, Glut Donald F Imperium kontratakuje 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Zostawię cię w spokoju, jeśli tylko się odsuniesz. Leia,
zmieszana, zdała sobie sprawę, że rzeczywiście stoi dość
blisko, więc odeszła o krok i spróbowała
zmienić temat:
 Nie sądzisz, że czas zabrać się za statek? Hań
zmarszczył się.
 Jak dla mnie, może być  rzekł zimno nie patrząc na
nią.
Szybko okręciła się na pięcie i wyszła z kabiny. Przez
chwilę Hań stał bez ruchu, odzyskując równowagę. Spojrzał
z zakłopotaniem na milczącego teraz Wookiego i robota,
którzy byli świadkami całego zajścia.
 Chodz, Chewie, wezmy się za to latające krótkie
spięcie  powiedział szybko, aby zakończyć niezręczną
sytuację.
Drugi pilot szczeknął z aprobatą, a potem wyszedł z
kabiny za kapitanem. Wychodząc Hań obejrzał się na
Trzypeo, który ciągle stał w półmroku jakby mu odjęło
mowę.
 Ty też, złota pało.
 Muszę przyznać  mruknął robot z szuraniem
wychodząc z kabiny  że czasami nie rozumiem ludzkiego
zachowania.
Zwiatła myśliwca Luke'a Skywalkera przebijały ciemność
bagnistej planety. Statek zanurzył się głębiej w mętną wodę,
ale wystawał nad jej powierzchnię jeszcze na tyle, że
komandor mógł przenieść z ładowni potrzebne zapasy.
Wiedział, że już niedługo X-skrzydłowiec zatonie jeszcze
głębiej  prawdopodobnie całkowicie. Pomyślał sobie, że
szansę jego przeżycia mogą wzrosnąć, jeśli zbierze jak
najwięcej zapasów.
Było już tak ciemno, że prawie nic nie widział. Usłyszał
jakiś ostry trzask w gęstej dżungli i poczuł zimny dreszcz.
Chwyciwszy pistolet był gotów rozwalić to, co mogłoby
wyskoczyć z dżungli i zaatakować go. Nic takiego się nie
stało, więc z powrotem wczepił broń do kabury i dalej
rozpakowywał sprzęt.
 Gotów do regeneracji zasilania?  spytał Erdwa, który
cierpliwie czekał na własną formę posiłku. Luke wyjął mały
piec rozszczepieniowy ze skrzynki z wyposażeniem i
włączył go, zadowolony nawet ze słabego blasku
wydzielanego przez małe urządzenie grzewcze, wyjął kabel
zasilania i podłączył go robotowi w miejscu, gdzie wystawał
element z grubsza przypominający nos. Kiedy tylko energia
rozpłynęła się po elektronicznym wnętrzu, krępy robot
gwizdem wyraził swoje uznanie.
Luke usiadł i otworzył pojemnik ze spreparowaną
żywnością. Jedząc przemawiał do robota:
 Teraz muszę tylko znalezć tego Yodę, jeśli w ogóle
istnieje.
Spojrzał nerwowo na cienie czające się w dżungli i poczuł
się przestraszony i nieszczęśliwy. Miał teraz więcej
wątpliwości, co do swego zadania.
 To naprawdę jest dziwne miejsce na znalezienie
Mistrza Jedi  rzekł do małego robota.  Ciarki mnie od
tego przechodzą.
Z brzmienia gwizdu robota było jasne, że Erdwa podziela
opinię o tym świecie moczarów.
 Chociaż  ciągnął Luke niechętnie próbując jedzenia
 jest tu coś znajomego. Czuję się, jakbym...
 Czujesz się jakbyś co?
To nie był głos Erdwa! Komandor zerwał się, chwycił
pistolet, okręcił patrząc w mrok i próbując znalezć zródło
tych słów.
Odwracając się, ujrzał małą istotę stojącą wprost przed
nim. Zaskoczony, odstąpił krok do tyłu; wyda
wało się, że to małe stworzenie zmaterializowało się znikąd.
Miało nie więcej niż pół metra wysokości. Nieustraszenie
stało przed górującym nad nim młodzieńcem, trzymającym
budzący grozę pistolet laserowy.
To małe zasuszone coś mogło być w każdym wieku. Jego
twarz była poorana głębokimi zmarszczkami, ale jego elfie,
spiczaste uszy nadawały jej wyraz wiecznej młodości.
Długie białe włosy z przedziałkiem pośrodku opadały po obu
stronach głowy o niebieskiej skórze. Istota była dwunożna,
jej krótkie nogi zakończone były trójpalczastymi, prawie
gadzimi stopami. Była ubrana w szmaty równie szare jak
bagienne opary i tak porwane, że musiały mieć prawie tyle
lat, co ona.
Przez chwilę Luke nie mógł zdecydować się, czy ma być
przestraszony, czy może ma się roześmiać. Rozluznił się,
kiedy popatrzył w te wyłupiaste oczy i wyczuł łagodny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl