,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dzikich mieszkańców puszcz cechowało więcej przesądów, tabu i zakazów niż stygijskich kapłanów. Barbarzyńcy nie mieli zielonego pojęcia, jak się bawić w cywilizowanym towarzystwie. Mimo swego prymitywizmu i nieokrzesania nosili się jednak jak rodowa szlachta. Trzeba było uważać, by nie urazić ich naiwnej godności, jeśli nie chciało się skończyć z rozwaloną czaszką. Regnard dobrze posiadł tę umiejętność. Ocenił, że na razie niezle radził sobie z nowym towarzyszem, skoro nie wylądował pod stołem z przetrąconym karkiem. Nie minęło wiele czasu, a nieokrzesany osiłek sprawił swoimi warknięciami i pomrukami, że kąt oberży, w którym siedział, obchodzono szerokim łukiem, jak gdyby celowo tworzono dla niego bezpieczną enklawę. Regnard zostawił go, siedzącego w ciemnym rogu z posępną miną nad piwem, i ruszył z niedzwiedzią skórą, by przehandlować ją u miejscowego futrzarza. Wrócił, a u jego boku pobrzękiwał solidnie napełniony trzos. Oświadczył bez wdawania się w zbędne szczegóły, że zyskali dosyć pieniędzy na podróż. Stwierdził, że musi spędzić popołudnie na zgromadzeniu zapasów, jeżeli mieli wyruszyć następnego ranka. Drogę w głąb Brytunii odbyli w środku jesieni. W kraju znać było dostatek. Wojna domowa zakończyła się dość szybko, nie spowodowała dalszych pustoszeń ani nie utrudniła siewu ozimin. Zwycięstwo nowej królowej było dość świeże, by lud miał zwątpić w jej mądrość i łaskę nowej bogini. Spichlerze i piwnice pękały w szwach. Po polach niósł się brunatny, słodkawy dym wypalanych ściernisk. W płytkich kadziach bosonogie dziewczęta udeptywały winogrona. Okap każdej chaty obwieszony był dyniami, kolbami kukurydzy, grubymi sznurami czosnku i cebuli oraz tłustymi kiełbasami. W zajazdach i wiejskich obejściach wędrowców częstowano wystawnymi posiłkami; Nawet w rzadko zaludnionych okolicach, gdzie trudno było o jadło i miejsce do spania, z reguły Regnard zdołał kupić lub wyprosić, a Conan ukraść lub upolować zapasy na dalszą drogę. Wędrowcy zatrzymywali się zwykle w chatach, stawianych po wsiach na noclegi dla cesarskich heroldów. Regnard dostawał najczęściej ławę koło pieca w izbie paradnej, Conana zaś ze względu na pospolity wygląd i strój lokowano na strychu z sianem lub w kącie stajni. Zależnie od oberżystów, pożywiali się przy gościnnym stole lub na kuchennych schodach. Trafiały się im i lepsze rozrywki: pijatyki i całonocne zabawy z gośćmi i dziewkami służebnymi. Tymi ostatnimi zajmował się wyłącznie Regnard. Conan przez całą drogę narzucił sobie posępną samotność. Na szczęście barbarzyński łowca był krzepki i nawykły do ciężkiej pracy. Nie narzekał, że przypadło mu w udziale dzwigać większość zapasów żywności i dobytku. Zdarzały się nawet dni, gdy musiał dzwigać Regnarda na własnych barkach lub bronić go przed rozwścieczonymi oberżystami i partnerami od gry. Umiejętności barbarzyńcy w walce przechodziły dostatecznie ciężkie próby, gdy w głębi lasu lub nocą natrafiali na zasadzki rozbójników. Aotrowie nic na tym nie zyskiwali, a nawet tracili - odrąbane kończyny lub zabitych kamratów. Wszelako ogólnie biorąc, podróż przebiegła pomyślnie. Aaskawa pora roku i powszechne dobre samopoczucie ludności po zwycięstwie buntowników - wszystko to sprawiło, że Regnarda i jego nieokrzesanego towarzysza przyjmowano przyjaznie. Gundarczyk bez skrupułów wykorzystywał ufność, którą go obdarzano, znajdując drogę do serc i sakiewek napotykanych prostaczków. Conan jednakże pozostał do końca ponury i zacięty, przy każdej okazji pogrążając się w samotnych rozmyślaniach o jemu tylko znanych smutkach. XIV Maleńka uzurpatorka Zdążający na poranne posłuchanie u królowej książę Clewyn mozolnie przemierzał pałacowe przedpokoje. Szedł powoli, wcale nie ze względu na swój podeszły wiek - co chwila przystawał, by wymienić komplementy i ploteczki z mnóstwem dworskich urzędników. Wiedział z doświadczenia, że tego rodzaju kontakty mogą być przydatne w życiu, chociaż teraz opózniały spotkanie z władczynią. Traktował drobne uprzejmości jako smar wspomagający harmonijny ruch trybików pałacowej machinerii. Niepewny status Clewyna na dworze - jako przeżytku z czasów poprzedniego władcy, mimo że popadł w niełaskę i został wypędzony za granicę - sprawiał, że książę nie unikał kontaktów z pośledniejszymi rangą. Wręcz przeciwnie, gdy awansował do pozycji aktualnego faworyta królowej, każdy niemal starał się zaskarbić jego przychylność. Dlatego też po drodze ze swojej sypialni do alkierza władczyni książę Clewyn wdawał się w pogawędki z dworzanami najróżniejszego pokroju: radcami, eunuchami, kurtyzanami, oficerami, kapłanami, posłami, emisariuszami, nawet wyższej rangi służącymi i niewolnikami. Dbał, by wszystkie spotkania kończyły się w kordialnej atmosferze, starając się o zachowanie własnej pozycji w nieokreślonej, mętnej sytuacji politycznej, w której jedno wypowiedziane nie w porę słowo mogło oznaczać banicję lub śmierć. Książę lubował się zresztą w intrygach. Torował sobie drogę w niejasnych politycznych układach równie zręcznie jak pstrąg w młyńskim strumieniu. Powtórnie zdołał dotrzeć w pobliże centrum władzy. Po wielu latach spędzonych na praktykowaniu dyplomacji, czuł siew swoim żywiole. %7łył pełnią życia w rodzinnym mieście Sargossie, starając się, by jego głos ważył na losach olbrzymiego imperium. Gdy dotarł wreszcie do wielkiego przedsionka, trybun wskazał mu fotel i polecił czekać. Odziany w regulaminowy strój sługa zniknął za pozłacanymi drzwiami buduaru królowej, wrócił po paru chwilach i skinieniem głowy dał znak księciu, że może wejść. Twarz [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|