, Chmielewska Joanna Janeczka i Pawełek 05 Wszelki wypadek 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ale z pytaniami poczekam, aż przyschnie Ciekawe, gdzie ich dogonimy... Nastąpiło
to przy wyjezdzie na %7łoliborz.
- Cudo po prostu - opowiadał Pawełek już w domu, gdzie niecierpliwie czekali na
wiadomości Janeczka i Bartek. - Pecha mieli, lewe koło im wysiadło. Na lewym
pasie już byli i tam ich gliny dopadły. Myśmy stali za nimi, Rafał udawał, że
się tak zaplątał i z grzeczności czeka, aż ruszą, ale o żadnym ruszaniu już mowy
nie było. Więc nawet udawał, że im bardzo współczuje. Zaczęli to koło zmieniać i
wtedy się porucznik przyplątał, nawet się zdziwiłem, skąd się wziął... - Miał
przeczucie - wyjaśniła uprzejmie Janeczka. - Takie jasnowidzenie, że coś im może
nawalić, koło na przykład. Ale nie był zadowolony. - Nie był? - zdziwił się
Pawełek. - Bo co?
- Bo mówił, że wolałby dojechać za nimi aż do meliny. Tego złodzieja będą
musieli jutro wypuścić, bo on się udał tylko na przejażdżkę. - Skąd wiesz?
- Tak mówił. To znaczy, porucznik miał przeczucie, że on tak będzie mówił. Tak
się chciał przejechać, dla przyjemności, albo okropnie się śpieszył, bo dostał
pilną wiadomość i złapał byle co, pierwsze, co mu pod rękę wpadło. -Coś
takiego...! Fakt, właśnie tak mówił. Podobno sąsiad zadzwonił tam, gdzie on
akurat był, i powiedział, że jego żonę, strasznie pijaną, jakiś obcy facet
przyprowadził do domu. Więc się zdenerwował do niemożliwości i sam już nie
wiedział, co robi... Pod uchylonymi drzwiami kuchni, gdzie Pawełek spożywał
kolację, pani Krystyna i ciotka Monika popatrzyły na siebie. Z zapartym tchem
podsłuchiwały bezwstydnie od samego początku, ale teraz im się urwało, bo na
schodach ukazał się schodzący z góry Rafał. -Podobno deser jest u was... -
zaczął. W tym momencie zadzwonił telefon. Pani Krystyna dla zachowania pozorów
weszła do kuchni, ciotka Monika cofnęła się i podniosła słuchawkę. -Hej, proszę
wszystkich! - zawołała gromko. - Porucznik Wierzbiński pyta, czy jeszcze nie
śpimy i czy można wpaść na chwilę! Zaprosiłam go, ale w kuchni się chyba nie
zmieści, więc może najważniejsze osoby przejdą do pokoju? - Woda się przed
chwilą gotowała - powiedziała Janeczka, złażąc ze stołka. - Oni obaj niech jedzą
ten deser do końca, bo inaczej nie będzie z nich żadnego pożytku. Wszyscy
pójdziemy do pokoju i na pewno on się napije herbaty. Lepiej mu dać. -Nie mam
nic przeciwko częstowaniu gości herbatą, ale dlaczego uważasz, że lepiej? -
zainteresowała się pani Krystyna. Janeczka miała chwilowy przypływ
lekkomyślności, z którego zbyt pózno zdała sobie sprawę. - Bo wtedy zrobi się
towarzyska atmosfera i głupio mu będzie kogoś z nas aresztować - wyjaśniła - A
gdyby nie chciał pić, to będzie znaczyło, że jesteśmy podejrzani. Więc w każdym
wypadku dobrze, bo się coś wyjaśni. Pani Krystyna powstrzymała cisnące się jej
na usta pytanie, dlaczego ktokolwiek z rodziny miałby być podejrzany i
aresztowany, uświadomiła sobie bowiem, że chyba zna odpowiedz. Udało jej się
opanować nerwowe drgnięcie wewnątrz. Porucznik bardzo chętnie przyjął
zaproszenie na herbatę, z czego wynikało, że rodzina państwa Chabrowiczów nie
jest zle widziana w oczach prawa. Co najmniej trzy pełnoletnie, odrobinę
zaniepokojone osoby doznały dużej ulgi.
- Trochę za wcześnie to koło mu wysiadło - powiedział w przestrzeń, siadając
przy stole. - Dla złodzieja wypadło szczęśliwie.
- A dla panów nie? - zmartwił się Pawełek.
-Dla nas wręcz przeciwnie.
-Już zrozumieliśmy, jak to jest z tym łapaniem na gorącym uczynku - wtrąciła się
Janeczka. - I wiemy, o co chodzi z tą ich meliną.
