, Delinsky Barbara W blasku miłosci 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jesteś głodna?  spytał.
 Trochę  odrzekła, dopiero pod wpływem jego pytania uzmysławiając
sobie, że faktycznie chętnie by coś zjadła.
 Zjesz lunch?
 Jeśli będę mogła go przygotować.
 Nie będziesz mogła.
58
R
L
T
To jego dom, jego lodówka, jego jedzenie. Zważywszy na wątpliwości,
jakie miał wobec samego siebie od chwili zjawienia się Leah, odczuwał
potrzebę pokreślenia własnej niezależności.
 Czy zatem nie będziesz jeść?  upewnił się.
 Będę  roześmiała się.  Nie mam wyjścia.
Garrick odłożył książkę i zabrał się do przygotowywania posiłku. Wciąż
był zły na Victorię. Nie mógł jednak irytować się na Leah. Była tylko
niewinnym pionkiem w grze, którą prowadziła Victoria. Oboje czuli się
niezręcznie w tej sytuacji. Ale Leah podobnie jak on była dobrym graczem.
Zachowywała się z godnością. Szanował to.
%7ładna z kobiet, które znał w przeszłości, nie przystosowałaby się do tak
niezręcznej sytuacji z takim wdziękiem. Leah Gates z wdzięcznością wzięła
sweter, który jej zaoferował, wybrała sobie książkę i zajęła się sobą.
To wszystko sprawiło, że jeszcze bardziej go zaciekawiła. Zastanawiał
się, dlaczego się rozwiodła i dlaczego teraz nie spotyka się z żadnym
mężczyzną. Zastanawiał się, czy ma rodzinę, czy ma jakieś marzenia na
przyszłość. Zastanawiał się, czy samotność, jaka od czasu do czasu malowała
się w jej oczach, ma coś wspólnego z sytuacją, w jakiej się znalazła. Miał
wrażenie, że nie, że jest głębsza.
Przygotował kanapki z szynką i serem. Leah nie poszła po nóż, żeby
przekroić je na pół. Nie narzekała, że nałożył z przyzwyczajenia grubą
warstwę majonezu, ani że za grubo pokroił pomidory i dodał całe liście sałaty.
Wypiła do ostatniej kropli mleko, które jej nalał, nie robiąc niedorzecznych
żartów na temat dorastających chłopców i dziewcząt czy zapotrzebowania or-
ganizmu na wapń. Gdy skończyła jeść, po prostu odniosła oba talerze do
zlewu, spłukała je i wstawiła do zmywarki, po czym wróciła na sofę i
ponownie zagłębiła się w lekturze.
59
R
L
T
Minęła połowa spokojnego popołudnia, ale Garrick nie był w stanie
skoncentrować się na łacinie. Wciąż myślał o tej kobiecie skulonej w
przeciwległym rogu sofy. Siedziała na podkurczonych nogach, otwarta książ-
ka leżała na udach, ale głowa opadła jej do tyłu, na oparcie sofy. Zasnęła.
Nawet nie zauważył kiedy.
Było mu jej żal. Podróż, jaką poprzedniego dnia odbyła  najpierw jazda
z Nowego Jorku, potem mordercza wędrówka do jego chaty  wyczerpały ją.
Znowu poczuł przypływ gniewu na Victorię za to, że naraziła ją na taką
męczarnię, ale od razu sobie uświadomił, że na pewno Victoria nie ma
zielonego pojęcia o tutejszych warunkach w porze topnienia śniegów,
podobnie zresztą jak wszyscy inni, którzy nie pochodzą z tych stron. O ile
sobie przypominał, przyjeżdżała tutaj w najlepszych sezonach pogodowych 
pózną wiosną, latem, wczesną jesienią.
Spotkali się po raz pierwszy w czasie jednej z takich letnich wypraw i
nawet wtedy, dopiero co ją poznawszy, spytał, co ją tutaj sprowadziło. Była
typową mieszkanką miasta. Nie polowała, nie uprawiała pieszych wędrówek,
nie hodowała warzyw w ogrodzie za chatą. Pamiętał jej odpowiedz tak
dobrze, jakby to było wczoraj. Popatrzyła mu w oczy i powiedziała, że w tym
domu czuje się bliżej Arthura. %7ładnych wyjaśnień. %7ładnych wzruszeń. Po
prostu stwierdzenie faktu, które zapoczątkowało ich przyjazń opartą na
lojalności i szczerości.
Oczywiście Victoria nie była do końca uczciwa, wysyłając Leah do
domu, który nie istniał. Nie miał jednak wątpliwości co do tego, że chciała jak
najlepiej, pragnąc, żeby się spotkali. Zdziwiło go jednak jej postępowanie,
gdyż sądził, że powinna go lepiej znać. Myślał, że powiedział jej dostatecznie
dużo o sobie i swoich uczuciach, żeby miała wyrazny obraz sytuacji.
Dlaczego myślała, że coś się zmieniło?
60
R
L
T
Kiedyś też był zwierzęciem miejskim. Prowadził zabawowy tryb życia.
Jedyne, czego się w nim bał, to zapomnienie i anonimowość. Jak na ironię, ten
lęk spowodował, że jego życie było coraz bardziej szalone, aż wreszcie
zniszczyło mu karierę i o mały włos nie zniszczyło jego samego. To wtedy
właśnie wycofał się z życia publicznego i wybrał azyl w New Hampshire.
Teraz budziło w nim lęk to wszystko, na czym kiedyś tak bardzo mu
zależało. Lękał się sławy, bo była ulotna. Lękał się agresywnych tłumów, bo
uzewnętrzniały to, co najgorsze w naturze ludzkiej, potrzebę dominacji nawet [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl