,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ców nie zdziesiątkowała plaga, więc żyją przywiązani do przeszłości, czekając, aż wrócą stare dobre czasy. Ale zaszły już wielkie zmiany, a zajdą jeszcze więk- sze. Wszystko się zawsze zmienia. Tyle że łatwiej znosić drobne, idące krok po kroczku przeobrażenia, niż dokonać jednego potężnego, przełomowego skoku. Ta sama ludzkość, która zmieniła ziemski klimat, dziś czeka na powrót dawnych cza- sów. Twój ojciec twierdzi, że mimo tego, co mówią uczeni, nie wierzy, iż to lu- dzie zmienili pogodę. W kazaniach powtarza, że tylko Bóg mógłby przekształcić świat w tak znaczący sposób. Wierzysz mu? Otworzyła usta i popatrzywszy na mnie, zamknęła je z powrotem. Sama nie wiem odezwała się w końcu po chwili milczenia. Tato też ma klapki na oczach powiedziałam. To najlepszy człowiek, jakiego znam, ale nawet on je ma. Co za różnica. Nieważne, dlaczego zmienił się klimat, skoro i tak nie je- steśmy w stanie odmienić go z powrotem. Przynajmniej nie ty i nie ja. Ani całe sąsiedztwo. Nic na to nie poradzimy. Moja cierpliwość się wyczerpała. No to zabijmy się wszyscy i od razu z tym skończmy! Zmarszczyła brwi okrągła, nazbyt poważna twarzyczka wyrażała prawie złość. Obrała ze skórki niezbyt wyrośniętą pomarańczę. Więc co? spytała z naciskiem. Co takiego możemy zrobić? Odłożyłam ostatni kęs mojego żołędziowego chlebka i obchodząc ją, pode- szłam do nocnego stolika. Z przepastnej szuflady na samym dole wyjęłam stosik książek i pokazałam je Joanne. 45 Od paru miesięcy czytam i uczę się. To są starocie, jak wszystkie książ- ki w naszym domu. Ale wyszukuję też nowości kiedy tylko tato pozwala mi korzystać z komputera. Przeglądała tomiszcza z nachmurzoną miną. Trzy podręczniki przetrwania w dziczy, trzy o broni i strzelectwie, po dwa o udzielaniu pomocy medycznej w nagłych wypadkach, o kalifornijskiej roślinności i sposobach jej wykorzystania, i jeszcze dwa o życiu w prymitywnych warunkach: jak zbudować chatę z drewna, jak hodować żywy inwentarz, uprawiać rośliny, wyrabiać mydło i tym podobne rzeczy. Połapała się od razu. Co ty wyczyniasz? spytała. Uczysz się żyć w jakiejś głuszy bez cywilizacji? Próbuję nauczyć się wszystkiego, co może mi pomóc przeżyć gdziekol- wiek, gdzie nie będzie muru. I myślę, że każdy w sąsiedztwie powinien przysiąść do takiej lektury. Sądzę też, że trzeba zakopać pieniądze i inne rzeczy pierwszej potrzeby w ziemi, aby rabusie nie mogli ich znalezć. Czas już popakować ratun- kowe plecaki żeby je złapać i uciekać na wypadek, gdyby przyszło nam wynosić się w pośpiechu. Gotówka, jedzenie, ubranie, koc, zapałki. . . Powinni- śmy ustalić miejsca poza sąsiedztwem, w których mielibyśmy się zebrać w razie rozdzielenia czy rozproszenia. Do diabła, mam jeszcze dużo pomysłów. I jestem pewna, że choćbym przewidziała nie wiem ile, to i tak będzie za mało. Za każdym razem, kiedy wychodzę na zewnątrz, próbuję wyobrazić sobie, jak by to było, gdy- bym musiała żyć tam, bez żadnych murów, i uzmysławiam sobie, że tak naprawdę nie mam o niczym pojęcia. No to po kiego. . . Mam zamiar przeżyć. Wpatrywała się we mnie bez słowa. Chcę nauczyć się wszystkiego, co zdołam, dopóki jeszcze mogę ciągnę- łam. Jeśli znajdę się za murem, mam nadzieję, że to, czego zdążę się nauczyć, pomoże mi utrzymać się przy życiu tak długo, żebym mogła się przystosować i nauczyć jeszcze więcej. Popatrzyła na mnie z nerwowym uśmieszkiem. Pożerasz za dużo przygodowych powieści skwitowała. Tym razem ja zmarszczyłam brwi. Jak ją przekonać? To nie są żarty, Jo. A co? Przełknęła ostatni kawalątek pomarańczy. Co chcesz mi po- wiedzieć? Masz spoważnieć. Zdaję sobie sprawę, że nie wiem zbyt wiele. Tyle co każ- dy w sąsiedztwie. Ale wszyscy razem możemy dowiedzieć się więcej. A pózniej uczyć się nawzajem. Tylko skończmy z tym negowaniem rzeczywistości i nadzie- jami, że jakieś czary zmienią ją na lepsze. Ja tak nie robię. 