,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kolejnych dni jego pobytu. Zakwaterowano go w szpitalnym hotelu, przylegającym do jednego ze skrzydeł budynku. Obskurny pokój, w którym przyszło mu mieszkać, przypominał dawne czasy. Wytrzyma jakoś te kilka dni. Zżył się ze swoją pacjentką i wiedział, że niełatwo będzie im się rozstać. Przywiązali się do siebie. Choć nie udało się całkowicie wyprowadzić Marii z depresji, miał nadzieję, że teraz to tylko sprawa czasu. Wierzył w kobiecą naturę i w jej niesamowite oddanie. Choć był mężczyzną i obce mu były podobne doświadczenia, wierzył, że kobieta, rodząc, nie myśli o sobie i własnych wygodach. Jej zamiarem jest urodzenie zdrowego dziecka w taki sposób, by moment przejścia granicy dwóch światów był dla niego jak najmniej przykry i bolesny. Szyc wierzył w Marię. Wiedział, że wewnątrz milczącej kobiety bije serce wojownika. Czuł, patrząc w czarną głębię jej oczu, że trzyma na ich dnie niespodziankę, a gdy wypowie wreszcie pierwsze słowo, wszystko będzie jasne. Męska wrażliwość podpowiadała mu również, że pomiędzy nią a Jerzym niczego już nie ma. Ich spojrzenia były puste, pozbawione żaru i czułości. Szyc miał wrażenie, że Maria nie widzi męża. Patrzy na niego, jak się spogląda przez szybę, na daleki krajobraz za oknem, jak się patrzy na ducha, nie przeczuwając jego obecności. Zgodnie z tym, co przypuszczał od początku, sprawa Marii Jaros była przełomem w jego praktyce psychiatrycznej. Wypro- 216 wadzenie pacjentki z głębokiej depresji to w pewnym sensie medyczny sukces, lecz tajemnica, która legła u podstaw tragedii, nie została do końca wyjaśniona. %7łałował, bo jej poznanie byłoby z pewnością kolejnym doświadczeniem określającym, do jakiego stopnia przeżycia duchowe, bądz fizyczne, mogą wpływać na zahamowanie życiowych procesów. Jakiej miary muszą to być ciosy, by skutecznie odebrać człowiekowi nadzieję? To, jak przypuszczał, pozostanie dla niego tajemnicą. Sprawa Marii Jaros dla Szyca, oprócz doświadczeń zawodowych, miała jeszcze jeden pozytywny aspekt. Sprawiła, że analizując jej przypadek, spojrzał na swoje życie z innego punktu. Zawsze kierował się rozumem, wszystko kalkulował i oceniał według zasad zdrowego rozsądku. Jako lekarz przyzwyczaił się, że jedynie w ten sposób może podchodzić do ludzkich problemów. Małostkowe uczucia, niepotrzebne tkliwości, racje serca, zamiast umysłu, to zbędny balast, wprowadzający w życiu galimatias i chaos. Teraz poczuł nagle, jak bardzo brakuje mu ciepła i miłości. Bo cóż z tego, że rozsądniej nie utrudniać sobie życia. Przed wyjazdem do Polski uporządkował więc swoje sprawy sercowe i dzięki temu pomiędzy nim a Joanną powróciła dawna zażyłość. Widać kochała go ciągle, bo niezbyt długo opierała się zalotom. Zrozumiał, patrząc na transformację dokonującą się na jego oczach, jak wielką sprawą dla kobiety jest urodzenie dziecka. Poczuł się podle, uświadamiając sobie, w jaki bezduszny sposób się z nią obszedł, jak szybko dał sobie wmówić, że ciąża to skutek niewierności, której dopuściła się w stosunku do niego. Wtedy było prościej, rozsądniej podejść w ten sposób do sprawy i nie komplikować sobie życia. Odsunął się od niej, usprawiedliwiając to wiekiem i wiernością w stosunku do pamięci żony. Tymczasem było to zwykłe tchórzostwo. Wystraszył się konsekwencji i wybrał samotność. Przykład Marii uświadomił mu, że nie tylko Jerzy Niezioło-wski ma na swoim sumieniu jakiś grzech wobec kobiety, z którą był. On również ponosił odpowiedzialność za to, że w najgorszym momencie pozostawił Joannę samą, udając, że już go nie obchodzi. Na szczęście nie należała do osób zawziętych i mściwych, a może bardziej dorosła do ich związku. W każdym razie 217 już po pierwszej próbie odnowienia znajomości, dała się namówić na małżeństwo. Szyc oczami duszy widział, jaką będzie piękną panną młodą, a może i matką jego dzieci. Potrafi jeszcze sprawdzić się jako ojciec, choć wiek już może nie pozwoli zbyt długo się nimi nacieszyć. Stał się ostatnio bardzo refleksyjny. Popadał w stany melancholijne i coraz częściej myślał o śmierci. Od tego czasu, gdy zagłębił się w problemy filozoficzne, gdy poszerzył swoją wiedzę o jakiś mały skrawek lądu, odzyskał spokój i uwierzył, że jedynie wierność pewnym potwierdzonym prawdom może uporządkować wszystko, co dzieje się między ludzmi. Labirynt korytarzy nie stanowił już dla niego żadnych tajemnic. Przez te kilka dni przeszedł je dziesiątki razy. Krokami przemierzył długość, przeliczył drzwi, [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|