,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozwiązuje wszystkich problemów. Wprawdzie wyjaśni się sprawa własności biurka, ale zbyt długo żyła, by się łudzić, że na tym się wszystko zakończy, że wraz z tym definitywnie znikną nieporozumienia między Guyem a dziewczyną. Oboje się wahali, nie mogli się przełamać, by ob- darzyć się całkowitym zaufaniem. Gubili się w domys- łach i wątpliwościach. Może powód był głębszy, może to biurko było tylko pretekstem? Może po prostu nie chcieli sobie zaufać? Kto odgadnie prawdziwą przyczynę? Czy kieruje nimi obawa przed uzależnieniem, przed utratą własnej auto- nomii, tak modne ostatnio wyjaśnienie, lansowane przez prasę kobiecą? A może, co na jej oko było bliższe prawdy, po prostu podświadomie się tego lękają? Tylko czy ma prawo robić im o to wyrzuty? Ze względu na dziecko z całej duszy życzyła im, by znalezli do siebie drogę, by byli razem nie przez rozsądek, ale z miłości. Bo cóż może dać dziecku taki związek bez miłości i wiary, do jakiego życia je przygo- tuje? Zamyśliła się głęboko. Może teraz jest inaczej? Może to już przebrzmiałe, staromodne podejście, nie mówiąc już o tym, że patrzy na życie przez pryzmat swoich gorzkich doświadczeń i własnych błędów. ROZDZIAA DZIESITY Chrissie przebudziła się nagle. Usiadła na łóżku, przyłożyła dłonie do brzucha. Serce biło jej mocno, niespokojnie. Nie miała pojęcia, co wyrwało ją z głębo- kiego snu, skąd brał się ten dziwny, podskórny lęk, który nie pozwalał jej odetchnąć. Instynktownie czuła, że rozwijającej się w niej istotce nie grozi nic złego, nic się z nią nie dzieje. W takim razie, dlaczego rośnie w niej trwoga, przeświadczenie, że stało się coś strasznego? Nie mogła opanować paniki. Było wcześnie rano, przez zaciągnięte zasłony ledwie przebijało światło po- ranka. Zapowiadał się piękny, słoneczny dzień. Nic nie zakłócało ciszy panującej w przytulnie urządzonym pokoju, jaki Laura jej przeznaczyła. Fizycznie czuła się świetnie, wczorajsze przykre wydarzenia nie pozostawi- ły po sobie śladu. Zresztą, ona pewnie ucierpiała znacz- nie mniej niż Guy... Guy... Serce w niej zamarło, zadudniło gwałtownie. Zabrakło jej powietrza i poczuła gwałtowny ból. Już wiedziała: to jemu stało się coś złego. Wiedziała to na pewno. Bez zastanowienia zerwała się z łóżka, biegiem wpadła do sypialni Laury. Potrząsnęła nią mocno. Chrissie, co się dzieje? Coś z dzieckiem? wyma- mrotała obudzona Laura, z trudem otwierając zaspane oczy. Nie, ze mną wszystko w porządku pośpiesznie zapewniła dziewczyna. Chodzi o Guya. O Guya? Laura zmarszczyła brwi, usiadła na łóżku. Co się stało? Czyżby on...? Nie wiem, nie umiem ci tego wyjaśnić. Po prostu wiem, że stało się coś złego, czuję to. Głos jej drżał z niepokoju. Lauro, mam przeczucie, że coś się stało, naprawdę powtórzyła z uporem. Dlaczego tak myślisz? Nie wierzyła jej. Już całkiem się obudziła. Domyślam się, że jesteś zdener- wowana po wczorajszym dniu, to naturalne, biorąc pod uwagę twój stan... Jej stan! Chociaż w jakimś sensie Laura miała rację. Rzeczywiście tak było. Tylko niezupełnie tak, jak sądziła Laura. Boi się o Guya nie dlatego, że nosi jego dziecko, ale dlatego, że go kocha. Jej strach bierze się z miłości, z tego, że... Lauro, proszę cię! powiedziała błagalnie, zerka- jąc na stojący obok łóżka telefon. Zadzwoń do niego. Dobrze przystała Laura. Ale obawiam się, że nie będzie zachwycony budzeniem o szóstej rano. Nie słuchała jej. Instynkt podpowiadał jej, że musi działać, że musi go ratować. Nic jej od tego nie odwiedzie. W napięciu patrzyła, jak Laura wybiera numer. Roz- legł się sygnał, drugi, kolejny... Pewnie śpi jak zabity po lekach, którymi go nafa- szerowali w szpitalu powiedziała uspokajająco. Wiem, że się o niego martwisz dodała miękko, odkładając słuchawkę. Ale przecież sama słyszałaś, jak lekarz mówił, że już nic mu nie grozi, że nic mu nie będzie. Lauro, proszę cię... wydusiła przez ściśnięte gardło Chrissie. Umierała z niepokoju. Wiem, że coś się stało. Odwróciła się zrezygnowana i ruszyła do wyjścia. Dokąd idziesz? znużonym głosem zapytała Lau- ra. Ubiorę się i pojadę do Guya odparła z desperacją. Dobiegło ją głębokie westchnienie Laury. Dobrze już, poczekaj. Pojadę z tobą niechętnie zdecydowała Laura. Ale nie zdziw się, jeśli nie przywita nas z otwartymi rękami. W końcu jest bardzo wcześnie. Rzadko zdarzało się jej oglądać świat o tak wczesnej porze. W innych okolicznościach pewnie zachwyciłaby się świeżością i pięknem poranka, poczuciem harmonii z naturą, ale teraz miała myśli zaprzątnięte czym innym. Przelotnie zerknęła na kilka gęsi podrywających się znad [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|