ale na pewno nie jest w stanie przegadać panny
Bligh, z której ust płynął nieprzerwany potok zdań tyleż wartkich, co kategorycznych.
Domek pani Copleigh okazał się ładny i przestronny. Cofnięty nieco w stosunku do
głównej ulicy, miał od frontu wypielęgnowany ogród pełen kwiatów, pobielony scho-
dek przed wejściem i wypolerowaną mosiężną klamkę. Sama gospodyni wydała się
Tuppence postacią żywcem wyciętą z kart książek Dickensa: była bardzo niska i okrą-
gła, więc miało się wrażenie, że się toczy niczym piłka, a nie idzie. Miała bystre, ruchli-
we oczy, jasne włosy pozwijane w  kiełbaskowe loki i wprost kipiała energią. Z począt-
ku nieco się wahała:
 No& zwykle tego nie robimy, wie pani. Powiedzieliśmy sobie z mężem:  Tylko let-
nicy, a to zupełnie co innego , teraz każdy bierze letników, jeśli tylko może. I oczywiście,
jeśli musi. Ale nie o tej porze roku, co to, to nie. Dopiero w lipcu. No, ale skoro chodzi
tylko o parę dni& i jeśli pani nie przeszkodzą pewne niedogodności&
Tuppence zapewniła ją, że nie dba o  pewne niedogodności . Poddawszy przyby-
łą dokładnym oględzinom, przy czym potok słów nie ustawał ani na chwilę, gospody-
ni wyraziła przypuszczenie, że gdyby kandydatka zechciała obejrzeć pokój, ewentual-
nie dałoby się coś zrobić.
W tym momencie panna Bligh była zmuszona się wycofać, czego mocno żałowała,
gdyż nie zdążyła wyciągnąć z Tuppence wszystkich informacji, takich jak: skąd pocho-
dzi, ile ma lat, co robi jej mąż, czy mają dzieci i wielu innych. Niestety miała w swoim
domu zebranie, któremu zamierzała przewodniczyć, i drżała na samą myśl, że ktoś zaj-
mie jej miejsce.
 Na pewno wszystko będzie w porządku  zapewniła Tuppence na odchodnym.
64
 Pani Copleigh świetnie się panią zaopiekuje. A co z samochodem?
 Och, zaraz go przyprowadzę. Pani Copleigh mi powie, gdzie najlepiej zaparkować.
Może zostawię go na ulicy, bo nie jest bardzo wąska?
 Mój mąż ma lepsze rozwiązanie  rzekła pani Copleigh.  Postawi go pani na
polu. To tylko kawałek dalej boczną uliczką. Jest tam nawet szopa, do której można wje-
chać.
Ponieważ przynajmniej ta sprawa została załatwiona w duchu wzajemnej życzliwo-
ści, panna Bligh pośpieszyła na swoje spotkanie. Do uzgodnienia pozostała jeszcze kwe-
stia wieczornego posiłku. Tuppence zapytała, czy we wsi jest jakiś pub.
 Och, nie ma ani jednego miejsca odpowiedniego dla pań. Ale jeśli wystarczą pani
ze dwa jajka, plasterek szynki, trochę chleba z domowym dżemem&
Tuppence oświadczyła, że to wspaniały posiłek. Pokój był mały, ale wesoły i przyjem-
ny, z tapetą w pączki róż, wygodnym na oko łóżkiem. Wszystko lśniło niepokalaną czy-
stością.
 Tak, panno Beresford, to przyjemna tapeta  przyznała pani Copleigh, która
uparcie nie przyjmowała do wiadomości stanu cywilnego Tuppence.  Wybraliśmy ją,
bo może jakaś para nowożeńców zechce spędzić tu miodowy miesiąc. Chodzi o tę ro-
mantyczną atmosferę, jeśli wie pani, co mam na myśli.
Tuppence zgodziła się, że romantyczna atmosfera jest bardzo pożądana.
 Teraz rzadko kiedy wyjeżdżają na miodowy miesiąc, znaczy się, młode pary. Nie
mają takich nawyków. Większość oszczędza na dom albo robi przedpłaty. Inni znów
kupują meble do wynajętych mieszkań i już nic im nie zostaje na szykowne podróże.
Ostrożni są ci młodzi, nie szastają pieniędzmi.
Pani Copleigh poczłapała na dół, nie przestając tokować po drodze. Tuppence poło-
żyła się na łóżku w zamiarze odbycia krótkiej drzemki po bądz co bądz męczącym dniu.
Mimo to wiązała z panią Copleigh wielkie nadzieje. Czuła, że gdy już porządnie wy-
pocznie, potrafi skierować rozmowę na bardziej obiecujące tematy. Z pewnością usły-
szy wszystko o domu przy mostku  kto tam mieszkał, kto miał dobrą, a kto złą repu-
tację wśród sąsiadów, jakie skandale tam wybuchały i tak dalej. Jeszcze bardziej utwier-
dziła się w tym przekonaniu, kiedy poznała pana domu  człowieka, który prawie nie
otwierał ust. Podczas rozmowy ograniczał się do życzliwych uśmiechów, oznaczających
zbieżność poglądów, z rzadka tylko z jego ust wydobywał się pomruk dezaprobaty.
Tuppence widziała, że mężczyzna z zadowoleniem patrzy na tokującą żonę, ale słu- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl