,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zależy, nawet jeśli było to ciepło przyjaźni, która janessa+anula 66 łączyła go z jej bratem. Ale zrozumiała, stojąc blisko niego, że to tylko żądza. - Jeśli będziemyteraz uprawiać seks, możemypo- temporozmawiać? - spytała. Cofnęła się o krok, gotowa uciec, ale złapał ją za rękę. Musiała zdjąć tę sukienkę, bo uwierzyła wilu- zję, choć onją ostrzegał, bytegonie robiła. Jegooczy płonęły. Musiała uciekać, i to szybko. - Cholera, Lynn, gdy ty i ja pójdziemy do łóżka, to będzie coś więcej niż seks. Ostrożniewysunęłarękęzjegodłoni. - Chciałabymwtowierzyć. Pozwól jej odejść, nakazywał sobie. Kobiety oznaczają więcej kłopotów, niż są warte. Wyssał tę wiedzę z mlekiemmatki. Był cynikiem. ALynn wierzyła wmiłość i szczęśliwe zakończenia. Może powinien to skończyć. Mógłbyto załatwić ja- koś inaczej i posiadłość McCoyów zostałaby w ich rodzinie. Kilka telefonów do kolegów specjalizują- cych się wzarządzaniu ziemią i Lynn znowu mogła- bycieszyć się ranczem. Mimo to nie mógł pozwolić jej odejść. Amoże nie chciał? Musiał przyznać przed samymsobą, że do- brze czuł się wjej towarzystwie. Jakbybył jej wyba- wicielem, a nie oszustem. To uczucie było przyjemne. Lecz Lynn potrzebowała czegoś więcej. A on nie janessa+anula 67 był pewien, czy mógłby jej coś ofiarować. Lynn była zbyt dumna i uparta, byjakikolwiekmężczyzna ocze- kiwał od niej tylko seksu. Była dla niego uosobieniemdziewczynyz sąsiedz- twa. Jego tajemną fantazją, bo zawsze był otoczony przez wyrafinowane kobiety i rozrywkowe panienki. Nawet gdyby nie znał brata Lynn, i tak traktowałby ją z szacunkiem. - Kochanie, poczekaj. Zatrzymała się, jej biała suknia lśniła w świetle lamp. - Nie nazywaj mnie „kochaniem", Seth. Wiem, że tego nie czujesz, ale to brzmi, jakbyci na mnie zale- żało, a ja staramsię nie wierzyć wtę iluzję. Cholera, zranił ją. Słyszał to wjej głosie i widział wjej oczach. Lynn zawsze dotąd stawała do walki, dziś po raz pierwszysię wycofywała. - Zależyminatobie. - Byłabyzdziwiona, jakbardzo. - Doprawdy?Kiedytylko staramsię poznać twoje prawdziwe ja, zaraz mnie odpychasz. - Moje prawdziwe ja? Ja samnie wiem, kimje- stem. Już nie. - Odnoszącymsukcesy prawnikiemz bogatej ro- dziny. Co jeszcze? Gdyby to była cała historia! Jednak nie chciał skamleć tylko dlatego, że matka go nie kochała, choć jej zdrada wyrządziła mu ogromną krzywdę. janessa+anula 68 - Jeśli zdradzi cię twoja biologiczna matka, mo- żesz zacząć się zastanawiać, kimnaprawdę jesteś. Odwróciła się do niego. Oczybłyszczałyjej od łez; byłazatroskana. Zatroskanazjegopowodu. - Chceszotymporozmawiać?- spytała. Jej litość prawie ścięła go z nóg. Przeżycie zależy od jednej rzeczy, przypomniał sobie. Od bycia zdol- nymdo życia samemu. Ajeśli zaufa Lynn, nie będzie mógł tego zrobić. - Nie bardzo - powiedział, podchodząc do niej bliżej. Czuł zapachjej kwiatowychperfum. Napływał doniegofalami, przypominającmudawnelato. Zno- wu poczuł się samotny. Wyciągnęładłoń, bygopowstrzymać. - Nie mogę sobie z tymporadzić. Branie ślububez rodziny jest dla mnie trudne, tracę panowanie nad sobą. - Czego ode mnie oczekujesz? - spytał. Znowu miał erekcję. - Zrozumienia. - Maszje. - Współczucia? Skinął głową. - Uczucia? Zrozumiał, ocojej chodzi. Poślubieniekogoś zpo- wodów innych niż miłość było wbrew jej naturze, Wbrewtemu, wco wierzyływszystkie dziewczęta. janessa+anula 69 - Jesteś jedyną kobietą, którą poprosiłem o rękę. To chyba o czymś świadczy. - Owszem, lecz potrzebuję czegoś więcej. Ocze- kuję, że dodasz mi otuchy. Nigdynieukrywał prawdy. Terazteż nie. - Zależymi na tobie. Zawszezależało. - Czytocoś więcejniż sentyment domojejrodziny? - Tak. Nie poślubiłbymcię, jeślibymcię nie prag- nął. Moje pożądanie nie ma z tymnic wspólnego. Uśmiechnęła się do niego, okazując, że rozumie. Podszedł jeszcze bliżej i wziął ją w ramiona. Choć chciał spenetrować jej ciało, zdjąć z niej tę suknię panny młodej, najpierwmusiał ją uspokoić. Wyrazić ciałemto, czego nie umiał wyrazić słowami. Leczniebyłoczasu. - Za dwie godziny bierzemy ślub, potem jemy obiad z moimi kuzynami. - Chyba nie jestemgotowa na spotkanie z twoją rodziną. - Polubiszich, obiecuję. - Atyzawszedotrzymujeszobietnic, prawda? Skinął twierdząco głową. - Więc obiecaj mi, że to małżeństwo nie okaże się pomyłką. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|