,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A przecież nie powiedzieliśmy jeszcze wszystkiego. Tak, nie powiedzieliśmy rzekł posępnie Micky. Jedzmy więc dalej. Manewr z Ninon Rouy jest dla mnie jasny. Pokazał ją pan wczoraj w "Cacadou" kolegom tak, jak się rzuca na tacę bilet wizytowy. Następny wieczór w hotelu "Tarascon" musiał być wieczorem rozstrzygającym. Wszystkie karty zostały pokazane. Gangsterzy wzmogli czujność; mieli dwa zadania: ochrona szefa i pamięć o własnym alibi. Akcja rozpoczyna się. Obecność w "Tarasconie" panny Rouy zapowiada aż nadto sugestywnie pojawienie się Laleczki. Jej chęć nawiązania kontaktu z Patrycją Higgins daje do myślenia. Jeżeli na terenie "Tarasconu" zaczną działać dwie podobne, jednakowo ubrane damy o fioletowych włosach, niełatwo będzie opanować sytuację. Owszem, ta maskarada ma dobrą stronę i dla Laleczki, i dla gangu, bo niewątpliwie przerasta trochę wyobraznię policji, ale jednocześnie kryje zapowiedz jakiegoś niebezpiecznego fortelu. A więc fortel przeciw fortelowi: ubiec Laleczkę. W tym celu najlepiej będzie szybko uwięzić pracownicę prefektury w pokoju Flapperty'ego, wtedy "ta druga" w osamotnieniu nic nie zdziała. Cabs nie odstępuje panny Rouy: on ją wprowadzi do pokoju Angielki. To jasne, że Flapperty otworzy drzwi tylko na umówiony sygnał. Laleczka ma jednak głowę na karku. Czuły liścik, wysłany w imieniu Ninon do sentymentalnego Thomsona, sprawi, że niezbyt młoda i żądna miłości kobieta zniknie na jakiś czas za drzwiami solidnego starszego pana. Wtedy... Cóż wtedy? Domyślam się, że panna Rouy weszła, a pan, przeobrażony w nią, wyszedł. Prawdopodobnie sąsiednimi drzwiami, bo zamożny Amerykanin zajmuje trzypokojowy apartament. Ale jakże pan się tam dostał i jak to możliwe, że Cabs nie spostrzegł różnicy; w końcu nie byliście z Ninon identyczni? Ja panu tę scenę odegram powiedział Micky Dubois. Ale proszę mi zdjąć na chwilę kajdanki. Nie, mój drogi, ten numer nie przejdzie odrzekł Merlin. Obydwaj roześmieli się. Były Alain Carpeau wstał z krzesła i ku zdumieniu inspektora zaczął mówić głosem panny Rouy: Proszę... pana... to okropne, straszne... ja nie rozumiem... w tamtym pokoju jest kobieta, taka sama jak ja... Boże, ona stoi z rewolwerem w ręku. Ona go zabije... Na pewno już go zabiła!... Odegrawszy tę scenę, Micky z powrotem usiadł naprzeciw Merlina i powiedział zwykłym głosem: Cabs kompletnie zbaraniał. Nie było czasu na refleksje, każda sekunda mogła zdecydować o powodzeniu lub klęsce. Szybko zapukał do drzwi Patrycji Higgins umówionym szyfrem i ona mu otworzyła... Po chwili dodał lekkim, bagatelizującym tonem: Pytał pan, w jaki sposób znalazłem się u Thomsona? Cóż to za trudność? Zwyczajnie nacisnąłem klamkę i wszedłem. Gdyby drzwi były przypadkiem zamknięte na klucz, nie sądzi pan chyba, że stanowiłoby to dla mnie zasadniczą przeszkodę. Thomson zajmuje trzy pokoje. Mężczyzni starszej daty oczekują kobiet w salonie. Nie to, co ja i pan. Thomson, uprzedzony moim listem, czekał na pannę Rouy; sypialnia była pusta. Naprawdę, nie ryzykowałem. Po wykonaniu zaplanowanego dzieła uszedł pan przez ogród. Dziura w żywopłocie, śmietniki, korytarz przy kuchni restauracyjnej, tylne wyjście wyliczał Merlin. W porządku. Potem przeistoczony w mężczyznę czekał pan niewinnie na telefon biednej Ninon, żeby upewnić się co do przebiegu zdarzeń. Tak. Wyjątkowa kretynka. Ale odważna. Każda jest odważna, kiedy ma na widoku spodnie. Najpierw chciała zaimponować panu, potem wpadł jej w oko Thomson. I ona jemu. Pobierają się. Szczęść Boże powiedział z obrzydzeniem Micky. To byłoby już wszystko. Merlin po każdym słowie robił małą pauzę. Patrzył uważnie w twarz Laleczki. Chociaż nie... mam jeszcze jedną wątpliwość... Micy Dubois nagle spuścił oczy. Mam jeszcze jedną wątpliwość ciągnął inspektor. Carpeau! podniósł głos, używając po raz ostatni nazwiska, które przestało istnieć. Czy pan wie, dlaczego pan wpadł? Czy pan to wie? Gangster Laleczka uniósł głowę. Powiedział szorstko, bez porywczości: Nie wiem. W ciszy, która potem zaległa, słychać było syreny statków, dalekie i przejmujące. A chce pan wiedzieć? Tak. Cały ogień na Laleczkę wyskandował Merlin. To zdanie pana zgubiło. Micky drgnął. Nie wiem, czy w Springfield ten slogan już istniał. Bardzo możliwe, że gangsterzy ukuli go wtedy właśnie, gdy w przebraniu kobiecym Micky Dubios kokietował mężczyzn. Cały ogień na ponętną Laleczkę. A może zrodził się wówczas, gdy policja pierwszy raz poszukiwała młodego bandyty. Albo powstał znacznie pózniej, w Nicei. Micky po latach przygotowywał rozgrywkę z gangiem, nie szczędząc oryginalnych pomysłów dla sławy swego imienia. Być może zdanie "cały ogień na Laleczkę" stworzył, dyktując Cezaremu Pierri denuncjatorski list? Nie wiem, i myślę, że to nieważne. W każdym razie usłyszałem to hasło z pana ust, mój drogi, w pierwszej rozmowie dotyczącej śledztwa. Zaślepiła pana pycha. Wczoraj powtórzył je przez telefon tajemniczy głos, zapowiadający walną rozprawę w "Cacadou". To był alarmowy dzwonek. Moje francuskie ucho, łase na dowcipne sformułowania, przekazało ten okrzyk pamięci; pamięć zaczęła szukać skojarzenie nie przyszło od razu. Dopiero dzisiaj wieczór... Przy zwłokach zamordowanego mężczyzny Toby Terence wypowiedział raz jeszcze znamienny tekst: "Cały ogień na Laleczkę!" Wtedy doznałem olśnienia. Dopiero wtedy. Widocznie taki jest porządek rzeczy, że w decydujących momentach człowiek sprawniej myśli. Jeżeli "cały ogień na Laleczkę", pomyślałem, trzeba się spieszyć... KONIEC [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|