Ona pewnie znajduje się na %7łoliborzu. Może następnym razem jakoś do niej dojadą?
Porucznik przestał oglądać przestrzeń, rozciągającą się na etażerce z kwiatami w
salonie państwa Chabrowiczów, i przeniósł wzrok na idealnie grzeczną,
niebieskooką, jasnowłosą dziewczynkę, wpatrzoną w niego doskonale niewinnym i
pełnym współczucia spojrzeniem. Na jego twarzy mignęło coś w rodzaju podziwu, a
pani Krystynie, matce dziewczynki, zrobiło się jakby odrobinę
niedobrze. Pawełek odchrząknął z lekkim zakłopotaniem.
- Te inne adresy - przypomniał zachęcająco. - Te Co to panowie od nas mają.
Jeden nażoliborzu pilnujemy i prawie modlimy się,żeby dojechał szczęśliwie.
- Aż żałuję, że to koło mu wysiadło. - Zmartwił się Pawełek.
właśnie... Tak - odparł uprzejmie porucznik.
Jakiegoś pecha mają ostatnio do kół.
No, nie wszyscy...
- A kto nie? - spytał podejrzliwie Rafał.
- Ten polonez na przykład,z którego wysiadał wcześniej wspólnik,opiekujący się
odzieżą.Stał przy Bartyckiej i okazuje się, że też był kradziony. Było
szczęśliwie. Zgłoszenie sprzed dwóch dni. Również nie miał pecha,bo szans na
odzyskanie nie widzimy żadnych i nie wiemy,gdzie garażuje. Nikt za nim nie
pojechał,nasz błąd,ale naprawdę mamy za mało ludzi.
Siedzący w kącie,w najgłębszym milczeniu, Bartek aż się otrząsnął. Pomyślał, że
te ich wszystkie zamiary mają wielki sens. Rozszerzyć zakres
działania,dokooptować wspólników, zorganizować całą akcję... Gdyby w ogóle
zdążył skoczyć za Pawełkiem,gdyby też z nimi pojechał, mógłby ewentualnie zająć
się polonezem... Z drugiej jednakże strony nie dysponował jeszcze odpowiednim
narzędziem,a piechotą za sprawnym samochodem przecież by nie leciał...
Postanowił rzetelnie przycisnąć Wiesia i cały jutrzejszy dzień poświęcić nodze
od stołu...
- Oni naprawdę strzelają? - spytała nagle pani Krystyna. Cała rodzina drgnęła
silnie i utkwiła w niej wzrok, w którym pojawiła się rozmaita ilość zgrozy
Porucznik zachował spokój. - Owszem - potwierdził - Niekiedy Zdarza się, że
kradzieże są połączone z rozbojem Bywa czasem tak, że właściciel samochodu
zostaje wywleczony przemocą i samochód odjeżdża, albo kierowca wysiada
dobrowolnie, bo złodzieje grożą pistoletem - Ruska mafia - podsunął Rafał
Porucznik znów się zgodził - Owszem Duża ilość przestępców wjechała w nasze
granice Na szczęście rozbój z bronią w ręku, a także nielegalne posiadanie broni
są traktowane odrobinę sensowniej niż przejażdżki samochodem i tych przestępców
JU%7ł się tak łatwo nie wypuszcza Za to stanowią większe zagrożenie i powodują, że
ten proceder staje się coraz bardziej niebezpieczny Janeczka nagle zrozumiała
Zgadła, dlaczego porucznik opowiada to wszystko przy tak licznych świadkach Ma
nadzieję, że własna rodzina powstrzyma dzieci od ryzykownych wybryków Można
powiedzieć, że podstępnie usiłuje związać im ręce i nogi - Tym bardziej
potrzebna jest panu pomoc społeczeństwa - zwróciła mu uwagę potępiająco i z
wielką naganą - W ogólę nie wiem, co by pan zrobił dzisiaj bez naszego psa
Porucznik obejrzał się na zwiniętego w kłębek Chabra, śpiącego na dywanie pod
telewizorem Z żalem pomyślał, że trzech takich pomocników bardzo ułatwiłoby całą
robotę Niestety, nie było szans na używanie psa bez jego pani i pana - To się
zgadza - przyświadczył wzdychając - Wyświadczył nam wielką przysługę, bo ci
złodzieje w ogólę nie zorientowali się, że była pułapka Już po dzisiejszym
wieczorze powinien dostać medal, albo kilo kiełbasy Gdyby jeszcze potrafił
wyjaśnić mi tę zagadkę -Jaką zagadkę" - zaciekawiła się ciotka Monika [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl