,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cjentów zapomina o izbie przyjęć, jak tylko przeniosą się na oddział. Bo ja... Alyssa obracała w palcach długopis. Myślałam, że zastanę doktora Delgato. Zaglądał do mnie w środy, aby dowiedzieć się, jak mi idzie. Zroda to mój dzień ważenia. Bardzo chciałam mu powie- dzieć, że ważę czterdzieści dwa kilo. Doktor Delgato ma dzisiaj wolny dzień odparła Harriet, a w oczach Alyssy zalśniły łzy. Bo w zeszłym tygodniu zrzuciłam dwieście gra- mów... Chciałam mu powiedzieć, że już przytyłam. Powiesz mu, jak będzie w szpitalu. To znaczy kiedy? Nie wiem skłamała Harriet. Ale na pewno wpadnie do ciebie, jak tylko będzie mógł. Doktor Delgato lubi wiedzieć, co dzieje się z jego pacjentami, więc jeśli powiedział, że cię odwiedzi, to na pewno to LEKARZ Z MARZEC 95 zrobi. Skrzywiła się, spoglądając na zegarek. Alysso, pora na mnie, a i twoje pół godziny też się kończy. Zależało jej na tym, by zabrzmiało to szorstko. Lubiła Alyssę, ale nie chciała angażować się w coś, do czego nie miała uprawnień. Przeklęty Ciro! syknęła wściekła, że sprawił pacjentce zawód. Dlaczego nie zaszłaś do mnie? zapytał Ciro, wchodząc do jej mieszkania. Myślałem, że zamówi- my coś u Chińczyka... Jadłam w pracy. Pracowicie zmywała kuchen- ny blat, mimo że dopiero co weszła do domu, a wcześ- niej całe mieszkanie zostało posprzątane. Było bar- dzo spokojnie, więc zamówiłyśmy pizzę. Ale ty coś sobie zamów. Nie jestem głodny. Przechadzał się ze zmarsz- czonym czołem, ponieważ wydało mu się podejrzane, że Harriet nie przyszła na jego piętro ani nie zadzwoni- ła, że już jest u siebie. Zrobić ci drinka? Nie, dziękuję. Teraz starannie wycierała lśnią- cy zlew. Jak minął ci dzień? Przyjemnie. Co robiłeś? Nic ciekawego. Wychodziłeś? Nie. Kłamie. Odwracając się w jego stronę, zauważyła, że drgnęła mu powieka. Harriet, o co ci chodzi? Powiedziałem ci rano, że 96 CAROL MARINELLI będę pisał listy i może wyjdę na plażę. Dzwoniłaś do domu i mnie nie zastałaś? Nie! Zdrzemnąłem się. Byłem wykończony... Mrugając powiekami, hamowała łzy. Nie będzie płakać, chociaż w głowie jej się nie mieści, że czło- wiek, któremu zaufała, którego uwielbia, który wie, przez co przeszła, tak ją potraktował. Widziałam się z Alyssą powiedziała tonem wyrzutu. Było jej przykro, że jej nie odwiedziłeś. Ach, to o nią ci chodzi! Podobno przychodziłeś do niej w każdą środę, wtedy kiedy jest ważenie. Chciała ci zakomunikować, że przybrała na wadze. To dobrze. Zdecydowanie nie podobał mu się jej ton. Była bardzo zawiedziona. Miałem wolne. Pierwszy wolny dzień od dwóch tygodni. Wytłumaczyłaś jej to? Tak, ale to ty powinieneś ją o tym uprzedzić. Skoro zawsze wpadałeś do niej w środy, wiedziałeś, że i dzisiaj będzie na ciebie czekała. Nareszcie mogła dać ujście złości, która w niej się gotowała od samego rana. Nie wolno składać obietnic, których nie można dotrzymać ciągnęła. Nie wolno obiecywać, że się komuś pomoże, jeśli nie zamierza się tego robić. Czy tak trudno było powiedzieć jej w zeszłym tygodniu, że w tę środę nie pracujesz? Dobrze wiesz, jak szybko tacy pacjenci się uzależniają. Wiem także i to, że tacy pacjenci potrafią dosko- LEKARZ Z MARZEC 97 nale manipulować opiekunami. Nie odwiedzam jej w środy, odwiedzam ją raz w tygodniu i ostatni raz rzeczywiście wypadł w środę. Mhm. Czuła, że traci grunt pod nogami. W poniedziałek rozmawiałem z jej terapeutką i ustaliliśmy, że moje wizyty powinny być coraz rzad- sze. W tym tygodniu ma to być czwartek, w przyszłym piątek, a w następnym w ogóle u niej się nie zjawię. Masz rację, kiedy ją przyjmowaliśmy, była tak prze- straszona, że łatwo było cokolwiek jej obiecywać, ale podszedłem do tego bardzo poważnie. Moja siostra zawdzięcza życie pewnej amerykańskiej pielęgniarce, która potrafiła do niej się przebić i nakłonić ją do przyjęcia pomocy. Może pomagam Alyssie z niewłaś- ciwych pobudek, może w ten sposób spłacam jakiś wyimaginowany dług, ale zdecydowanie nie można mi zarzucić, że zapominam o pacjentach albo... Przepraszam. Powinnam była to wiedzieć. Harriet, co się stało? To nie o Alyssę chodzi, prawda? Tak. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Ciro, co tyle razy próbowałeś mi powiedzieć przez tych kilka tygodni? Harriet, jest już pózno, a ty jesteś zmęczona i zdenerwowana. To nie najlepsza pora... Pora jest bardzo dobra. Odważnie spojrzała mu w oczy, gotowa wysłuchać wszystkiego, co miałby jej do powiedzenia. Wspomniałeś, że jesteśmy w róż- nych miejscach. Owszem. Teraz on wyglądał na speszonego. Nie przeczuwałem, że to się stanie tak szybko. Kiedy 98 CAROL MARINELLI pierwszy raz cię pocałowałem, powiedziałem, że nie powinniśmy się spieszyć. Wcześniej należało pozałat- wiać najprzeróżniejsze sprawy... I pewnie byśmy to zrobili, gdyby jakiś małolat nie postanowił wykąpać się na golasa, przy blasku księżyca. Uśmiechnęła się blado. Co chciałeś mi powiedzieć? powtórzyła wbrew sobie, przygotowa- na na najgorsze. Lecz to, co usłyszała, było jak policzek, mimo że w jego oczach dostrzegła łzy. Czuła, że on nie gra jak Drew, lecz że cierpi podobnie jak ona. Przyjeżdżając do Australii, nie przewidywałem, że coś takiego się stanie... Ale się stało. Harriet, nie wiem, czy dojrzałem do stabilizacji. Jest tyle... Ciro szepnęła, po raz ostatni spoglądając w je- go ciemne oczy. Rozumiem wykrztusiła, uśmie- chając się przez łzy. On jednak nie dał się zwieść. Harriet, nie udawaj, że jesteś taka dzielna. Otarła oczy i odwróciła wzrok. Przeżyłam rozpad długotrwałego i trudnego związku, przeżyłam to, co o tym napisano w gazetach, przeżyłam plotki w szpitalu... Dumnie uniosła gło- wę. Przeżyję też koniec wakacyjnego romansu. Było miło. Miło? Było cudownie. Kaszlnęła. Dałeś mi wszyst- ko, czego potrzebowałam najbardziej. Ale się skoń- czyło. LEKARZ Z MARZEC 99 I jesteś z tego zadowolona? Zdumiewało go, że kobieta potrafi tak spokojnie reagować. Po prostu mówisz, że to koniec! Patrzył na nią, jakby jej nie poznawał. Sam tak mówiłeś: jak koniec, to koniec. Otrzepała dłonie jego gestem. Skurczyła się w so- bie, widząc, że Ciro zmierza ku niej. Jeśli jej dotknie, ona się rozsypie. Idz już. Musimy porozmawiać. Nie ma o czym. Jej nieugięta postawa kazała mu zatrzymać się w pół kroku. Miałam bardzo mę- czący dzień. Chcę iść do łóżka. Sama. Tej książki nie miałbyś ochoty czytać po raz drugi. Harriet, proszę cię, czy przynajmniej możemy zostać...? Przyjaciółmi? Pokręciła głową. Wystarczy, że będziemy przyzwoicie się zachowywać. Dobrze? ROZDZIAA JEDENASTY Ani na chwilę nie można się wyluzować. Sprawdzanie sprzętu do reanimacji jest zajęciem nudnym, lecz koniecznym, ale nieustanna paplanina Charlotte działała Harriet na nerwy. Bo zobacz sama ciągnęła stażystka. Będąc z takim pięknym samcem, ma się nieustającą świado- mość rywalizacji i przy okazji każdej kłótni trzeba pamiętać, że setki bab tylko czekają, żeby go pocie- szyć. Charlotte! wycedziła przez zęby Harriet. Mał- żeństwo nie polega na rywalizacji, na tym, że przez dwadzieścia cztery godziny na dobę trzeba pięknie wyglądać albo nie wolno powiedzieć, co się myśli, z obawy, że facet pójdzie do innej. Małżonkowie po- winni być partnerami. Ale skończmy już tę rozmowę o Drew i zajmijmy się sprawdzaniem sprzętu. Ja nie mówiłam o Drew! Harriet, ja nie jestem [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|