,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie możesz brać tego na siebie. To ja powinnam mieć dosyć rozumu, żeby odejść, zanim poczuÅ‚am siÄ™ tak zle. To ja zdecydowaÅ‚am, że nie odejdÄ™ i musiaÅ‚am przecierpieć konsekwencje swojej decyzji. - Ja lepiej znam nasz klimat i powinienem byÅ‚ siÄ™ tobÄ… zaopiekować. - Przecież bardzo mi pomogÅ‚eÅ›, byÅ‚eÅ› dla mnie miÅ‚y i wspaniaÅ‚y. ChwyciÅ‚ jej palce i pocaÅ‚owaÅ‚ je. - Arlene, jestem dumnym, upartym mężczyznÄ…. Z determinacjÄ… walczÄ™ o to, czego chcÄ™. Nie oszukuj siÄ™, że jest inaczej. Przesunęła palcami po jego piersi. - Chcesz mnie? - Tak. - WiÄ™c mnie wez. To byÅ‚a straszliwa pokusa. Przez chwilÄ™ milczaÅ‚. - Nie. Nie tu. Nie teraz. - WiÄ™c gdzie? Znów na chwilÄ™ zamilkÅ‚. ZastanawiaÅ‚ siÄ™. MógÅ‚ jÄ… zabrać do siebie. Tam byliby caÅ‚kowicie sami. W jego rodzinie panowaÅ‚a niepisana zasada, że bez 44 S R zaproszenia nie odwiedza siÄ™ innych domów. Ale ktoÅ› mógÅ‚ ich zobaczyć w samochodzie, a on nie życzyÅ‚ sobie domysłów, jakie by to wzbudziÅ‚o. MógÅ‚ też zabrać jÄ… do hotelu. Ale to za bardzo przypominaÅ‚oby tandetne spotkanie na jednÄ… noc, a on już dawno temu obiecaÅ‚ sobie, że nie zniży siÄ™ do takich sposobów. PozostawaÅ‚o wiÄ™c tylko to, co chyba byÅ‚o najmÄ…drzejsze, to znaczy nie zrobić nic. W ten sposób zresztÄ… oszczÄ™dziliby sobie bólu zerwania, gdy nadejdzie moment jej powrotu do Kanady. Zrób tak, nalegaÅ‚o jego sumienie. Aagodnie siÄ™ z niÄ… pożegnaj i odejdz, zanim zÅ‚amiesz jej serce. - MogÅ‚abyÅ› pojechać ze mnÄ… do Paryża - powiedziaÅ‚ niespodziewanie nawet dla siebie. - Nie stać mnie na to. - Mnie stać. PoczuÅ‚, że ona siÄ™ odsuwa. - Nie wezmÄ™ od ciebie pieniÄ™dzy. - Nie musisz. BÄ™dÄ™ leciaÅ‚ prywatnym samolotem. A w hotelu mam swój apartament. - A co z Gail? Nie mogÄ™ jej tak tu zostawić. UsÅ‚yszaÅ‚ w jej gÅ‚osie tÄ™sknotÄ™. - Spotka siÄ™ z tobÄ… w niedzielÄ™ w Paryżu i stamtÄ…d polecicie razem do domu. - Mamy bilety na sobotÄ™, przez Rzym, nie przez Paryż. - Cara, bilety można zawsze zmienić - powiedziaÅ‚, wyprowadzajÄ…c samochód na szosÄ™. - Wszystko można zaÅ‚atwić, jeżeli siÄ™ tego bardzo pragnie. W Å›wietle deski rozdzielczej widziaÅ‚ jej zaciÅ›niÄ™te usta. Zawsze tak robiÅ‚a, gdy gÅ‚Ä™boko siÄ™ nad czymÅ› zastanawiaÅ‚a. - Tego nie jestem pewna - powiedziaÅ‚a w koÅ„cu. - Ale jestem pewna, że pragnÄ™ ciebie. 45 S R Arlene byÅ‚a caÅ‚kowicie pewna, że dokÅ‚adnie wie, czego chce i co dostanie: jeden cudowny weekend z Domenikiem, najbardziej ekscytujÄ…cym mężczyznÄ…, jakiego w życiu poznaÅ‚a. Bo on wprawdzie nie powiedziaÅ‚ tego wyraznie, ale nie byÅ‚a na tyle naiwna, by wierzyć, że obiecuje jej coÅ› ponad to. Ale gdy siÄ™ dowiedziaÅ‚, że nigdy nie byÅ‚a w Paryżu, zmieniÅ‚ plany i zaproponowaÅ‚, by wylecieli z Sardynii już w Å›rodÄ™. MógÅ‚by jej wtedy pokazać miasto, zanim zacznie siÄ™ konwencja. ByÅ‚a nieprzytomna ze szczęścia na myÅ›l, że spÄ™dzi z nim cztery peÅ‚ne dni i noce, a jeżeli nawet cichy wewnÄ™trzny gÅ‚osik ostrzegaÅ‚ jÄ…, że może siÄ™ to dla niej zle skoÅ„czyć, nie sÅ‚uchaÅ‚a go. W dniu, w którym odziedziczyÅ‚a winnicÄ™, zerwaÅ‚a z ostrożnoÅ›ciÄ…. Arlene myÅ›laÅ‚a, że zatrzymajÄ… siÄ™ w skromnym hotelu i wystarczy jej pieniÄ™dzy na karcie, by opÅ‚acić pobyt. Gdy kierowca, który na nich czekaÅ‚ na lotnisku, przywiózÅ‚ ich na miejsce, zrozumiaÅ‚a, jak bardzo pÅ‚onne byÅ‚y jej nadzieje. To byÅ‚ legendarny Ritz. Nawet ona wiedziaÅ‚a, że to jeden z najdroższych i najbardziej luksusowych hoteli na Å›wiecie. ChwyciÅ‚a Domenica za ramiÄ™ i zmusiÅ‚a do zatrzymania siÄ™. - Konwencja odbÄ™dzie siÄ™ tutaj? - Nigdy nie mieszkam tam, gdzie odbywa siÄ™ konwencja - wyjaÅ›niÅ‚ jej. - Za tÅ‚oczno, za haÅ‚aÅ›liwie, żadnej prywatnoÅ›ci. - Ale mnie nie stać na zamieszkanie tutaj! - Mnie stać. - Nie o to chodzi. - WiÄ™c o co? - Mam swojÄ… dumÄ™. Nie chcÄ™, żebyÅ› pÅ‚aciÅ‚ za mój pobyt. Domenico spojrzaÅ‚ wymownie na tÅ‚umy wypeÅ‚niajÄ…ce foyer. - Arlene, nie bÄ™dziemy o tym rozmawiać tutaj. Zaczekaj, aż zostaniemy sami. Sami zostali dopiero wtedy, gdy znalezli siÄ™ w apartamencie Domenica, ciÄ…gu pokoi z oknami wychodzÄ…cymi na plac Vendôme. Luksus tego apartamentu odebraÅ‚ 46 S R jej gÅ‚os. Eleganckie antyki, bezcenne dzieÅ‚a sztuki, obrazy, perskie dywany. Nigdy w życiu nie widziaÅ‚a czegoÅ› tak wykwintnego, a co dopiero mówić o mieszkaniu w takich wnÄ™trzach! OszoÅ‚omiona, odwróciÅ‚a siÄ™ do Domenica. - Co ja tu robiÄ™? - To - powiedziaÅ‚ i pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ…. ByÅ‚ to dÅ‚ugi, cudowny pocaÅ‚unek. PróbowaÅ‚a nie stracić gÅ‚owy, zachować siÄ™ zgodnie ze swoimi zasadami. Ale chociaż Ritz byÅ‚ czymÅ› wyjÄ…tkowym, nie umywaÅ‚ siÄ™ nawet do Domenica, gdy ten roztoczyÅ‚ caÅ‚y swój urok. MogÅ‚a bez żalu zrezygnować z bogactw i luksusu, ale nie mogÅ‚a zrezygnować z niego. Jednak próbowaÅ‚a. OdsuwajÄ…c siÄ™, szepnęła: - To nie jest odpowiednie miejsce dla mnie. - WiÄ™c idz - powiedziaÅ‚, mocniej jÄ… przytulajÄ…c, Å‚apiÄ…c jÄ…, jak w puÅ‚apkÄ™, w krÄ…g swojej magnetycznej aury. - Nie rozumiesz... - Czego nie rozumiem, Arlene? - wyszeptaÅ‚, przeciÄ…gajÄ…c jej imiÄ™. Znów byÅ‚a oczarowana. - BojÄ™ siÄ™. To nie jest mój Å›wiat. Nie wiem, gdzie to wszystko mnie doprowadzi. - WiÄ™c bójmy siÄ™ razem, bo ja też tego nie wiem. Westchnęła bezradnie. - Ty chyba nie wiesz, co to strach. JesteÅ› niezwyciężony. PokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
Podobne
|