, Diana Palmer Spełnione marzenia 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ja niczego nie próbowałem.
Corrigan zachichotał. Sam miał za sobą burzliwą historię miłosną, więc serdecznie
współczuł Leo. Poza tym, waz, z braćmi i ich Ŝonami, bardzo się cieszył, Ŝe wreszcie w Ŝyciu
Leo pojawił się wątek miłosny. Nawet jeśli nie miał on zbyt idyllicznego przebiegu. Do tej
pory Leo bywał zadurzony, miewał przelotne romanse, ale jeszcze nigdy Ŝadna kobieta nie
zainteresowała go naprawdę. Nigdy jeszcze nie kochał.
A Leo upijający się z powodu kobiety - to była dla braci Hartów nie lada gratka.”
- AleŜ ta Janie ma temperament! - podsumował Corrigan.
- Marilee wygadywała niestworzone brednie - cięŜko westchnął Leo. - Całowałem się
z Janie, więc chętnie uwierzyłem w to, Ŝe to ona rozdmuchała całą sprawę. Czułem się,
jakbym został złapany w pułapkę. A tymczasem to wszystko wymysł Marilee. Tess od razu ją
przejrzała.
- Tess jest bystra - przyznał Corrigan.
- A ja jestem tępy idiota - podsumował Leo z nieszczęśliwą miną. - Myślałem, Ŝe to
Janie ugania się za mną, a tymczasem tak naprawdę robiła to Marilee. I to jak prymitywnie.
Ale ze mnie głąb! - Leo ze złością uderzył ręką w czoło. - Oczywiście dowiedziałem się o
tym ostatni. - Janie miała rację, mówiąc, Ŝe jestem najbardziej zarozumiałym facetem, jakiego
zna. A teraz na scenę wkroczył Harley. Mam za swoje.
- Harley to fajny facet. No i pokazał dziś klasę.
- Nawet mi nie mów! - zawołał Leo.
Właśnie zajechali przed jego okazały dom. Wydawał się taki opustoszały, mimo
zapalonych świateł. Leo wzdrygnął się.
- Czuję się samotny - wyznał nieoczekiwanie.
- Zawsze wydawałeś się całkowicie samowystarczalny.
- Bo tak było. Ale ostatnio wszystko się zmieniło. Nawet nie ma kto mi upiec piernika.
- A Marilee?
- Niech idzie do diabła! - warknął Leo. - Skręciła rękę i prosiła, Ŝebym ją wszędzie
woził. Nie mogłem odmówić.
- Mogłeś. Leo milczał.
- Zawsze moŜesz odwiedzić któregoś z nas - odezwał się Corrigan.
- Wszyscy macie swoje Ŝycie. śony, dzieci.
- Bo jesteśmy od ciebie starsi - pocieszał Corrigan. Jeszcze miesiąc temu nie
przypuszczałby, Ŝe kiedyś będzie to robił. Pogratulował sobie w duchu.
- Nie taki znów ze mnie młodzieniaszek. Mam trzydzieści pięć lat.
- A ja trzydzieści osiem i patrz, jak świetnie się trzymam - próbował Ŝartować
Corrigan. - Dzieci człowieka odmładzają. Jeszcze wszystko przed tobą. A małŜeństwo nie jest
takie złe, jak sądzisz.
- Ja nie zamierzam się Ŝenić - powiedział Leo z uporem.
- Mnie teŜ się tak kiedyś wydawało. Poza tym, dawno temu, kiedy Dorie była w wieku
Janie, uznałem, Ŝe jest niezwykle doświadczoną kobietą i naopowiadałem jej bzdur. Tak się
obraziła, Ŝe minęło osiem lat, nim dała się udobruchać. Pamiętasz, jak się wtedy miotałem? -
Leo przytaknął. - Niektórzy z nas, braci Hart, mają cięŜki charakterek - ciągnął Corrigan. - I
są trochę tępi. Ale na szczęście nasze zidiocenie z czasem mija. Kiedy juŜ przejrzymy na
oczy, potrafimy zachować się z klasą. - Poklepał Leo po ramieniu. - Nie wiem, co takiego
naopowiadała ci Marilee, ale jestem pewien, Ŝe Janie jest tak samo niewinna, jak Dorie w jej
wieku. Nie powtarzaj moich błędów. Nie wierz podłym plotkom. I nie zrań jej.
Leo wysiadł z samochodu. Pochylił się i rzucił gorzko:
- Janie i tak nie zechce mnie więcej widzieć!
- Daj jej trochę czasu. Przejdzie jej.
- Wcale mi na tym nie zaleŜy - odparł Leo buńczucznie. - Po co mi taka smarkula?
- Ale ta smarkula nieźle się zapowiada - odparł Corrigan ze śmiechem. - Ani się
obejrzysz, jak przemieni się w piękną, dojrzałą kobietę. Piękniejszą od Marilee.
Leo głęboko zaczerpnął powietrza.
- To niesamowite, jak w parę minut moŜna sobie schrzanić Ŝycie.
- Fakt - przyznał Corrigan. - Więc tego nie zrób. No, muszę lecieć. Chcę zdąŜyć na
ostatni taniec!
A raczej - Ŝeby podzielić się z braćmi nieoczekiwanymi nowinami. Leo pokręcił
głową. Ostatecznie to jego ukochana rodzinka.
- Jedź ostroŜnie! - zawołał i pomachał bratu na poŜegnanie.
Wszedł do pustego domu i udał się prosto do sypialni. Postanowił więcej tego dnia o
niczym nie myśleć. Zresztą i bez tego postanowienia jego umysł do niczego nie dałby się dziś
zmusić.
Leo ściągnął buty, padł na łóŜko i natychmiast zasnął kamiennym snem pijanego
człowieka.
W drodze powrotnej do domu Janie Brewster milczała.
Harley, który był bardzo wraŜliwy na kobiece łzy, miał ogromną ochotę dać za to w
zęby temu draniowi, Leo Hartowi.
- Szkoda, Ŝe mnie powstrzymałaś - powiedział do Janie.
Dziewczyna uśmiechnęła się słabo.
- Ludzie juŜ i tak plotkują. Ale dzięki za dobre chęci, Harley.
- Hart nieźle się zalał. W Ŝyciu nie wiedziałem go w takim stanie. Nawet piwo pija
rzadko.
Janie w zamyśleniu bawiła się paskiem od torebki.
- A Marilee wyglądała tak, jakby chciała zapaść się pod ziemię. I dobrze jej tak. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl