,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
położywszy Luke'owi głowę na kolanach, patrzyła na niego. Luke pieszczotliwie pogładził ją po policzku. - Zamknij oczy - wyszeptał, bawiąc się kosmykiem jej włosów. Rozmarzona, przytuliła się. ROZDZIAA DZIESITY Dunemere, nadmorska willa należąca do rodziny Roseme- re'ów, stała tuż nad brzegiem morza. Luke i Maggie patrzyli z balkonu na spienione fale. Luke przypomniał sobie syreny namalowane przez Maggie i pomyślał, że gdyby faktycznie ist niały, to wody Altarii byłyby dla nich wymarzonym miejscem. Wyspa zachwycała białym piaskiem plaż, kołyszącymi się na wietrze palmami, ostrymi wierzchołkami gór. - Muszę się przebrać - powiedział Luke, wracając do poko ju. Zajmowali dwa sąsiadujące z sobą apartamenty, pomiędzy którymi znajdowały się drzwi, nie zamykane na klucz. Maggie usiadła na brzegu swojego łóżka i spoglądała na niego ciekawie. - Co robisz? - spytał. - Nic - odparła nieco zbyt niewinnie. Wiedział, że chce go sprawdzić: rozbierze się przy niej czy nie. Wyjął ciemny garnitur z szafy i powiesił go na wieszaku. - Zmiataj stąd, dziewczynko! - Zrobił gest, jakby ją odpę dzał. - Poszukaj jakichś ciasteczek w kredensie albo jeszcze czegoś. - Bardzo zabawne, stary zgredzie. Roześmiali się oboje i po raz pierwszy różnica wieku wydała się prawie bez znaczenia. 108 SHERIWHITEFEATHER Maggie wstała, podeszła do niego i chwyciwszy go za ra miona, cmoknęła w usta. - Niech ci się uda z tym szefem ochrony. - Dzięki. - Użył wszystkich pokładów silnej woli, żeby nie rzucić jej na łóżko i nie zerwać z niej tych zwiewnych ciuszków. Patrzył, jak znika za drzwiami łączącymi ich pokoje, i odetchnął z ulgą. Niecałą godzinę potem siedział naprzeciw Rowana Neville'a, szefa ochrony w Rosemere Institute. Biuro było czyste i schlud nie urządzone, z dużym biurkiem i metalowymi szafkami na dokumenty. Neville nerwowo palił papierosa za papierosem, przypalając jednego od drugiego. Jego rumianą, ogorzałą twarz okalały si wiejące blond włosy. Zbyt mocno zaciśnięty na szyi krawat sprawiał wrażenie, że za chwilę się udusi. Luke patrzył na niego badawczym wzrokiem. Miał informa cje, że Neville rzucił palenie dwadzieścia lat temu. To, co wi dział, zupełnie im przeczyło. Podsunął Neville'owi oficjalne pismo z królewską pieczęcią. - Jestem tu z polecenia króla, żeby porozmawiać o pro jekcie Genom". Tak się nazywały badania, w których wyniku doszło do po wstania wirusa. Neville poruszył się nerwowo i ponownie zaciągnął pa pierosem, jakby jego życie zależało od zawartości nikotyny w płucach. - W takim razie powinien pan porozmawiać z naukowcami, a nie ze mną. - Król życzył sobie, żebym porozmawiał właśnie z tobą, Rowan. Jakiś czas byłeś pod obserwacją. Zainteresowało nas NA PEWNO MNIE POKOCHASZ 109 twoje dziwne zachowanie. - Z kamienną twarzą obserwował każdy ruch Neville'a. - W tym tygodniu wychodziłeś z biura wcześniej niż zwykle, bardzo się dokądś spiesząc. Dokąd? - Do domu, do rodziny. - A powód? Neville zgasił niedopałek i bezradnie miętosił pustą paczkę po papierosach. - Zeszłej soboty spotkałem faceta, który groził, że ich zabije. Serce podskoczyło Luke'owi do gardła, ale na twarzy nie drgnął mu nawet jeden mięsień. - Co to za człowiek? - Taki jeden, z blizną. - Neville przesunął palcem po szyi. - Zmusił mnie, żebym dla niego pracował. Dobrze znałem sy stem zabezpieczający i mogłem coś w nim zmienić. W nocy nikt nie miał dostępu do laboratorium, nawet pracownicy na ukowi. Luke nachylił się w stronę biurka. - Ale dzięki tobie ktoś mógł się tam dostać? - Tak. Było ich dwóch. Jeden trzymał mnie na muszce, a drugi szedł do pracowni komputerowej. Dziesięć razy tak z nimi chodziłem. Musieli tam ciągle wracać, bo to, czego szu kali, było zarchiwizowane w pamięci różnych komputerów. Trzeba było przeglądać różne pliki. - Opisz mi ich dokładnie. Jak wyglądali? - Nie potrafię. Za każdym razem mieli na głowach komi niarki. - Ale człowieka z blizną widziałeś. - Parę razy w zeszłym roku, kiedy to się wszystko zaczęło. To żaden z tych dwóch. - Skąd ta pewność? 110 SHERIWHITEFEATHER - Był potężnie zbudowany. Szerszy w barach. Luke podrapał się po brodzie. Albo Rowan Neville był wy trawnym kłamcą i starał się zmylić trop, albo faktycznie się przestraszył i drżał o bezpieczeństwo swoich najbliższych. - Twierdzisz, że spotkałeś tego człowieka z blizną w ubie głą sobotę, tak? Neville skinął głową. - Na przystani. Byłem na spacerze z dziećmi. - Przerwał i wziął głęboki oddech. - Miał wąsy, dłuższe włosy i nosił swe ter z golfem, więc blizny nie widziałem, ale wiem, że to on. Ta sama budowa ciała, ten sam chód. Poza tym - ściągnął brwi - nie zapomina się człowieka, który grozi, że zabije twoje dzieci. - Widział cię? - Tak, ale szybko się odwrócił. Rozmawiał z jakimś męż czyzną. Kiedy Luke pokazał mu kilka zdjęć, Neville od razu rozpo znał Rocky'ego Palermo, ale zdjęciu Paulusa przyglądał się dłużej. - To mógłby być ten drugi facet z przystani. Też był wysoki i szczupły, ale nie mam pewności, czy to ten sam, bo miał na sobie kurtkę z kapturem i ciemne okulary. Luke postanowił poddać te zdjęcia obróbce komputerowej tak, by bardziej odpowiadały opisowi Neville'a. - Będziemy w kontakcie - powiedział. - To jest prywatne śledztwo i na razie z nikim o tym nie rozmawiaj. - Boję się o moje dzieci - odezwał się Neville, przestraszo ny. - Po tym, co wam powiedziałem, może im grozić jeszcze większe niebezpieczeństwo. Czy mógłby pan wstawić się za mną do króla i poprosić o ochronę dla mojej rodziny? NA PEWNO MNIE POKOCHASZ 111 - Zrobię to - obiecał Luke. Wiedział, że Rowan Neville miał dwie małe córeczki. Dwa dni pózniej Luke i Maggie spotkali się przy kolacji w jego apartamencie. Kolację podała pokojówka, która praco wała w Dunemere od lat. Ona i pozostali pracownicy zostali poddani szczegółowej kontroli i chociaż okazali się czyści, Luke nadal kazał sprawdzać, czy w ich pokojach nie ma podsłuchu. Nikomu, jego zdaniem, nie można było zaufać. Siedział teraz [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|