, May Karol W Indiańskim Zamku 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ale co zrobimy do nocy?
 Poczekamy, nic więcej.
 A więc chodzmy! Pójdzmy na krawędz tej skały, z której mamy się opuścić na dół, i
zobaczmy, co zrobią z Voglem i końmi.
 A jeśli Yuma zaczną nas szukać? Jeśli znajdą nas i unieszkodliwią? Wówczas nie tylko
nie schwytamy Meltonów, ale na domiar stracimy Vogla.
 Ale gdzie spędzimy tak długi czas?
 Poka\ę wam  rzekł Winnetou.  Moi bracia niech idą za mną!
Przeprowadził nas a\ pod wąwóz i usiadł pod krzakiem.
 Czy zechcą moi bracia tu siedzieć?  zapytał.
 Ja nie!  mruknął Emery.  Siedzimy przed samym nosem wroga.
 To jest jedyna rzecz właściwa  oświadczyłem.  Yuma po odprowadzeniu Vogla do
pueblo, na pewno tutaj powrócą.
 Nie odwa\ą się.
 W ka\dym razie Meltonowie wyślą jednego lub kilku wywiadowców, aby się
dowiedzieć, gdzie jesteśmy i co robimy.
 A jeśli nadejdą. Có\ my?
 Odeślemy ich z powrotem do pueblo i ka\emy się kłaniać Meltonom. W ten sposób
uzyskamy pewność, \e naszemu towarzyszowi nie wyrządzanie złego.
 Hm, tak& chciałbym wiedzieć. Biednemu chłopcu grozi niebezpieczeństwo, nad które
nie ma większego.
 Nie tak grozne znowu! Dopóki tu jesteśmy nie powinien tracić otuchy.
 Oho! Pomyśl o spadku.
 No? Dalej.
 Jeśli im wyzna prawdę, natychmiast go zakatrupią.
 Nie będzie chyba tak głupi, aby ją wyznać.
 Czemu nie, myślę, \e na pewno wygada się ze strachu, czy złości.
 Powie  potwierdził Winnetou spokojnie.  Wyzna prawdę i dlatego właśnie Winnetou
usiadł na tym miejscu.
Teraz przytrafiło mi się coś niezwykłego, nie zrozumiałem intencji Winnetou. Widząc, \e
obrzucam go pytającym spojrzeniem, rzekł:
 Czy mój brat Szarlieh wierzy, \e się Meltonowie nas lękają?
 Tak.
 Czy myślą, \e będą nas mogli tutaj złapać i zgładzić.
 Nie. Wręcz przeciwnie, wiedzą, i\ rola ich dobiega końca.
 Tak, nie pozwolimy się zaskoczyć i zabić. Mogli schwytać Vogla, ale nie nas.
Odkryliśmy ich gniazdo. Jeśli stąd uciekną, to pomkniemy za nimi i nie spoczniemy, dopóki nie
wpadną nam w ręce. Zdają sobie z tego sprawę. Naraz chwytają Vogla, który wyrzuca im
zbrodnie i powiada, \e jest jedynym prawdziwym spadkobiercą. Co w takim razie mają
uczynić?
 Natychmiast go usunąć  odpowiedział tonem pełnym przekonania Emery.
 Czy mój brat Szarlieh podziela to zdanie?
 Nie  zaoponowałem, domyślając się ju\ zamiarów Winnetou.  Morderstwo nie
polepszy ich sytuacji, lecz o wiele pogorszy. Mordercy nie będą mogli liczyć na nasze
pobła\anie.
 Mój brat ma słuszność, gdy\ trzymając go jako zakładnika, zyskują mo\ność ratunku.
 A więc mój brat Winnetou myśli, \e jeśli zostaniemy tutaj, to wkrótce nadejdzie
wywiadowca, pózniej poseł?
 Tak.
 Mój brat najlepiej z nas przewiduje. Nigdy się nie myli. Jestem przekonany, \e i dziś
spełni się jego przypuszczenie.
 Bardzo wątpię  mruknął niechętnie Emery.  A nawet jeśli się to sprawdzi, czy
wejdziecie w układy z tymi ludzmi?
 Tak. Nale\y czynić, co rozum dyktuje. Przede wszystkim powinniśmy dbać, aby się nic
złego nie stało naszemu towarzyszowi, a przeto na pozór przystać na poczynione propozycje,
albo, co najmniej, wziąć je pod rozwagę. Działaliśmy dziś nieprzezornie i bez szczęścia, ale
jedna okoliczność godzi mnie z naszym fatalnym poło\eniem.
 Jaka?
 śe mamy lassa przy sobie. Gdybyśmy je zostawili przy koniach, wszystko byłoby dla nas
stracone i nie wiedziałbym, jak uwolnić Vogla.
 Pshaw! Uwolnilibyśmy go w ka\dym razie.
 Ale z jakimi przeciwnościami musielibyśmy walczyć! Jestem przekonany, \e Vogel
będzie wolny ju\ jutro rano. Mam nadzieję, \e&
Winnetou przerwał mi lekkim skinieniem. Le\ał tak, \e mógł spoglądać w wąwóz.
Dojrzałem błysk w jego oczach. Naraz usłyszałem szmer kroków, ktoś się skradał. Zaszyliśmy
się głębiej w zagajnik. Niebawem wywiadowca nadszedł. Był to Indianin. Obejrzał się na
prawo i lewo, nie widząc nikogo. Wyszedł z wąwozu i zaczął badać ślady, odciśnięte przez nas
i przez jego towarzyszy na trawie.
Teraz odwrócił się do nas plecami. Winnetou podniósł się cichaczem za nim, ja i Emery nie
daliśmy na siebie czekać. Apacz spytał głośno:
 Czego tu szuka mój czerwony brat, w trawie?
Yuma odwrócił się, zobaczył nas i ze strachu wypuścił z rąk flintę. Winnetou odtrącił ją
szybko nogą i dodał:
 Czy mój brat coś zgubił?
Widziałem, jak po brązowej twarzy Yuma przebiegł błyskawicznie wyraz zdecydowania,
stanąłem w odległości trzech kroków od wąwozu. W tej\e chwili Yuma wykonał szybki obrót i
padł wprost w moje objęcia. Wyrywał się, szamotał, ale po paru próbach spotulniał i pozwolił
się rozbroić. Odwiodłem go od wąwozu i kazałem usiąść na miejscu, gdzie poprzednio
siedzieliśmy. Winnetou znowu się tak umieścił, aby mieć wąwóz na oku i rzekł do schwytanego
Yuma:
 Czy mój brat wie, kim jesteśmy? Zapytany skinął potakująco.
 Niech wymieni nasze nazwiska!
 Winnetou i Old Shatterhand. Drugiego białego nie znam.
 Ten biały jest słynnym myśliwym, który się jeszcze nigdy nie uląkł wroga. Mój brat
dobrze wymienił nasze nazwiska. Gdzie\ je słyszał? A mo\e nawet poznał nas kiedyś?
 Widziałem was w Sonorze, w hacjendzie del Arroyo i w Almaden Alto.
 Jeśli mój brat sobie przypomina, co tam zaszło, to chyba wie równie\, \e nie jesteśmy
wrogami Yuma, gdy\ zawarliśmy z nimi pokój. Czemu występują teraz Yuma przeciwko nam?
Yuma milczał.
 Pokonaliśmy wówczas wiele setek Yuma teraz zaś jest was tak mało. Czy sądzicie, \e
tym razem uśmiechnie się do was szczęście?
 Zamieszkujemy pueblo, niedostępne dla wroga.
 Mój brat się myli. Skały Almaden Alto były o wiele mocniejsze i mniej dostępne, ni\
wasze pueblo, a jednak dotarliśmy tam i nawet schwytali właściciela. Almaden Alto było
bronione przez licznych Yuma, a oto mój przyjaciel Old Shatterhand sam tych czynów
dokonał. Jak\e łatwo nam dostać się do waszego pueblo! Mo\ecie wszyscy czuwać, jeśli
zechcemy, przemkniemy niepostrze\enie przez wąskie wejście. Wtedy nie będzie dla was
ratunku. Dlatego radzę nie doprowadzać nas do ostateczności.
Słowa te zwaliły wywiadowcy kamień z serca. Lękał się bowiem, \e go zabijemy.
Odpowiedział szybko:
 Dlaczego wódz Apaczów rzuca słowa na wiatr?
 Na wiatr? Dlaczego?  zapytał Winnetou, aczkolwiek dobrze rozumiał do czego
zmierza Yuma.
 Gdy\ ci, do których rada jest skierowana, nie mogą jej usłyszeć.
 Odeślemy cię do nich z powrotem.
Twarz Yuma rozpromieniła się radością. Rzekł:
 A więc pozwól mi odejść! Opowiem swoim braciom, co im radzisz.
 Poczekaj chwilę! Odkąd to czerwoni wojownicy nie wstydzą się być niewolnikami
kobiety, białej squaw!
 Nie jesteśmy jej niewolnikami!
 Jesteście nimi. Dla jej sprawy zadzieracie z trzema znakomitymi wojownikami, którzy,
jak wiadomo, mogą was pogromić, skoro tylko zechcą. I dla tej kobiety bierzecie w obronę
ludzi, którzy są złodziejami i mordercami i nawet nie nale\ą do plemienia czerwonych!
Zasługujecie na głęboką pogardę.
Oczy Yuma błysnęły gniewem. Opanował się jednak i rzekł:
 Biała kobieta była squaw naszego wodza, dlatego jej słu\ymy.
 Jacy\ to czerwoni wojownicy słu\ą squaw swego wodza, a tym bardziej po jego śmierci?
Mój brat niech opowie swoim towarzyszom, co Winnetou o nich pomyśli, jeśli będą dłu\ej
bronić białej kobiety i jej obu przyjaciół. Schwytaliście młodego białego naszego towarzysza,
zabraliście nam konie, napadliście na nas wczoraj wieczorem, aby schwytać i zabić, to [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl