,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie zdołał uciec od dziwnego uczucia w tych głębokich wąwozach, zaś artyści dr\ą malując gęste lasy, których tajemniczość jest zarówno odczuciem wzrokowym, jak i duchowym. Ja sam jestem ciekaw, dlaczego byłem tak poruszony tą jedyną samotną przechadzką, jeszcze nim usłyszałem opowieść Ammiego. Gdy zapadł zmierzch, pragnąłem skrycie, aby chmury zgromadziły się na niebie, bo jakiś dziwny lęk zakradł się do mej duszy na widok głębokiej pró\ni na niebie. Nie nale\y mnie pytać o opinię. Nie wiem - to wszystko. Nie miałem kogo spytać, tylko Ammiego, bo mieszkańcy Arkham nie mówią o tych dziwnych dniach, a trzej profesorowie, którzy widzieli aerolit i jego kolorową kulę, ju\ nie \yją. Były inne kule - to nie ulega wątpliwości. Jedna zapewne się wystarczająco po\ywiła i znikła, a druga chyba nie zdą\yła. Z pewnością jest jeszcze w studni - widziałem, \e coś dziwnego działo się z blaskiem słońca ponad kruszącym się ocembrowaniem studni. Wieśniacy twierdzą, \e zniszczenie rozprzestrzenia się co roku o cal, jest więc mo\liwe, \e wcią\ jeszcze kula rośnie albo syci się swoim pokarmem. Jakikolwiek demon się tam czai, niewątpliwe jest jedno, \e musi być osaczony, bo inaczej szybko by się rozprzestrzenił. A mo\e jest przymocowany do korzeni tych drzew, które szarpią powietrze? Jedna z aktualnie obiegających Arkham opowieści mówi o potę\nych dębach, które świecą i kołyszą się nocą w sposób niespotykany wśród drzew. Dlaczego tak się dzieje, tylko Bóg jeden wie. W terminologii materii to, co przedstawił Ammi, mo\na by nazwać zapewne gazem, jednak\e ten gaz podlegał prawom nie istniejącym w naszym kosmosie. Nie był wytworem światów i słońc, które świecą w teleskopach i na fotograficznych płytach naszych obserwatoriów. Nie był to powiew niebios, których ruchy i wymiary nasi astronomowie obliczają albo te\ uwa\ają, \e są zbyt nieograniczone, aby je mo\na było obliczyć. Był to po prostu kolor z przestworzy - niesamowity zesłaniec z nieogarnionych sfer nieskończoności, spoza zasięgu naszej Natury, ze sfer, których samo istnienie oszałamia umysł i pora\a nas czarną ponadkosmiczną otchłanią, jaka otwiera się przed naszymi przera\onymi oczami. Wątpię, a\eby Ammi świadomie mnie okłamywał, nie sądzę te\, aby jego opowieść była tylko fantazją szaleństwa, jak mnie uprzedzali ludzie z miasta. Coś strasznego objawiło się w górach i dolinach wraz z tym meteorem, coś strasznego - choć nie wiem, w jakich proporcjach - wcią\ jeszcze tam istnieje. Ucieszę się, kiedy woda zakryje te tereny. Mam nadzieję, \e do tego czasu nic złego nie przydarzy się Ammiemu. Tyle widział z tej rzeczy - a jej wpływ był tak zdradliwy. Dlaczego Ammi nie mógł się stąd ruszyć? Jak\e jasno pamięta ostatnie słowa umierającego Nahuma: "nie mo\esz się uwolnić... wciąga cię... wiesz, \e coś przybywa, ale to nie ma znaczenia..." Ammi to poczciwy starzec... Kiedy ekipa rozpocznie prace przy tym zbiorniku wodnym, muszę napisać do głównego in\yniera, aby strzegł go czujnie. Nie zniósłbym myśli, \e staje się spopielałym , powykręcanym i kruszącym się monstrum, które trapi mnie ciągle we snach. Autor: Howard Philips Lovecraft [Początek] 11 z 11 2007-08-12 21:03 [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|