,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
grubym złotym łańcuchem. - Jakim cudem tu dotarłeś? - zagadnął psiogłowy, podchodząc do Włodzimierza Iljicza. - To niemo\liwe. - Pokonałem wasze pułapki. - No i jak, gotów? - Anubis wyszczerzył zęby w kpiącym uśmiechu. - Naturalnie. A co tu się będzie działo? - Sąd Ozyrysa. Zwa\ymy twoją duszę i ocenimy, czy wolno ci powędrować na Pola Trzcin, czy nie... - Jak mo\na zwa\yć coś, czego nie ma? - zdumiał się podsądny. - Pola Trzcin? - upewnił się. - Owszem. To kraina mlekiem i miodem płynąca, gdzie dni pędzi się na rozkosznym trudzie siania i zbierania plonów. Wszyscy pracują od rana do wieczora we wspólnym wysiłku. - I ja te\ mam... - Jeśli przejdziesz sąd. - Psiogłowy, jak na gust Lenina, zbyt często ironicznie się uśmiechał. - To pomyłka! - zaprotestował wódz. - Jak to w polu robić? Przecie\ nie po to wymyśliłem kołchozy, \eby dać się w czymś takim zamknąć! Anubis zmarszczył nos z dezaprobatą. - I jeszcze jedno: kim jest ta panieneczka? - Włodzimierz Iljicz spojrzał na dziewczynę z piórem. - Aktoreczka jaka z kabaretu czy kokota? Mo\esz mnie przedstawić? - Nie bluznij! - warknął stra\nik. - To bogini sprawiedliwości Maat. Lenin zrozumiał, \e znowu paskudnie podpadł. Zaklął pod nosem i zaczął przypominać sobie w panice, czego nauczył się na studiach prawniczych. - Gdybym wiedział, \e się tak skończy, to bym rzadziej chodził na wagary. Zabrzmiał gong i na tronie zmaterializował się władca Krainy Zmarłych. Długą chwilę panowało milczenie, wszyscy patrzyli na rewolucjonistę wyczekująco. - Wyjmijcie mu duszę - polecił wreszcie Ozyrys. Bóg Tot zaklekotał dziobem, a potem wyciągnął rękę i wydobył z piersi wodza serce. - O, do licha...? - zdziwił się Włodzimierz Iljicz. -To nie wycięli mi go przy mumifikacji?! Spojrzał podejrzliwie na swój odsłonięty tors, ale na skórze nie było \adnego śladu. Dziwne, przecie\ powinna zostać dziura" - pomyślał. To pewnie tylko złudzenie, \eby mnie w trąbę zrobić..." Tot poło\ył organ na wadze. Teraz podeszła bogini Maat. Wyjęła zza przepaski we włosach strusie pióro i umieściła je na drugiej szali. - Eeee? - zdziwił się wódz. - Chyba wam kociołek nie gotuje - zasugerował niepoczytalność składu sędziowskiego. - Przecie\ mięso zawsze będzie cię\sze od puchu! Waga pokazała to, co było do przewidzenia. Szala z sercem opadła natychmiast. - Winny - orzekł Tot. Lenin pospiesznie zajrzał do papirusu. - Diabli nadali, przegapiłem mowę obrończą. - Teraz dopiero połapał się, co powinien był zrobić. Ozyrys patrzył na Lenina zaciekawiony. Jego oczy przypominały czarne dziury. - Nie wygląda na jakiegoś wielkiego drania - powiedział wreszcie. - Odczytajcie, co tam napisane... Anubis rozerwał serce i spojrzał do środka. Pod wpływem jego wzroku świe\e jeszcze skrzepy uło\yły się w hieroglify. - Obalenie legalnej władzy, rabunek miliardów rubli w złocie, obrócenie stu pięćdziesięciu milionów ludzi w niewolników, zlecenie likwidacji trzydziestu milionów takich, którym się to nie spodobało... - Zaludnienie ziemi musiało wzrosnąć ostatnimi czasy - zauwa\yła