,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ale z pytaniami poczekam, aż przyschnie Ciekawe, gdzie ich dogonimy... Nastąpiło to przy wyjezdzie na %7łoliborz. - Cudo po prostu - opowiadał Pawełek już w domu, gdzie niecierpliwie czekali na wiadomości Janeczka i Bartek. - Pecha mieli, lewe koło im wysiadło. Na lewym pasie już byli i tam ich gliny dopadły. Myśmy stali za nimi, Rafał udawał, że się tak zaplątał i z grzeczności czeka, aż ruszą, ale o żadnym ruszaniu już mowy nie było. Więc nawet udawał, że im bardzo współczuje. Zaczęli to koło zmieniać i wtedy się porucznik przyplątał, nawet się zdziwiłem, skąd się wziął... - Miał przeczucie - wyjaśniła uprzejmie Janeczka. - Takie jasnowidzenie, że coś im może nawalić, koło na przykład. Ale nie był zadowolony. - Nie był? - zdziwił się Pawełek. - Bo co? - Bo mówił, że wolałby dojechać za nimi aż do meliny. Tego złodzieja będą musieli jutro wypuścić, bo on się udał tylko na przejażdżkę. - Skąd wiesz? - Tak mówił. To znaczy, porucznik miał przeczucie, że on tak będzie mówił. Tak się chciał przejechać, dla przyjemności, albo okropnie się śpieszył, bo dostał pilną wiadomość i złapał byle co, pierwsze, co mu pod rękę wpadło. -Coś takiego...! Fakt, właśnie tak mówił. Podobno sąsiad zadzwonił tam, gdzie on akurat był, i powiedział, że jego żonę, strasznie pijaną, jakiś obcy facet przyprowadził do domu. Więc się zdenerwował do niemożliwości i sam już nie wiedział, co robi... Pod uchylonymi drzwiami kuchni, gdzie Pawełek spożywał kolację, pani Krystyna i ciotka Monika popatrzyły na siebie. Z zapartym tchem podsłuchiwały bezwstydnie od samego początku, ale teraz im się urwało, bo na schodach ukazał się schodzący z góry Rafał. -Podobno deser jest u was... - zaczął. W tym momencie zadzwonił telefon. Pani Krystyna dla zachowania pozorów weszła do kuchni, ciotka Monika cofnęła się i podniosła słuchawkę. -Hej, proszę wszystkich! - zawołała gromko. - Porucznik Wierzbiński pyta, czy jeszcze nie śpimy i czy można wpaść na chwilę! Zaprosiłam go, ale w kuchni się chyba nie zmieści, więc może najważniejsze osoby przejdą do pokoju? - Woda się przed chwilą gotowała - powiedziała Janeczka, złażąc ze stołka. - Oni obaj niech jedzą ten deser do końca, bo inaczej nie będzie z nich żadnego pożytku. Wszyscy pójdziemy do pokoju i na pewno on się napije herbaty. Lepiej mu dać. -Nie mam nic przeciwko częstowaniu gości herbatą, ale dlaczego uważasz, że lepiej? - zainteresowała się pani Krystyna. Janeczka miała chwilowy przypływ lekkomyślności, z którego zbyt pózno zdała sobie sprawę. - Bo wtedy zrobi się towarzyska atmosfera i głupio mu będzie kogoś z nas aresztować - wyjaśniła - A gdyby nie chciał pić, to będzie znaczyło, że jesteśmy podejrzani. Więc w każdym wypadku dobrze, bo się coś wyjaśni. Pani Krystyna powstrzymała cisnące się jej na usta pytanie, dlaczego ktokolwiek z rodziny miałby być podejrzany i aresztowany, uświadomiła sobie bowiem, że chyba zna odpowiedz. Udało jej się opanować nerwowe drgnięcie wewnątrz. Porucznik bardzo chętnie przyjął zaproszenie na herbatę, z czego wynikało, że rodzina państwa Chabrowiczów nie jest zle widziana w oczach prawa. Co najmniej trzy pełnoletnie, odrobinę zaniepokojone osoby doznały dużej ulgi. - Trochę za wcześnie to koło mu wysiadło - powiedział w przestrzeń, siadając przy stole. - Dla złodzieja wypadło szczęśliwie. - A dla panów nie? - zmartwił się Pawełek. -Dla nas wręcz przeciwnie. -Już zrozumieliśmy, jak to jest z tym łapaniem na gorącym uczynku - wtrąciła się Janeczka. - I wiemy, o co chodzi z tą ich meliną. Ona pewnie