,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kwadrans po ósmej. Przygotowania do dzisiejszej kolacji zajęły jej dokładnie dwa razy tyle czasu, co przygotowania do ostatniego Balu Orchidei w Houston. Zdegustowana sama sobą, odwróciła się szybko od lustra i energicznie szarpnęła za klamkę. Pokój za kuchnią nie był ciemną klitką, jak podejrzewała, ale przestronnym, półkolistym pomieszczeniem z dopasowaną do niego kształtem kanapą i wielkimi oknami wychodzącymi na frontowy trawnik. Wchodząc do środka, Corey już od progu usłyszała głos matki. A pierwszą osobą, którą ujrzała, był Spence. Siedział na brzegu kanapy, z ręką nonszalancko zarzuconą na oparcie, uśmiechając się do Mary, usadowionej po jego lewej stronie. Stół został nakryty na pięć osób. Cztery z nich już siedziały na swoich miejscach, co oznaczało, że Spence zamierza jeść razem z nimi. Uśmiech zamarł Corey na ustach, jej krok utracił sprężystość, ale gdy babcia oznajmiła wszem i wobec o jej przybyciu - szybko wzięła się w garść. - Ach, oto i Corey - powiedziała Rose. - Jesteś bardzo spózniona, kochanie. Ale muszę przyznać, że wyglądasz oszałamiająco. Czy to nowy nabytek? Corey miała wrażenie, że zapadnie się pod ziemię. Za tymi słowami kryła się sugestia, że wystroiła się specjalnie na tę okazję - co oczywiście było prawdą - ale przecież Spence nie musiał o tym wiedzieć. Choć niewątpliwie zwrócił na nią uwagę. Tymczasem Spencer przede wszystkim zwrócił uwagę na to, jak cała zesztywniała na jego widok. Zdał sobie sprawę, że się nie spodziewała jego obecności. Co więcej - nie chciała jego towarzystwa. To go zabolało i zaskoczyło zarazem. Przyglądał się, gdy z tym samym wdziękiem, co przed laty, zbliżała się do stołu i posłał jej radosny uśmiech. W odpowiedzi też się uśmiechnęła, lecz jednocześnie obrzuciła go takim spojrzeniem, jakby był przezroczysty. Z trudem się opanował, by nie poderwać się i nie zawołać: Do diabła, Corey, spójrz na mnie!". Wciąż nie mógł uwierzyć, że ta zimna, obojętna kobieta jest tą samą Corey Foster, którą znał przed laty. 48 Szybko spostrzegł jednak, że pewna rzecz się nie zmieniła - Corey wciąż miała zaskakujący dar rozjaśniania każdego miejsca, w którym się pojawiała. Gdy tylko usiadła i zaczęła rozmowę, świat nabrał blasku. Przynajmniej to jedno przypominało przeszłość. Tyle że wówczas Corey zawsze witała go z radością. Niespodziewanie owe czasy stanęły mu przed oczyma... wspomnienie ślicznej dziewczyny z aparatem fotograficznym na szyi, pojawiającej się nieoczekiwanie na jego rozgrywkach tenisowych. Mam wspaniałe ujęcie tego serwisu, Spence". To było fatalne uderzenie, o czym nie omieszkał natychmiast jej powiedzieć. Wiem - odparła z tym swoim zarazliwym uśmiechem - ale to, jak je uchwyciłam, jest super". Pamiętał, że niekiedy zdarzało mu się niespodziewanie wpadać do domu Fosterów Corey zawsze tak bardzo cieszyła się na jego widok - wprost rozpływała się w uśmiechach. Cześć, Spence! Nie wiedziałam, że dziś przyjdziesz". A pewnego dnia, gdy miała mniej więcej piętnaście lat, przyglądał się, jak szła ku niemu przez trawnik, z jasnymi włosami rozwiewanymi przez wiatr, mrużąc swe intensywnie niebieskie oczy. Złocista dziewczyna - tak o niej wówczas pomyślał, i od tej pory tak ją nazywał w myślach. Widział ją oczami wyobrazni stojącą pod jemiołą, z rękami splecionymi za plecami. Miała wówczas szesnaście lat, lecz tego dnia wyglądała bardzo dorośle. Czy wiesz, że łamanie tradycji obowiązującej w domu przyjaciół przynosi pecha?". Czy aby na pewno jesteś już dość duża, bym mógł się do tego posunąć?". Oczywiście wiedział, że była w nim zakochana pierwszą miłością, ale zdawał też sobie sprawę, że w końcu wyrośnie z tego zauroczenia i szybko o nim zapomni. Jego miejsce w jej sercu zajmą rówieśnicy. To przecież naturalne. Spodziewał się tego od początku, a jednak gdy tak już się stało, poczuł żal. Nawet smutek. Nie dostrzegł zachodzącej w niej zmiany aż do tego wieczoru, gdy poprosiła, by pomógł rozwiązać jej pewien problem związany z całowaniem. Boże, czuł się jak ostatni zboczeniec, po tym, co wówczas zrobił - a właściwie, co pragnął zrobić. Zaledwie siedemnastoletniej dziewczynie! Jego złocistej Księżniczce. Potem zapomniał, że miał z nią iść na bożonarodzeniowy bal i to wystarczyło, by wszelkie uczucia, jakie do niego żywiła, wygasły. Poszła z kimś innym, z jakimś awaryjnym partnerem, którym on też 49 był w istocie. Babcia powiedziała mu, że wybrała się na bal z chłopcem bliższym jej wiekiem, bardziej odpowiednim dla niewinnej panny" niż Spence. A potem Corey była tak pochłonięta własnym życiem, że nawet nie podeszła do niego na pogrzebie babci, by zamienić choćby kilka słów. Diana wyjaśniła, że siostra ma pilne spotkanie. Nie zjawiła się także na jego ślubie, chociaż mogła przyjść ze swoim chłopakiem... Na stole pojawiały się coraz inne dania, konwersacja toczyła się wartko, Spencer wtrącał jakieś zdanie od czasu do czasu, ale właściwie tylko jednym uchem przysłuchiwał się rozmowie. Przyglądał się Corey spod oka, gdy na niego nie patrzyła, a ponieważ bardzo rzadko zwracała się w jego stronę, miał ku temu mnóstwo okazji. Gdy w końcu przeszli do deseru, był szczerze zdumiony - nie umiałby powiedzieć, co jadł do tej pory i jaki był smak potraw. Nie miał też najmniejszej ochoty na żadne słodkości. Najbardziej chciał tego, czego nie mógł dostać: jednego wieczoru, jednego posiłku w takiej atmosferze, jaka panowała w czasie ostatniej kolacji, którą jadł w ich domu. To wówczas Diana poprosiła, by zabrał jej siostrę na bal. W życiu Corey był nowy chłopak -Doug Jakiśtam - a oprócz niego kręciło się też wielu innych. Spence już wtedy został zepchnięty do roli nieistotnego mężczyzny w jej życiu, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|