,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Słuchaj... Potarł ręką twarz. Nie wiem, co powinienem zrobić. Nie mam żadnego planu. Ale nie mogę... nie mogę po prostu stąd wyjść, nie przejmując się tym, co z tobą będzie. Przez moment patrzyła na niego oszołomiona. O czym on mówi? Jedna myśl krążyła jej po głowie: byłoby miło, gdyby Jake wziął ją w ramiona i pocałował. Ale jemu wyraznie nie o to chodziło, a ona nie zamierzała go o nic prosić. Już raz spróbowała i wylądowali w łóżku. Muszę usiąść powiedziała, niezdarnie osuwając się na kanapę. Jake poczekał, aż Mattie wygodnie się usadowi, po czym usiadł naprzeciwko. Opierając łokcie na kolanach, pochylił się do przodu i utkwił w niej spojrzenie. Nic nie wiem na temat kobiet spodziewających się blizniąt. 97 R L T Był tak przejęty, że nie zdołała powściągnąć uśmiechu. A myślisz, że jakikolwiek nieżonaty facet, nie licząc położnika, wie cokolwiek o blizniaczej ciąży? Twarz mu się rozjaśniła, po chwili jednak znów spoważniał. Naprawdę nie chcę sprawiać ci kłopotu. Nie będę tu mieszkał, znajdę sobie jakieś lokum. Ale zamierzam zostać w Sydney. Do końca urlopu? Do narodzin dzieci. Mattie zaniemówiła. Dlaczego? zapytała w końcu. Chcę... chcę spędzić więcej czasu z Royem. A przy okazji będę miał ciebie na oku. To bez sensu, Jake. Nie potrzebuję strażnika. I mam doskonałego lekarza. Poderwał się z kanapy i niczym lew w klatce zaczął krążyć po pokoju. Nie będę ci się narzucał. Obiecuję. Ale nie możesz być sama. Mattie wpatrywała się w niego jak ptak zahipnotyzowany przez jadowitą żmiję. Zamieszkam w Wullumulu. W apartamentach Dockside. A co z pracą? Poproszę o bezpłatny urlop. Jeśli będzie trzeba, złożę wymówienie. To szaleństwo. Potrząsnął głową. Zostawię ci numer mojej komórki. Masz do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Po co? Westchnął. Jak trzeba będzie przesunąć coś ciężkiego, jeśli zle się poczujesz, a psa trzeba wyprowadzić, jeśli trzeba będzie zrobić zakupy, jeśli cokolwiek się 98 R L T zepsuje, toster, klimatyzacja, pralka. Ja się tym zajmę, sprowadzę fachowca, przypilnuję go. Mattie otworzyła usta, ale nie zdołała nic powiedzieć. Gdyby dłużej się spotykali... Ale Jake jest facetem, z którym tylko raz się przespała; facetem, który nie chce się wiązać; facetem, o którym stara się zapomnieć. Wreszcie odzyskała głos. To bardzo uprzejme z twojej strony, ale ja nie chcę żyć w kokonie. Nikt ci nie każe. Po prostu dbaj o siebie. Odpoczywaj, nie przemęczaj się. I dzwoń, gdybyś czegoś potrzebowała. Nie rozumiem. Dlaczego to robisz? Jesteś w ciąży. Nie powinnaś być sama. Mattie zamyśliła się: coś musi się za tym kryć. Czyżby jakaś znajoma Jake'a poroniła? Wolno wypuścił z płuc powietrze. Podam ci swoje namiary. Namiary... Okej... Przesunęła się na brzeg kanapy, żeby z niej wstać. Zanim się spostrzegła, Jake był obok. Ujął ją za łokieć, podtrzymał. Jego dotyk przejął ją dreszczem. Dziękuję rzekła, podnosząc się. Przyniosę z kuchni notes. Cześć, stary. Na końcu linii rozległ się głos Willa. Nie spodziewałem się twojego telefonu. Co porabiasz? Co słychać w cywilizowanym świecie? Leżąc na wznak w swoim wynajętym mieszkaniu w dzielnicy Wullumulu, Jake wpatrywał się w sufit. Co porabiam? Całkiem inne rzeczy, niż sądziłem, że będę porabiał. Tylko mi nie mów, że przestały cię kręcić piękne, smukłe, niezamężne laski? 99 R L T Zgadłeś. Prawdę rzekłszy, nawet nie próbował żadnej poderwać. Słuchaj, nie wracam na razie do Mongolii i chciałbym cię prosić, żebyś spakował moje rzeczy. %7łartujesz! Co się stało? Jesteś chory? Nie, nic takiego. Po prostu muszę tu zostać ze dwa lub trzy miesiące. A pózniej, jeśli moje stanowisko wciąż będzie nieobsadzone, to kto wie? Nastała cisza. Will pierwszy ją przerwał. Czy twoja decyzja ma coś wspólnego z Mattie Carey? Z Mattie? Dlaczego pytasz? Dostałem od niej dziwny mejl. Co napisała? %7łe martwi się o ciebie. %7łartujesz? Bynajmniej. Sprawiała wrażenie bardzo przejętej. Ale słowem nie wspomniała, że zrezygnowałeś z pracy. Nic mi nie jest Jake zapewnił przyjaciela, chociaż nie brzmiało to zbyt przekonująco. Co się dzieje między tobą a Mattie? Niewiele. Akurat! Jake westchnął. Wczoraj Roy też koniecznie chciał rozmawiać o Mattie. Nie przypuszczałem, że jest w twoim typie ciągnął Will. Jake nie zamierzał połknąć haczyka. Tyle że wytrwał w tym postanowieniu może pięć sekund, po czym spytał: Niby dlaczego nie? Will roześmiał się wesoło. Dobrze wiesz, jakie lubisz dziewczyny. 100 R L T Jakie? Szybkie, chętne, gibkie. Zazwyczaj takie słowa nie wprawiłyby Jake'a w konsternację, dziś jednak poczuł się zawstydzony. Nagle w głosie przyjaciela pojawiła się nuta podejrzliwości. O Chryste, Jake, chyba wyście nie... Jake milczał. Will nie dawał za wygraną. Powiedz mi, że to nieprawda. %7łe kiedy ty i Mattie mieszkaliście u mnie... Odpuść, stary. Nie mogę. Ty i Mattie...? Wiedziałeś, co ona planuje, prawda? Jake odruchowo zwinął dłoń w pięść, po czym rozprostował palce. %7łe chce urodzić cudze dziecko? Ale nie raczyłeś mnie o tym poinformować. To delikatna sprawa, Jake. Zawarli porozumienie, Mattie, moja siostra i jej mąż. Skąd miałem wiedzieć, że może cię ono w jakikolwiek sposób dotyczyć? Zadawałem mnóstwo pytań o Mattie. Sądziłem, że kieruje tobą zwykła ciekawość. Nie przyszło mi do głowy, że jesteście parą. Nie jesteśmy. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|