,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Azy popłynęły mu po policzkach. Wypuścił z rąk plik notatek, ale nawet tego nie zauważył. ROZDZIAA DWUDZIESTY 6 stycznia 1993 - Jak się czujesz, David? - Lepiej. O wiele lepiej. To była prawda. Głęboko wewnątrz czuł przerazliwy ból, który, jak sądził, nie opuści go do końca życia, podobnie jak nawiedzające go jeszcze sporadycznie nocne koszmary i niespodziewane ataki płaczu, ale ogólnie rzecz biorąc, jego kondycja psychiczna uległa przez ostatnie dziesięć tygodni znacznej poprawie. Czas ten spędził w leżącej na skraju Epping Forest klinice psychiatrycznej doktor Iremonger. Lekarka uśmiechnęła się, pokazując dołki w policzkach na swej, podobnej trochę do chomika, twarzy. Jej uśmiech okazał się na tyle zarazliwy, że David też się uśmiechnął. Była to energiczna i przysadzista, ale czarująca kobieta. David twierdził, że uratowała resztki jego zdrowego rozsądku. - Myślisz, że czujesz się już na tyle dobrze, że możesz nas opuścić? Odpowiedz szczerze, Davidzie. Spojrzał przez okno na poznaczony alejkami przyszpitalny park. Wszystko tu było tak pełne spokoju i ciszy, że jakaś część Davida wcale nie chciała opuszczać tego miejsca. Ale wiedział, że musi to zrobić. Spojrzał na lekarkę. - Już najwyższy czas, żebym znowu zaczął się sam o siebie troszczyć. Zamknęła leżącą na biurku teczkę z papierami i rozpromieniła się. - Tylko skończ wreszcie z tymi bzdurami na temat Richarda Speara. - Zabrzmiało to bardziej jak rozkaz, niż prośba. - Potrafię już się kontrolować - odparł. Po załamaniu, które przeżył przed kamerą, był tak bezsilny, że opowiedział jej wszystko, co leżało mu na sercu. Mówił o Spearze, o tym, jak naprawdę zginęły Lauris i Anna. Oczywiście nie uwierzyła mu. Paranoiczne fantazje stworzone przez podświadomość. Nie mogąc pogodzić się z tym, że twoja córka i żona zginęły przypadkowo, musiałeś znalezć kogoś, kogo mógłbyś obarczyć winą . Tak, to brzmiało rozsądnie. Na jej miejscu na pewno doszedłby do tych samych wniosków. Czasem już sam wątpił w to, co wiedział na temat Speara. Zaczynał przypominać jednego z tych ludzi, którzy zielonym atramentem piszą listy do gazet na całym świecie twierdząc, że satelity zainstalowane na orbicie przez CIA wysyłają na Ziemię zabójcze promieniowanie. Ale zanim na dobre stracił wiarę we własne zmysły, dostał list utwierdzający go w przekonaniu, że nie mylił się, uważając Speara za potwora. Teraz, siedząc przy biurku naprzeciwko lekarki, dotknął wewnętrznej kieszeni marynarki. Usłyszał szelest koperty, szalenie uspokajający dzwięk. - A więc chcesz od razu wrócić do pracy? - zapytała doktor Iremonger otwierając szufladę biurka. Schowała do niej teczkę z dokumentacją choroby Davida. - Czy Capital w ogóle zechce mnie przyjąć z powrotem? To, co się stało, musiało spowodować sporo zamieszania. - Nikt nie ma do ciebie pretensji, Davidzie. Widziałeś te wszystkie sympatyzujące z tobą artykuły w gazetach. Capital dostała ponad tysiąc listów od widzów, którzy życzą ci wszystkiego najlepszego i chcą jak najszybciej zobaczyć cię znów na ekranie. Wszyscy pragną twojego powrotu. Rozmawiałam wczoraj z Calvinem Scottem. - To miło - odparł - ale czułbym się jak eksponat z wystawy dziwolągów, gdybym wrócił tam od razu. Najpierw zrobię sobie parę tygodni wakacji. Zciągnęła usta. - Czy to naprawdę rozsądne, Davidzie? Czy to nie doprowadzi do tego, że znowu pogrążysz się w rozmyślaniach? - Wiele mnie pani nauczyła. Już pogodziłem się z tym, że Anna i Lauris nie żyją i że nic nie mogę na to poradzić. Nauczyłem się doceniać wszystkie wspaniałe lata, które przeżyliśmy razem i być za nie wdzięcznym losowi. - Czy zamieszkasz z powrotem w domu? - Nie od razu. Może za jakiś miesiąc? Teraz jeszcze nie jestem do tego przygotowany. Otworzyła usta, jakby chciała coś dodać, ale zrezygnowała. - W porządku, Davidzie - powiedziała. - Jedz na wakacje i skontaktuj się ze mną, jak tylko wrócisz. Powiem twojemu szefowi, że będziesz gotów stawić się w pracy za dwa tygodnie. Wstała, David podniósł się również. Obeszła biurko i uścisnęli sobie dłonie. - Dziękuję, pani doktor. Jest pani wspaniała. - Ty także. Kiedy zobaczyłam cię po raz pierwszy półtora miesiąca temu, nie sądziłam, że zrobisz takie postępy w tak krótkim czasie. Podeszła z nim do drzwi i otworzyła je. - Dokąd się wybierzesz? - Jeszcze się nie zdecydowałem. - To było świadome kłamstwo. - Przyślij mi kartkę z wakacji. - Z pewnością przyślę. - Znowu skłamał. Doktor Iremonger podejrzewała - i słusznie - co ma zamiar zrobić David. Opowiadał jej przecież o Sammym Mossie. Nachylił się i pocałował ją w policzek, po czym wyszedł i skierował się do recepcji. Wziął stamtąd swoją torbę i wyszedł na zewnątrz, prosto w chmurny, zimowy poranek. Służbowe corrado czekało na niego z kluczykami w stacyjce. To dzięki uprzejmości zarządu Capitalu. Doceniał wielkoduszny gest, ale wolałby inną markę samochodu. Wsiadł, przekręcił kluczyk w stacyjce. Przez ułamek sekundy wydawało mu się, że widzi siedzącą obok Lauris, z głową odwróconą w bok. Zamrugał powiekami i obraz zniknął. Doktor Iremonger pomogła mu pogodzić się z tym, co się stało, nauczyła go prawidłowo przeżywać smutek. Ale prawdziwy cel życia krył się teraz w liście tkwiącym w wewnętrznej kieszeni marynarki. Musi stać się świętym Jerzym. Musi pokonać Smoka. Jedyne, czego mu jeszcze brakowało, to odpowiedniej broni. Wcisnął pedał gazu. Samochód skoczył do przodu, spod kół trysnęła fontanna żwiru. ROZDZIAA DWUDZIESTY PIERWSZY Wszystkie kolory niewłaściwie dobrano. Powierzchnia morza - żółta, zwarta ściana egzotycznych drzew, tworząca tło dla plaży - zgniłozielona, ale najbardziej dziwaczna była czarna jak noc piaszczysta plaża. David wyciągnął z kieszeni kurtki safari paczkę papierosów. Zapalił. Zsunął na oczy ciemne okulary, żeby złagodzić trochę szaleństwo barw. Teraz Cheoc Van wyglądałaby jak każda inna plaża, gdyby nie sampany sunące przez cieśninę Morza Południowochińskiego, oddzielającą najbardziej na południe wysunięty cypel kolonii Macao od subkontynentu Chin. Anna byłaby zachwycona. Ruszył w stronę wody, lawirując między błyszczącymi od olejku do opalania ciałami [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|