, Sandemo Margit Opowieści 11 Dziewica z lasu mgieł 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

im ciałem. Nie zniosę tego, nie zniosę! głowę o jego bark i westchnęła z radością, gdy objęły ją
On odpowiedział z furią: o ramiona.
- Kłamiesz! Próbujesz mnie namówić, bym się przed Ta cudowna chwila trwała jednak krótko. Choć Ven-
78
79
deiin nie miaÅ‚a wcale takiego zamiaru, jej wargi same od­
- Ty nie masz siÄ™ czego wstydzić! - zaÅ‚kaÅ‚a. - Wsty­
nalazły fragment jego nagiej skóry nad kołnierzykiem,
dzić powinni się oni!
a gdy poczuła żywe ciepło, jeszcze mocniej przytuliła się
SÅ‚owa te skierowaÅ‚a ku grupce dwunasto-, czternasto­
do niego.
letnich wyrostków, stojÄ…cych nieco dalej w uliczce i za­
Mężczyznie dech zaparło w piersiach, przyciągnął jej
noszÄ…cych siÄ™ Å›miechem, a także do dwóch starszych ko­
twarz do swojej i przez moment wydawaÅ‚o siÄ™, że wszy­
biet, które przycupnęły na progu jednego z domów
stko dookoła, powietrze, nawet czas, znieruchomiało.
i spoglądały na nich z pogardą.
Potem puÅ›ciÅ‚ jÄ… z gÅ‚oÅ›nym jÄ™kiem i zniknÄ…Å‚ w ciemno­
- A to dlaczego? - krzyknęła kobieta. - Nie mamy się
ściach.
czego wstydzić, nasze dzieci są piękne i zgrabne!
Vendelin zachwiała się na nogach i musiała oprzeć się
- To z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… nie wasza zasÅ‚uga! - odpowie­
o Å›cianÄ™. Przez moment usta obojga niemal siÄ™ dotyka­
działa Vendelin. - Wam do piękności daleko!
Å‚y, a teraz caÅ‚e wnÄ™trze Vendelin staÅ‚o siÄ™ niczym bole­
Toke musiaÅ‚ siÄ™ uÅ›miechnąć, sÅ‚yszÄ…c jej gwaÅ‚towne sÅ‚o­
sna, bezgraniczna pustka.
wa, ale wargi miał opuchnięte i uśmiech sprawił mu ból.
Wypuściła powietrze z płuc, jakby z piersi wydarło
- Jak się czujesz? - spytała Vendelin. - Możesz wstać?
się jej westchnienie, i ruszyła ku światłu.
- Nie o własnych siłach - odparł, przybity, że ona jest
świadkiem jego upokorzenia.
Vendelin na -wpół oślepiona łzami przyniosła kule
i pomogła Tokemu stanąć na nogi.
- Musimy stÄ…d odejść - powiedziaÅ‚a cicho. - Tylko ka­
wałek, potem przyprowadzę dla ciebie konia,
ROZDZIAA VII
Nie odpowiedziaÅ‚, byÅ‚ na to zbyt przygnÄ™biony, po­
zwoliÅ‚ siÄ™ tylko podpierać, dopóki nie dotarli w bez­
Toke nie czekał w umówionym miejscu. Nie wrócił
pieczne miejsce. Chłopcy przez jakiś czas szli za nimi,
Z wyprawy do miasteczka.
ale kiedy Vendelin postraszyÅ‚a, że wezwie synów ryce­
Vendelin zdawała sobie sprawę, że jej szukają, miała
rza, uciekli gdzie pieprz rośnie. Kobiety także prędko
tylko nadzieję, że prześladowcy przypuszczają, iż wciąż
zamknęły się w swoich domach.
znajduje siÄ™ w zamku. Z sercem bijÄ…cym ze strachu
- Tutaj - oÅ›wiadczyÅ‚a wreszcie Vendelin i pomogÅ‚a To­
przed strażnikami i z lęku o Tokego wyruszyła, by go
kemu ułożyć się na trawie. - Zaczekaj, niedługo wrócę.
poszukać. Rozgniewało ją postępowanie chłopaka, czy
Odnalazła konia i poprowadziła go do przyjaciela.
nie rozumiał, jak bardzo ją naraża?
Teraz jednak wyraznie już sÅ‚yszaÅ‚a, że strażnicy prze­
Chwilę pózniej w niewielkim ciasnym zaułku pochylała
szukują miasteczko. Na ulicach rozbrzmiewały szybkie,
siÄ™ nad zmaltretowanym ciaÅ‚em przyjaciela. Jedna z kul zo­
ciężkie kroki.
stała złamana na pół, druga leżała ciśnięta daleko.
Vendelin mogła się schować, ale co z koniem? Toke
Toke podniósł wzrok na jej zrozpaczoną twarz.
też nie mógł zostać tam sam...
- Vendelin... Nie patrz na mnie, co za wstyd!
Prędko skierowała niedużego gniadego konika w za-
SO
81
uÅ‚ki, chcÄ…c przejść niezauważenie, ale czy można zmu­
chowca. - Chce zawrócić mężczyznom w gÅ‚owie, zdo­
sić podkutego konia, by stąpał bezgłośnie?
być ich jak najwięcej.
Niedaleko już miaÅ‚a do kryjówki Tokego, kiedy dro­
Powiedziawszy to, klepnÄ…Å‚ ich konia po zadzie i wje­
gę zagrodzili jej trzej strażnicy.
chał do miasteczka. Vendelin długo spoglądała za jego
- To ona! Aapać ją!
rosłą postacią, ale on się nie odwrócił.
Vendelin nie potrafiła jezdzić konno, a już na pewno
Przez jakiś czas jechali w milczeniu, starając się pozostać
nie umiała samodzielnie dosiąść wierzchowca. Przez
jak najmniej widoczni, aż wreszcie dotarli do skraju wrzo­
moment staÅ‚a bezradnie, potem podniosÅ‚a z ziemi ka­
sowiska. Teraz już mogli schować się wśród gęsto rosnących
mień i rzuciła go w stronę mężczyzn. To jednak ich nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl