, Cartland Barbara Ĺťyciowa rola 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chwilę wydawało jej się, że jego szare oczy stają się coraz większe i przy-
ciągają ją do siebie coraz bliżej. Doznała dziwnego wrażenia, że książę
przenika jej tajemnicę i cicho krzyknęła.
- Nie! Nie ma pan prawa mnie sprawdzać!
- Zastanawia mnie, dlaczego miałabyś się tego obawiać.
- Może dlatego, że jest pózno i mam zamiar pójść spać.
Helga nie zastanawiała się, czy opuszczenie księcia w taki sposób nie jest
zbyt gwałtowne albo nawet niegrzeczne. Przestraszyła się tego, co mógłby
w niej odkryć. A ponieważ trwożyły jątakże własne uczucia do jego osoby,
przeszła szybko przez pokój i nie zatrzymywana przez nikogo wymknęła
się do holu. A potem frunęła po schodach, biegnąc bez tchu do swojej sy-
pialni.
Następnego ranka po obudzeniu Helga doszła do wniosku, że zachowała
się nad wyraz niemądrze. Jak mogła dopuścić, by książę czy ktokolwiek
inny próbował ją terroryzować? I dlaczego zademonstrowała Virginii swoje
zdolności wróżbiarskie? Ciocia uprzedzała ją, że jest to coś, z czym nie
R
L
T
powinna się ujawniać w Rock i myśląc o tym raz jeszcze, wiedziała, że jej
postępowanie było nierozsądne.
- Powinnam się zachowywać zwyczajnie, jak każda inna osoba, bo tego
właśnie ode mnie żądano - powiedziała sobie  zamiast mieszać się w
sprawy interesów prowadzonych przez księcia lub wprawiać w dobry hu-
mor pannę z Ameryki.
Helga westchnęła, a widząc promienie słoneczne przedostające się spoza
zasłon, nabrała ochoty spojrzeć na park w świetle poranka i przekonać się,
jak malowniczo wyglądają samy i jelenie pod drzewami oraz łabędzie pły-
wające po stawie. Z tą myślą wstała z łóżka i dostrzegła skrawek papieru na
podłodze w pobliżu drzwi.
Podeszła, by go podnieść, uświadamiając sobie jednocześnie, że zapo-
mniała poprzedniego wieczoru o przyrzeczeniu danym cioci Millicent i nie
zamknęła drzwi na klucz.
- Ale tak czy inaczej było to zupełnie zbędne - pocieszyła się. - Oczywi-
ście nikt nie upił się przy kolacji.
Podniosła karteczkę i zbliżyła się do okna, by przeczytać ją w jasnym
świetle dnia. Przebiegła oczami jej treść:
Wybieram się na przejażdżkę konno jutro rano o szóstej trzydzieści. Jeśli masz
ochotę mi towarzyszyć, przyjdz do stajni o tej porze.
R
Serce podskoczyło jej w piersi. Spojrzała szybko na zegar stojący na pół-
ce nad kominkiem, by przekonać się, czy nie jest za pózno i ku swojej ra-
dości odkryła, że nie ma jeszcze szóstej. Odsunęła więc pospiesznie zasło-
ny, umyła się w zimnej wodzie i zaczęła ubierać. Książę
musiał sobie przypomnieć rozmowę na temat jej starego, wytartego stroju
do konnej jazdy, a wydawało się mało prawdopodobne, by pan Vanderfeld,
czy jakikolwiek inny gość, był na nogach o szóstej trzydzieści.
Skończywszy toaletę, Helga przejrzała się w lustrze i doszła do wniosku,
że nie wygląda dość elegancko, by stanowić odpowiednie towarzystwo dla
R
L
T
księcia Rocklingtona. Ale następną jej myślą było, że nie ma to żadnego
znaczenia, gdyż będzie mogła przejechać się na jednym z jego wspaniałych
koni, zresztą nie było powodu, by książę zwracał na nią szczególną uwagę.
Przypominając sobie hrabinę Carrington, Helga pomyślała, że była bar-
dzo naiwna. Powinna zorientować się od razu, że hrabina jest jedną z tych
pięknych dam, które próbują zdobyć łaski księcia. Ciocia Millicent wyja-
śniła jej, że panie te przykuwają uwagę księcia na krótki czas, póki mu się
nie znudzą i nie zacznie się rozglądać za kimś innym. Wiele z goszczących
w zamku dam było równie atrakcyjnych, ale hrabina robiła wrażenie osoby
dyrygującej innymi, a zaborczy ton, jakim zwracała się do księcia, nie po-
zostawiał wątpliwości co do roli, jaką pragnęłaby grać w jego życiu.
- Przypuszczalnie chce go poślubić - uznała Helga.
Wiedziała jednak, że książę nie powinien się z nią żenić, bo hrabina nie
potrafi go uszczęśliwić. Helga nie była pewna, skąd wypływa to przeświad-
czenie. Myślała tylko, że hrabina, choć bardzo piękna, nie ma dobrego cha-
rakteru, natomiast księciu potrzebna jest żona miła, łagodna i wyrozumiała
- w dalszym ciągu nie miała jednak pojęcia, skąd bierze się jej pewność na
ten temat.
Książę był człowiekiem samowystarczalnym, dogadzającym sobie i tak
władczym, że nie było właściwie żadnego powodu, by potrzebował kobiety
w tym sensie, w jakim potrzebował jej ojciec Helgi czy inny zwyczajny
mężczyzna. A jednak, nawet jeśli nie był tego świadomy, niezbędna mu by-
ła w życiu obecność kobiety, która kochałaby go dla niego samego i której
zależałoby na nim bez względu na Rock i wszelkie jego dobra; takie przy-
najmniej było zdanie Helgi.
- Nie oprawa jest ważna - pomyślała - ale to, co się w niej mieści.
Jednakże w tej chwili dla Helgi ważne było jedynie to, że książę zaprosił
ją na przejażdżkę konną. Musiał być bardzo zadowolony z przebiegu wie-
czoru, skoro okazywał jej teraz taką wyjątkową uprzejmość. Pan Vander-
feld uwierzył niewątpliwie w potajemne zaręczyny księcia. Helga pomyśla-
ła też z uczuciem ulgi, że sama Virginia, niezależnie od ambicji swojego
ojca, nie ma ochoty wychodzić za księcia, ponieważ jest zakochana w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl