,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zdziwienia, coś na kształt pytania: Cóż to za dziwny hałas? A pózniej mówiono: Słyszałeś, co ten chłopiec powiedział? To wybryk wprost niesłychany! Niebawem fala zgorszonego zdumienia (nie byłoby większe, gdybym oświadczył, że zamierzam wstąpić do Kartuzów) wypłynęła z akademickiego miasta Krakowa docierając do kilku prowincji. Rozlała się płytko, lecz daleko. Wznieciła mnóstwo wyrzutów, oburzenia, współczującego zdumienia, gorzkiej ironii, zwykłych drwin. Ledwie mogłem zipnąć pod jej cię żarem i oczywiście nie znajdowałem słów na odpowiedz. Ludzie byli ciekawi, co też pan Tadeusz Bobrowski pocznie ze swym nieznośnym siostrzeńcem, i spodziewali się dobrotliwie, że przemówi mi skutecznie do rozumu. A tymczasem mój wuj przyjechał aż z Ukrainy, aby się ze mną rozmówić; chciał rozpatrzyć moją sprawę sam, bez uprzedzeń, bezstronnie i sprawiedliwie, stając na gruncie mądrości i uczucia. O ile to było możliwe dla chłopca, którego umiejętność wypowiedzenia się jest jeszcze niewyrobiona, zwierzyłem mu się z tajnych myśli, a on pozwolił mi w zamian spojrzeć w swoją duszę i serce; ujrzałem wtedy po raz pierwszy niewyczerpany, szlachetny skarb jasnego rozumu i gorącego uczucia, z którego miałem czerpać przez całe życie z miłością i zaufaniem i który nie zawiódł mnie nigdy. Po kilku gruntownych rozmowach wuj doszedł do przekonania, że nie życzy sobie, abym mu pózniej wyrzucał, iż przez stanowczy opór zmarnował mi życie. Ale polecił mi nie śpieszyć się i dobrze wszystko rozważyć. Trzeba pomyśleć nie tylko o sobie, lecz także i o innych; rozpatrzyć z jednej strony nakaz swych uczuć i swego sumienia, a z drugiej szczerość swego zamiaru. Pomyśl dobrze nad tym, jak to będzie wyglądało na dalszą metę upomniał mnie w końcu ze szczególną serdecznością. A tymczasem staraj się zdać jak najlepiej doroczne egzaminy. Rok szkolny dobiegł końca. Egzaminy wypadły dość pomyślnie, a było to dla mnie z pewnych przyczyn zadanie trudniejsze niż dla innych chłopców. Mogłem więc z czystym sumieniem rozpocząć te wakacje niby długą wizytę pour prendre conge7 złożoną lądowi starej Europy, którą miałem widywać tak rzadko przez następnych lat dwadzieścia cztery. Jednak nie to stanowiło jawny cel tej wycieczki. Sądzę, że ułożono ją raczej, aby mnie rozerwać i zwrócić moje myśli w inną stronę. Przez kilka miesięcy nie mówiło się wcale o tym, że mam zostać marynarzem. Ale moje przywiązanie do młodego nauczyciela i wpływ, jaki na mnie wywierał, były tak dobrze znane, iż zapewne powierzono mu poufną misję, aby wybił mi z głowy romantyczne szaleństwo. Ten plan był świetnie obmyślony, ponieważ ani mój nauczyciel, ani ja nigdyśmy w życiu morza nie widzieli. Miało to nastąpić niebawem w Wenecji, na wybrzeżu Lido. Tymczasem nauczyciel mój wziął tak bardzo swą misję do serca, że poczułem się zmiażdżony jego argumentami, zanim jeszcze dotarliśmy do Zurichu. Przekonywał mnie i w kolei, i w czasie jazdy parowcem po jeziorach, zatruł mi nawet obowiązkowy wschód słońca na Rigi słowo daję! O przywiązaniu nauczyciela do niegodnego ucznia niepodobna było wątpić. Dowiódł go już wcześniej podczas dwóch lat nieustannej i trudnej pieczy. Nie mogłem go nienawidzić. Ale powolutku kruszył mój opór, a gdy zaczął dowodzić na przełęczy Furka Pass, był może bliżej celu, niżeśmy obaj myśleli. Przysłuchiwałem mu się w rozpaczliwym milczeniu, czując, jak upragnione, niedościgłe widmo morza, o którym śniłem, wymyka się z bezsilnego uchwytu mej woli. Zapalony stary Anglik nas minął, a nauczyciel mój w dalszym ciągu dowodził. Jakiejże nagrody dla ambicji, honoru lub też sumienia mógłbym się spodziewać u końca swych dni po takim życiu? Pytanie, na które nie ma odpowiedzi. Ale już się nie czułem zmiażdżony. Nasze oczy spotkały się i prawdziwe wzruszenie odmalowało się i w jego 7 pożegnalną (fr.) 29 KRAINA LOGOS www.logos.astral-life.pl wzroku, i w moim. Spór nagle się skończył. Nauczyciel mój wziął do ręki plecak i dzwignął się na nogi. Jesteś niepoprawnym, beznadziejnym Donkiszotem! Ni mniej, m więcej. Byłem zdziwiony. Miałem wówczas dopiero lat piętnaście i nie wiedziałem, co on chce właściwie powiedzieć. Ale pochlebiało mi niejasno, że imię nieśmiertelnego rycerza padło w związku z mym szaleństwem jak niektórzy określali mój zamiar, mówiąc mi to w oczy. Niestety! Nie uważam, abym miał wówczas z czego być dumny. Nie było we mnie materiału, z którego powstają opiekunowie opuszczonych dziewic, prostujący ścieżki tego świata, a mój nauczyciel mógł o tym wiedzieć najlepiej. Toteż wyższy był w swym oburzeniu od golibrody i księdza, gdy cisnął mi jako wyrzut czczone imię. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|