,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przypominajac, ze nie pisze bajek tylko dokument, który ma miec choc pozór prawdopodobienstwa. Raport zostal jednak w koncu napisany, a w oznaczonym dniu przekazany Wedrowcowi przyslanemu przez Krag z kontynentu. Wiatr Na Szczycie w towarzystwie Myszki i Jagody ostentacyjnie przechadzal sie po plazy, powlóczac nogami jak staruszek. Podpieral sie kijem i staral robic wrazenie oslabionego. Slony wedlug umowy mial pokazac ukradkiem cala trójke przybyszowi, by ugruntowac przekonanie o slabym zdrowiu Mistrza Iluzji. - Swietnie ci idzie - rzekl cicho Myszka, spogladajac na Hajga. - Ruszasz sie, jakbys mial siedemdziesiat lat. - Dziekuje, sloneczko - wycedzil Wiatr przez zeby i upuscil laske. - Podnies mi to, synku... bo ja nie moge sie schylac. - Bardzo dobrze - mruknela jagoda, troskliwie biorac maga pod ramie. - Byle byscie nie przesadzili. Patrza na nas. Od pewnego czasu dziewczyna penetrowala swym talentem okolice i wlasnie dotarly do niej wyrazne emanacje mysli ojca oraz towarzyszacego mu Wedrowca. Przypatrywali sie im z przybrzeznych zarosli. Slony byl zdenerwowany i jak najszybciej chcial pozegnac nieproszonego goscia, co w zaden sposób nie odbiegalo od jego zwyklego zachowania w takim wypadku. Przybysz byl w posepnym nastroju. Najwyrazniej ogladanie Wiatru Na Szczycie w roli kaleki nie sprawialo mu zadnej przyjemnosci. ,,Choc tyle przyzwoitosci mu zostalo - pomyslala jagoda. W koncu Mistrz Wedrowców wyniósl sie - jak to on - niespodzianie i przedstawienie sie skonczylo. Wyspiarze zyskali nastepne dni spokoju, podczas których beda mogli obmyslic sposób obrony. * * * Natychmiast po zniknieciu Wedrowca z Kregu zebrano sie w Starym Miescie. Tym razem w zgromadzeniu uczestniczyla takze Ksiezycowy Kwiat i dzieci Slonego. Bliznieta byly za male, by cierpliwie przysluchiwac sie rozmowie doroslych. Wolaly bawic sie z Rózyczka, co bylo nawet na reke Srebrzance. Natomiast Tygrysek siedzial z powazna mina tuz przy Winogradzie. Maly Bestiar ogromnie podziwial i staral sie nasladowac mistrza. Zywe Srebro usadowil sie u nóg ojca. Oczy biegaly mu na wszystkie strony i bylo pewne, ze jego talent rejestruje wszystko, co dzieje sie dokola. Nawet po wielu latach mlodziutki Straznik Slów bedzie wstanie powtórzyc absolutnie wszystko, co zostanie tu dzis powiedziane. - Myslalem o powrocie do Lengorchii - rzekl Koniec. - Myslelismy - poprawil sie, spojrzawszy na kolegów. - Przybylismy tu ze wzgledu na mnie - powiedzial Nocny Spiewak. - Ode mnie zaczal sie ten caly bunt i pewnie nadal glównie o mnie chodzi. - Nie pochlebiaj tak sobie - mruknal Promien. - A nie mam racji? - upieral sie Spiewak. - Koniec ma rodzine. I Wezownik tak samo. Myszka mieszkal u wuja. Kamyk móglby wrócic do ojca. A ty przeciez takze masz dom i rodziców. Po dwóch latach cesarzówne wydali juz na pewno za innego. Mozesz wracac do wygód, nikt ci zlego slowa nie powie. - Nie! - warknal Promien krótko. - Co ,,nie ? Lepiej byc wygnancem niz ksieciem? - Lepiej - potwierdzil Promien lakonicznie. - No pewnie - skomentowal Gryf. - Tam by siedzial sam i nudzil sie, a tu przynajmniej ma sie z kim klócic. - Do rzeczy. Nasz czas na jaszczurze sie skonczyl - to byl charakterystyczny, wyzbyty emocji ton Kamyka, który dotad sluchal tylko innych, korzystajac z uprzejmosci Pozeracza Chmur, uzyczajacego mu swych uszu w mentalnej wiezi. Tkacz Iluzji odzywal sie na tyle rzadko, ze natychmiast przyciagal uwage, gdy juz decydowal sie uzyc glosu. - Nie powinnismy tutaj zostawac. Zdamy sie na laske Kregu. To niedobrze. Musimy stad odejsc. - Ale gdzie mamy isc? - wtracil z gorycza Stalowy. - Promien nie chce do domu, a niektórzy z nas nawet go nie maja. Przeniesc sie na inna wyspe? Gaszenie pozaru powodzia. - Kontynent - odparl Kamyk krótko. - W lapska starszyzny? - Ukryc sie. - Gdzie?! Zakopac sie chyba w piasku! I tak juz zostac! - Spokój. Jest miejsce, gdzie starszyzna raczej sie nie paleta i bardzo rzadko kogos tam wysyla - wtracil Wiatr Na Szczycie. - Przypomnijcie sobie, skad pochodze. - Góry Zwierciadlane - powiedzial Slony z namyslem. - Niezle miejsce. Ale czemu uwazasz, ze lepsze niz inne? Wiatr rozparl sie na lawie, szczerzac radosnie zeby. - A pomysl, pomysl troche nad tym, panie uczony... - Masz tam przyjaciól - strzelil Mówca. - Lepiej - rzekl Hajg. - Krewnych... - Jeszcze lepiej. - Nie draznij sie ze mna, bo wejde ci do glowy i bedziesz sobie mógl buty podzelowac ta swoja tajemniczoscia. - W Zwierciadlanych zostawilem dwie Gwiazdy - wyjasnil Wiatr Na Szczycie. - To nawet bardziej wiazace niz pokrewienstwo. Ci chlopcy... cha, zle mówie, mlodszy ma juz ze dwadziescia piec lat... stana [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|