znajduje się na %7łoliborzu. Może następnym razem jakoś do niej dojadą? Porucznik przestał oglądać przestrzeń, rozciągającą się na etażerce z kwiatami w salonie państwa Chabrowiczów, i przeniósł wzrok na idealnie grzeczną, niebieskooką, jasnowłosą dziewczynkę, wpatrzoną w niego doskonale niewinnym i pełnym współczucia spojrzeniem. Na jego twarzy mignęło coś w rodzaju podziwu, a pani Krystynie, matce dziewczynki, zrobiło się jakby odrobinę niedobrze. Pawełek odchrząknął z lekkim zakłopotaniem. - Te inne adresy - przypomniał zachęcająco. - Te Co to panowie od nas mają. Jeden nażoliborzu pilnujemy i prawie modlimy się,żeby dojechał szczęśliwie. - Aż żałuję, że to koło mu wysiadło. - Zmartwił się Pawełek. właśnie... Tak - odparł uprzejmie porucznik. Jakiegoś pecha mają ostatnio do kół. No, nie wszyscy... - A kto nie? - spytał podejrzliwie Rafał. - Ten polonez na przykład,z którego wysiadał wcześniej wspólnik,opiekujący się odzieżą.Stał przy Bartyckiej i okazuje się, że też był kradziony. Było szczęśliwie. Zgłoszenie sprzed dwóch dni. Również nie miał pecha,bo szans na odzyskanie nie widzimy żadnych i nie wiemy,gdzie garażuje. Nikt za nim nie pojechał,nasz błąd,ale naprawdę mamy za mało ludzi. Siedzący w kącie,w najgłębszym milczeniu, Bartek aż się otrząsnął. Pomyślał, że te ich wszystkie zamiary mają wielki sens. Rozszerzyć zakres działania,dokooptować wspólników, zorganizować całą akcję... Gdyby w ogóle zdążył skoczyć za Pawełkiem,gdyby też z nimi pojechał, mógłby ewentualnie zająć się polonezem... Z drugiej jednakże strony nie dysponował jeszcze odpowiednim narzędziem,a piechotą za sprawnym samochodem przecież by nie leciał... Postanowił rzetelnie przycisnąć Wiesia i cały jutrzejszy dzień poświęcić nodze od stołu... - Oni naprawdę strzelają? - spytała nagle pani Krystyna. Cała rodzina drgnęła silnie i utkwiła w niej wzrok, w którym pojawiła się rozmaita ilość zgrozy Porucznik zachował spokój. - Owszem - potwierdził - Niekiedy Zdarza się, że kradzieże są połączone z rozbojem Bywa czasem tak, że właściciel samochodu zostaje wywleczony przemocą i samochód odjeżdża, albo kierowca wysiada dobrowolnie, bo złodzieje grożą pistoletem - Ruska mafia - podsunął Rafał Porucznik znów się zgodził - Owszem Duża ilość przestępców wjechała w nasze granice Na szczęście rozbój z bronią w ręku, a także nielegalne posiadanie broni są traktowane odrobinę sensowniej niż przejażdżki samochodem i tych przestępców JU%7ł się tak łatwo nie wypuszcza Za to stanowią większe zagrożenie i powodują, że ten proceder staje się coraz bardziej niebezpieczny Janeczka nagle zrozumiała Zgadła, dlaczego porucznik opowiada to wszystko przy tak licznych świadkach Ma nadzieję, że własna rodzina powstrzyma dzieci od ryzykownych wybryków Można powiedzieć, że podstępnie usiłuje związać im ręce i nogi - Tym bardziej potrzebna jest panu pomoc społeczeństwa - zwróciła mu uwagę potępiająco i z wielką naganą - W ogólę nie wiem, co by pan zrobił dzisiaj bez naszego psa Porucznik obejrzał się na zwiniętego w kłębek Chabra, śpiącego na dywanie pod telewizorem Z żalem pomyślał, że trzech takich pomocników bardzo ułatwiłoby całą robotę Niestety, nie było szans na używanie psa bez jego pani i pana - To się zgadza - przyświadczył wzdychając - Wyświadczył nam wielką przysługę, bo ci złodzieje w ogólę nie zorientowali się, że była pułapka Już po dzisiejszym wieczorze powinien dostać medal, albo kilo kiełbasy Gdyby jeszcze potrafił wyjaśnić mi tę zagadkę -Jaką zagadkę" - zaciekawiła się ciotka Monika [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|