bogini Maat. - Rzeczywiście, nieco poszalał. Czy masz coś na swoją obronę? - zapytał Ozyrys oskar\onego. - Byłem faraonem... - Do tego nielegalne posługiwanie się tytułem - mruknął psiogłowy. - Czyli próba wprowadzenia w błąd składu sędziowskiego, podanie nieprawdziwych danych do ankiety. - Wiem, \e u nas to się inaczej nazywa - zaprotestował Włodzimierz Iljicz - ale faraonem byłem. I to znakomitym. Co nale\y do obowiązków władcy? - Powiódł wzrokiem po zgromadzonych. - Wyrwałem mój lud z ręki ciemięzcy i sam go uciemię\yłem, zakończyłem krwawą wojnę i zaraz wszcząłem kilka kolejnych. To prawo wodza prowadzić wojny. - Uśmiechnął się triumfalnie. - Nakładałem podatki, i to najwy\sze na świecie. - Oddawałeś cześć bogom? - zainteresował się Ozyrys. - A mo\e poleciłeś chocia\ wznieść piękne świątynie? Byłaby jakaś okoliczność łagodząca. - Piramid ani świątyń budować nie nakazałem, ale zburzenie stu trzydziestu tysięcy cerkwi te\ łatwe nie było... - bąknął podsądny. - W dodatku nie było jak czci oddawać, bo zakazałem wszelkich kultów religijnych, zmuszając ludzi, by oddawali hołdy mnie... - Wystarczy - westchnął Ozyrys. - Wrzućcie go do Jeziora Płomieni. Tam jego miejsce. - Chwileczkę, braciszku drogi - odezwał się jakiś głos. Obok wagi zmaterializował się Set. - Po co zaraz tak ostro? Co ci się znowu nie podoba? - Faraon uzurpator Uljanow. - Jak rozumiem, wszyscy królowie za\ywający rozkoszy na Polach Trzcin objęli swoją władzę legalnie? Zwietny dowcip, muszę go opowiedzieć na przykład naszej drogiej Hatszepsut... I ze trzydziestu innym faraonom. - Zniewolił kilka narodów - zaprotestowała bogini Maat. - I planował podbić cały świat. Do tej pory nie zdarzyło się, by tak wielki przestępca stanął przed nami. A widzieliśmy tu niejedno. - Moja droga, poka\ mi faraona, który nie prowadziłby wypraw przeciw Libijczykom, Kuszytom i w Palestynie. Mo\e nie wszystkim udało się samo zniewolenie, jednak plany mieli ambitne. Co do podbijania świata, nasi protegowani słabo znali geografię i tylko dlatego nie przyszło im to do głów. - Ale trzydzieści milionów ofiar? To przecie\ przesada! - Moja droga, sama mówiłaś, \e ludność ziemi radykalnie wzrosła. Dawnymi czasy wystarczyło zabić tysiąc wrogów, by rozgromić całą armię, teraz trzeba dziesiątki milionów, \eby ludzie w ogóle to zauwa\yli. Czy nie mam racji? - zwrócił się do Lenina. - Oczywiście. W zagranicznych gazetach nie wierzyli nawet, \e tylu wykończyliśmy - zapewnił wódz. - Sami widzicie, faraon całą gębą - podsumował Set. - Trochę się to stanowisko inaczej u nich nazywało, ale zmumifikowany został, więc jest nasz. - Ręczysz za niego? - Ozyrys spojrzał na brata. - Oczywiście. - Bóg wojny, chaosu i destrukcji uśmiechnął się promiennie. - To przecie\ mój najwierniejszy wyznawca! Kraina Zmarłych, 1953 Józef Wissarionowicz D\ugaszwiłi wygrzebał się z lessowego pyłu. Przetarł załzawione oczy i zgięty nieoczekiwanym paroksyzmem wykaszlał dobre pół kilograma ziemi. - Gdzie jestem? - wymamrotał i podejrzliwie rozejrzał się wokoło. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|