,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
widział nas pan i zaniepokoiło to pana trochę. Poszedł więc pan za nami, by się upewnić, że nie znajdziemy kości. Kiedy wszedł pan do kościoła, usiadł pan na stopniach dokładnie nad klapą w podłodze, przez którą wchodzi się do krypty. Zasłonił pan sobą klapę tak, żebyśmy jej nie zauważyli i nie otworzyli. Na twarzy Hoffera pojawił się skąpy uśmiech. To tylko przypuszczenia powiedział. Zapewniam cię, że nie biegałem po nocy owinięty w zwierzęcą skórę. Skończ lepiej z tymi nonsensownymi zarzutami, bo sobie napytasz biedy. Po części są to przypuszczenia przyznał Jupe. Istnieje jednak niezbity dowód. Jest pan człowiekiem skrupulatnym. Skoro jaskiniowcy nie nosili butów, pan ich również nie włożył. Przeszedł pan łąkę boso. Doktorze Hoffer, zostawił pan odcisk stopy, a ja zrobiłem jego gipsowy odlew. Stąd wiem, że złodziej miał małą stopę i młotowaty paluch. Oczy wszystkich skierowały się na bose stopy Hoffera. Ten zrobił ruch, jakby chciał je ukryć pod krzesłem. Zdał sobie sprawę z daremności tych usiłowań, więc wstał i uniósł stopę, by wszyscy mogli zobaczyć palce. Idę się ubrać, a potem zatelefonuję do mego adwokata powiedział. Hoffer, jak mogłeś powiedział Terreano cicho i ze smutkiem. Hoffer nie próbował spojrzeć mu w oczy. Wszedł do budynku, a za nim ruszył szeryf. Brandon uśmiechnął się szeroko. Ja również zatelefonuję do mego adwokata. Może zdoła załatwić jakiś nakaz, który powstrzyma cię, McAfee, od ponownego zagarnięcia tych kości. Choć na pewien czas. Wstał i poszedł do drzwi wiodących do salonu, radośnie podśpiewując. Nie uda mu się! krzyknął McAfee. Te kości są moje. Niekoniecznie, McAfee powiedział Terreano. Mimo wszystko nie należy pan do rodziny tego jaskiniowca. Rozdział 20 Alfred Hitchcock wyraża uznanie W kilka dni po powrocie do Rocky Beach, Trzej Detektywi zapukali do drzwi domu w Kanionie Cyprysów w Malibu. Dom ten był dawniej restauracją U Charliego . Obecnie należał do znanego reżysera Alfreda Hitchcocka, który stopniowo przebudowywał go i ulepszał, tworząc sobie wygodną, choć dosyć niezwykłą rezydencję. Rozmiłowany w tajemniczych sprawach i trudnych do rozwikłania zagadkach, pan Hitchcock zawsze znajdował czas, by porozmawiać z Trzema Detektywami o ich problemach. Tego popołudnia drzwi otworzył chłopcom wietnamski służący pana Hitchcocka, Hoang Van Don. Powitał ich z szerokim uśmiechem. Pan Hitchcock oczekuje naszych nadzwyczajnych detektywów oznajmił. Tymczasem zabawia się nową cudowną maszyną. Wejdzcie, proszę, a Don przyniesie napoje chłodzące. Chłopcy przeszli z holu do olbrzymiego, skąpo umeblowanego pokoju, który niegdyś był główną salą jadalną restauracji. Pana Hitchcocka nie było widać, tylko zza dzielących pokój regałów z książkami dochodziło delikatne klik-klik. Chodzcie zobaczyć, co ja tu mam! rozległ się głos pana Hitchcocka. Poszli za głosem i znalezli pana Hitchcocka siedzącego za wielkim biurkiem, gdzie stukał w klawisze urządzenia, które wyglądało jak połączenie maszyny do pisania z telewizorem. Pan Hitchcock pisał na klawiaturze, a słowa pojawiały się na ekranie. Komputer! wykrzyknął Jupiter. Czy to nie wspaniałe? powiedział reżyser. Kiedy przyjechałem do Hollywoodu, nie tak znów dawno temu, miałem starą, rozlatującą się maszynę do pisania. Teraz mam ten zdumiewający komputer. Jest doskonały! Piszę, a potem wprowadzam zmiany bez przepisywania od początku. Kiedy zrobię błąd, mogę go poprawić, wpisując na jego miejscu po prostu nową wersję. A najlepsze ze wszystkiego jest to, że jeśli w połowie scenariusza zmieniam na przykład imię postaci, tylko zawiadamiam o tym komputer. Sam przebiega napisany tekst i wszędzie zmienia to imię. Ach! zachwycił się Pete. A potem, gdy już wszystko jest należycie napisane, polecam komputerowi, żeby mi to wydrukował. Patrzcie. Obok komputera stała druga maszyna. Pan Hitchcock nacisnął jeden z klawiszy i maszyna ruszyła ze stukotem. Coś przesuwało się w maszynie tam i z powrotem po arkuszu papieru, na którym, jak wyczarowane, pojawiły się słowa. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|