,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
testy? - Szczęściarz z ciebie. Trzymaj. - Brandon sięgnął do notatek i podał Jake'owi kilka złączonych kartek. Kari zamarła. Brandon dawał Jake'owi testy z chemii! To oszustwo! Zacisnęła pięści i patrzyła, jak chłopcy odchodzą. Powstrzymała łzy gniewu. A już zaczęła myśleć, że Brandon jest inny! Teraz z powrotem przekonała się, że to tylko zidiociały kretyn i w dodatku oszust! 64 ROZDZIAA DZIEWITY W niedzielę rano Kari otworzyła kopnięciem drzwi do garażu i wrzuciła do szafki śpiwór. Gdyby nie złość jaką czuła na Brandona, mógłby to być wspaniały wyjazd. Próbował z nią porozmawiać przez cały tydzień, ale ona stanowczo odmawiała. Do klasówki z chemii zakuwała więcej niż zwykle, żeby w piątek wypaść lepiej. Nadal trudno jej było uwierzyć, że Brandon dał Jake'owi testy. Od początku nie myliła się co do niego. Już nigdy nie zada się z żadnym sportowcem. Choćby najprzystojniejszym i najmilszym. Zanim weszła do domu, wrzuciła do pralki brudne ubrania. Z wyjazdem nic się nie układało. Wysiłki Kari, żeby namówić mamę na wycieczkę spełzły na niczym. Nie działały żadne argumenty, więc Kari wreszcie się poddała. Powiedziała sobie, że pózniej będzie się martwiła, czy pan Duncan zadzwoni. Na nieszczęście właśnie zrobiło się pózniej. Zastanawiając się, jak to było podczas jej nieobecności, Kari poszła do kuchni. Zatrzymała się i pociągnęła nosem. Coś wybornie pachniało - jak pieczone ciasteczka. W tym momencie otworzyły się drzwi do pokoju. - Babcia! - krzyknęła Kari, rzucając się jej na szyję. - Co ty tu robisz? 73 - Cześć, kwiatuszku. Miło cię widzieć. - Zauważyła zakłopotanie Kari i dodała: - Zapomniałaś, że mama pojechała na konferencję do Nowego Orleanu? - A tak, teraz już pamiętam. Ale ona chyba miała się zacząć jutro. Babcia wyjęła z piecyka tackę z czekoladowymi ciasteczkami. - Postanowiła pojechać wcześniej i poprosiła, żebym poczekała aż wrócisz z wycieczki. Spodziewałam się ciebie dopiero wieczorem. Kari wyjęła z lodówki kartonik z mlekiem i nalała sobie do szklanki. - Straszna pogoda. Powinno się wyjeżdżać wcześniej, zanim zrobi się tak sucho i gorąco. Z gorącym ciasteczkiem w garści usiadła przy stole. - Jak zwykle wspaniałe - powiedziała pakując je do buzi. Cieszyła się, że widzi babcię, ale chciała jak najszybciej dowiedzieć się, czy panu Duncanowi udało się zaprosić mamę na kolację. - Dobrze, że mama sobie jeden dzień odpocznie, zanim się zacznie ta konferencja - powiedziała babcia. - Cieszę się, że pojechał z nią ten miły pan Duncan. Wygląda na to, że dobrze się ze sobą czują. Kari aż się zakrztusiła. To chyba jakaś pomyłka! Przecież mama nie mogła wyjechać do Nowego Orleanu z panem Dun-canem! - Babciu, jesteś pewna, że nazywał się Duncan? Chad Duncan? - Tak, moja droga, jestem pewna. On wygląda na takiego opiekuńczego. Dobrze, że mama nie musiała jechać sama. - Przepraszam babciu! - Kari złapała jeszcze jedno ciasteczko i pomknęła po schodach do swojego pokoju. W pierwszym odruchu chciała zadzwonić do Brandona, ale ponieważ na niego była wściekła, zdecydowała się na telefon do Wendy. Gdy ta odebrała, Kari nie powiedziała nawet cześć. - Wendy, to poważna sprawa - jęknęła. - Jest u mnie babcia. 66 Właśnie mi powiedziała, że mama pojechała do Nowego Orleanu z panem Duncanem. Wendy jęknęła. - Chyba nie myślisz... - Właśnie dokładnie tak myślę. - Kari rzuciła się na łóżko. -Wszystko zmierza do ślubu. Och, Wendy, muszę temu zapobiec! - Być może już jest za pózno. - Muszę próbować. - Kari zaczynała panikować. - Jadę do Nowego Orleanu. Muszę ich poszukać. Możesz pożyczyć samochód i mnie tam zawiezć? - Niestety. Chciałabym, ale jadę ze starszymi do cioci i wujka. Właśnie się szykujemy. - Nie możesz się jakoś wykręcić? - Nie ma mowy. To rodzinne zebranie z okazji urodzin cioci. Poproś Brandona. Może on cię podrzuci. - Brandona?! %7łartujesz - wybuchnęła Kari. - Prędzej umrę! - Spróbuj zapomnieć o tym co było - zaproponowała Wendy. - Brandon ma samochód i prawdopodobnie jest tak samo wstrząśnięty jak ty. - Chyba masz rację - odparła na koniec Kari. - Muszę lecieć. Zadzwonisz do niego, okay? Po odłożeniu słuchawki Kari długo wpatrywała się w aparat. Nie podobała jej się myśl o dzwonieniu do Brandona, a już w żadnym wypadku wspólna z nim jazda do Nowego Orleanu. Ale jak się tam inaczej dostać? Zanim wykręciła jego numer, zadzwoniła najpierw do hotelu, w którym miała nocować mama, ale na liście gości nie było ani pani Cortland, ani pana Duncana. Może zameldowali się pod fałszywymi [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|