, Trylogia sycylijska 03 Nikomu ani słowa Agnello Hornby Simonetta 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ta nauczyła ją przyrządzać typowy rumuński deser, był to pierwszy
krok, wprawdzie skromny, ale znaczący, do wyznaczonego celu:
zdobycia Tita. Spieczona na słońcu i zgrzana opiekunka oddawała się
fantazjom na temat własnej z nim przyszłości i nie marnowała okazji,
by poznać swojego wybranka, coraz to ciągnąc ciocię za język.
- Jak Tito się zachowywał, kiedy był zakochany? - pytała.
Ciocia ściskała w rękach bukiecik żółtych astrów, których na
zbierała jej Dana.
- Był zadowolony.
- Ale co robił dla Marioli?
- Nic, a co miał robić?
- Jakie prezenty jej kupował? Zabierał ją na spacer, do kina?
Ciocia wyprostowała się na krześle. Dana miała oczy przesło
nięte okularami słonecznymi, wyciągnęła się na krześle, z roz
chylonymi nogami i rozpostartymi ramionami, była niczym nie-
foremny płat białego, zaróżowionego mięsa.
104
- Prawdziwa miłość pali w środku i jest niewidoczna. Co ktoś
taki jak ty może o tym wiedzieć?
Ciocia nie dała się już więcej namówić, by pójść za żywopłot
z bukszpanu, i opalenizna dołączyła do innych niespełnionych
marzeń Rumunki.
19
Koncert Iriny
Zupełnie jakby się spodziewali kolejnej wygłodniałej hordy
Zarówno sama miejscowość, jak i cała prowincja były niesłychanie
dumne z nowego hotelu. Wyglądał, jakby kreatywności architektów
wyszły naprzeciw nieograniczone możliwości finansowe; szczycił się
pięcioma pięciopiętrowymi wieżami, wykończonymi blankami,
z których kaskadami opadały bluszcz i pelargonie, każda z wież
miała windę, zjeżdżały one na sam dół, do wielkiego, podziemnego
parkingu, do basenów i plaży, i z każdej można się było dostać do
siłowni, sali konferencyjnej i głównego basenu - prawdziwego
jeziorka okolonego dorodnymi palmami - oraz do teatru pod go
łym niebem, w wielkim, otaczającym cały kompleks ogrodzie z ka
miennymi terasami. Wszystko po to, by wzmocnić efekt wklęsłości
i wypukłości. Balkony były powybrzuszane, okna owalne, nawet
drzwi miały zaokrąglone kąty ostre. Wychodzące na morze tarasy
miały kształt półksiężyców, a ogród przecinały kręte jak serpentyny
alejki. Hotel posiadał pewną charakterystyczną cechę: każda wie
ża nawiązywała do stylu jednego spośród narodów, które w ciągu
wieków przewinęły się przez Sycylię. Wieża rzymska miała ka
napy w formie triklinium, sarkofagi, które służyły za stoliki, i po
sadzki z mozaiki, zainspirowane wzorami z Villa del Casale. Wieża
bawarska była wynikiem kompromisu: powstała z inspiracji zam
kiem Ludwika Szalonego, a jej wystroju dopełniały zbroje i broń
105
średniowieczna. Francuska była utrzymana w stylu rozbuchanego
baroku. Katalońska - brawurowo innowacyjna, bo o dominacji
Katalończyków ludzie wiedzieli tyle co nic, po ożywionych dys
kusjach została urządzona w estetyce Gaudiego, więc ściany miały
tynk w kolorze amarantowym, ławki, donice i kolumny były
pokryte odłamkami różnobarwnego szkła, kawałkami płytek i cera
miki. Wieża hiszpańska była najbardziej surowa: kopie obrazów
El Greca i Murilla zdobiły ściany obite adamaszkiem i odcinały
się od masywnych, ciemnych, bogato rzezbionych mebli, wspartych
na nogach w kształcie lwich łap.
Olbrzymi, ciągnący się w dół, w stronę morza ogród wyglądał
dorodnie i okazale. Z wyspecjalizowanych szkółek przywiezio
no drzewa, które rzucały dużo cienia, wysokie palmy, dobrze uko
rzenione krzewy, gęste krzaki i setki roślin kwiatowych, wypeł
niających liczne rabaty. Ciągi portyków doryckich obrośniętych
jaśminem biegły obok niewielkich fontann, zainspirowanych is
lamskimi, postawionych na skrzyżowaniach alejek wyłożonych
płytkami ceramicznymi wymalowanymi w arabeski. Amfory, urny
i niewielkie łuki arabskie, rozmieszczone pośród rabat, były suges
tywnie podświetlone przez nieduże reflektory ukryte wśród roślin,
na tarasach zaś wieczorami zapalano wielkie żelazne lampy z ele
mentami witrażowymi. Teatr pod gołym niebem, nawiązujący
formą do greckiego amfiteatru, opisano w broszurze hotelu jako
 szczęśliwy melanż Magna Grecia i mauretańskiej Hiszpanii".
Był on otoczony przez altanki w stylu arabsko-normańskim ze
szkarłatnymi kopułami, w których serwowano napoje, a oświetla
ły go jedynie pochodnie gazowe, zamocowane w połowie wyso
kości kolumn, ustawionych w różnych miejscach, w zależności
od wymogów samego przedstawienia.
Wszystko to było utrzymane w koszmarnym stylu. Ale cały
kompleks mógł się poszczycić cudownym położeniem tuż nad
samym brzegiem morza, roślinnością ogrodową i wyborną kuchnią.
106
Koncert zaczynał się o wpół do szóstej. Niezwykła pora, ale
o zmierzchu przy wątłym świetle pochodni nie dało się czytać nut.
W to gorące popołudnie na początku czerwca łagodne powietrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl