,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zresztą też, skoro znalazł pan tę kasę. Moje gratulacje. Chcę porozmawiać z Andi. Z nią wszystko w porządku. Nie sądzę. Albo z nią pogadam, albo panu już podziękuję! Na szczęście udało mu się powiedzieć to bardzo pewnym, zdecydowanym głosem. Choć wiedział, że ryzykuje. Facet mógł się teraz po prostu rozłączyć. Chociaż... W końcu te trzy miliony ma ciągle Cade, nie on. Nie rozłączył się. Cade usłyszał wyraznie odgłos klucza przekręcanego w zamku. Zaskrzypiały drzwi, zaraz potem usłyszał wreszcie głos Andi. Cade? Zamknął oczy, palce zacisnęły się kurczowo na telefonie. Usiadł. Odczekał ułamek sekundy, odchrząknął. Andi nie może wyczuć, że on jest teraz spanikowany. Andi? Jak z tobą? Ja... Niestety. Znów krzyk Andi. Na szczęście, nie był to krzyk z bólu, raczej protest. Trzasnęły drzwi i znów głos porywacza. Wystarczy. Usłyszałeś ją i wiesz, że żyje. Ale jeśli chcesz, żeby ten stan nie uległ zmianie, lepiej oddaj mi tę kasę. 188 R L T Cade, czekając na ten telefon, miał wystarczająco dużo czasu na przemyślenia. Dobrze powiedział. Przyjeżdżasz do mnie, razem z Andi. Kiedy przekonam się, że z nią faktycznie wszystko w porządku, dostaniesz pieniądze. Czekam na ciebie w mojej budce rybackiej na jeziorze. Coś mi się zdaje, że drogę znasz. Daję ci pół godziny. Za pół godziny zaczynam palić pieniądze. Zabiję ją! I komu to mówisz? Z powodu tych przeklętych pieniędzy straciłem żonę i dziecko! Pół godziny i wszystko puszczam z dymem, co do ostatniego dolara! Kiedy zamykał komórkę, cały się trząsł. Telefon wysunął mu się z rąk, upadł na podłogę. Kiedy po kilku sekundach znów zadzwonił, kopnął go, jak najmocniej, by odleciał jak najdalej. Bał się, że się złamie i odbierze. Schylił się po worki, modląc się w duchu, by jego blef odniósł zamierzony skutek. A nie kosztował życie Andi. Andi... Jezu! Andi! 189 R L T ROZDZIAA SZESNASTY Andi po drugiej stronie drzwi słyszała, co Bradley mówił do komórki. Słyszała wszystko, łącznie z ostatnim zdaniem. Zabiję ją! Słyszała też, jak po tej rozmowie wpadł w szał. Przeklinał, wrzeszczał, walił pięściami w ścianę. Kiedy po chwili usłyszała chrobot klucza w zamku, podbiegła do przeciwległej ściany, wparła się w nią plecami i półprzytomna ze strachu patrzyła, jak drzwi otwierają się powoli, jak w progu ukazuje się Bradley. Nietrudno było zgadnąć, dlaczego się wściekł. Cade odnalazł zrabowane pieniądze, ale wcale nie zamierza oddać ich Bradleyowi, by ten z kolei wypuścił Andi. Czyli plan Bradleya się nie powiódł i wiadomo, co teraz nastąpi. Bradley na pewno będzie chciał jej się pozbyć. Chociażby dlatego, że tylko ona jedna wie o jego udziale w tej całej grze... Wszedł, ze wzrokiem wbitym w podłogę. W prawym ręku nadal miał pistolet, z tym że teraz zawieszony na palcu, zwisał smętnie. Bradley westchnął. Nie wiem, co moja siostra widziała w tym facecie. powiedział, podnosząc głowę i przechwytując wzroki Andi. Ani co ty w nim widzisz. Ale... Przemawiała przez niego zazdrość, to jasne. Ale nie było czego komentować. Andi nie odezwała się więc, przełknęła tylko, starając się rozluznić zaciśnięte ze zdenerwowania gardło. A Bradley nagle przeszedł metamorfozę. Rozpromienił się. 190 R L T Ale ten sukinsyn znalazł kasę! Tak przynajmniej powiedział! Przekonamy się, czy mówił prawdę. Wkładaj kurtkę, Andi. Jedziemy! Twój chłopak umówił się z nami na randkę w budce na jeziorze. Wyszedł na korytarz i podniósł z podłogi swoją komórkę, którą cisnął tam podczas napadu złości. Andi natomiast przeżywała króciutką chwilę dzikiej radości. Nie tknął jej, nie zabił, czyli Cade zażądał wymiany. Pieniądze za Andi. Muszę iść na chwilę do łazienki oznajmiła. To idz! Tylko pospiesz się rzucił Bradley rozdrażnionym głosem i coś tam zaczął sprawdzać w komórce. Weszła do wnęki, pełniącej rolę łazienki, i podeszła do sedesu, na szczęście ustawionego tak, że z pokoju był niewidoczny. Szybko wyciągnęła pręt zza paska dżinsów i wsunęła go do buta, starannie zasłaniając nogawką. Teraz nie będzie go tak łatwo wyciągnąć, ale niewątpliwie ukryty był w lepszym miejscu. Spuściła wodę, umyła ręce i wróciła do pokoju. Ubrała się kurtka, czapka, rękawiczki. Bradley nie spuszczał z niej oczu. Jego spojrzenie było jednoznaczne. Zgodnie z pierwotnym planem nie miała opuszczać tego domu żywa. Cade, przygotowując się psychicznie na najbardziej tragiczny finał, bez przerwy powtarzał sobie w duchu, że postąpił słusznie. Trzeba było tak zrobić, dzięki temu Andi miała większe szanse. Włączył latarnię, oświetlając wnętrze budki. Rozejrzał się dookoła i w pamięci natychmiast ożył tamten dzień, kiedy Andi siedziała na rozkładanym stołku i śmiała się tak radośnie, gdy udało jej się schwytać rybę. On zde- jmował rybę z haczyka i z powrotem wrzucał do wody. Tak zabawiali się długo po zapadnięciu zmroku. 191 R L T [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|