46 Przez moment przyglądałam się deszczowi na dworze, aż troszkę ochłonęłam. Ty nie. Zgoda. Co w takim razie robisz? Widać było, że jest jej nieswojo. Dalej nie jestem pewna, czy naprawdę możemy cokolwiek poradzić. . . Jo! Oświeć mnie: co takiego mogłabym zrobić, aby jednocześnie nie napytać sobie biedy, albo żeby wszyscy nie pomyśleli, że zwariowałam? Daj jakiś przy- kład. Nareszcie. Przeczytałaś książki, które macie w domu? Parę. Nie wszystkie. Niektóre to nudy. Książki nas nie uratują. Nic nas nie uratuje. Jeżeli sami się nie ocalimy, już po nas. Wysil wyobraz- nię. Czy jest coś w waszej domowej biblioteczce, co mogłoby się przydać, gdyby przyszło ci żyć za murem? Nie. Trochę za szybko odpowiedziałaś. Idz do domu i sprawdz. Potem zrób, jak powiedziałam: zacznij sobie wyobrażać. Wszelkie przydatne hasła o sztuce prze- trwania z encyklopedii, biografie, cokolwiek może pomóc nauczyć się, jak żyć na zewnątrz i jak się bronić. Nawet coś z beletrystyki może okazać się użyteczne. Zerknęła na mnie ukradkiem. Nie wątpię powiedziała. Jo, nawet jeśli ta wiedza nie będzie nigdy potrzebna, przecież w niczym ci nie zaszkodzi. Po prostu dowiesz się czegoś nowego, czego nie wiedziałaś przed- tem. Co ty na to? A czy jak czytasz, to robisz notatki? Spojrzała ostrożnie na mnie. Czasami. Przeczytaj to. Wręczyłam jej jedną z książek o roślinach tę o kalifornijskich Indianach; o tym, jakie rośliny zbierali i uprawiali, i jak je przerabiali. Naprawdę ciekawa i zabawna książeczka. Już widzę, jak Joanne się zdziwi, gdy nie znajdzie w niej nic, czego można by się przestraszyć nic groznego ani wymagającego zachodu. Pomyślałam, że wystarczająco musiała się wysilić i przestraszyć podczas rozmo- wy ze mną. Notuj sobie poradziłam. W ten sposób lepiej wszystko zapamiętasz. I tak ci nie wierzę odparła. Wcale nie musi być aż tak zle, jak mówisz. Wsunęłam jej w ręce książkę. Rób systematycznie notatki powtórzyłam. Skup się zwłaszcza na roślinach, które rosną między nami a oceanem i w pasie samego wybrzeża, aż do Oregonu. Zaznaczyłam fragmenty. Powiedziałam przecież, że ci nie wierzę. Nieważne. 47 Spojrzała na książkę i przejechała dłońmi po czarnej, tekturowo-materiałowej oprawie. Więc według ciebie mamy uczyć się, jak jeść trawę i mieszkać w krzakach mruknęła pod nosem. Mamy nauczyć się, jak przeżyć odparłam. To dobra lektura. Uważaj na nią. Wiesz, jak mój ojciec dba o swoje książki. CZWARTEK, 6 MARCA 2025 Przestało padać. Z moich okien w północnym skrzydle domu widzę, jak roz- snuwają się chmury. Gnają nad górami w stronę pustyni. Zadziwiające, jak prędko pędzą. Zerwał się zimny i potężny wiatr. Pewnie przewróci nam parę drzew. Ciekawe, ile lat upłynie, zanim znów zobaczymy deszcz. VI Czasem Tonący giną Walcząc z tymi, co spieszą im na ratunek. Nasiona Ziemi: Księgi %7ływych SOBOTA, 8 MARCA 2025 Joanne się wygadała. Powiedziała mamie, ta zwierzyła się ojcu, który z kolei powtórzył wszystko mojemu tacie. Zaraz potem odbył jedną z tych naszych poważnych rozmów. Niech licho porwie Joanne. Niech ją cholera! [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|