,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przecież to ty odszedłeś ode mnie bez słowa. Tak, to trochę zaskakujące. - Wszyscy popełniamy błędy. - A ja byłam jednym z twoich błędów? - Nie ty, Laro. To, że cię opuściłem. To był mój błąd. Wtedy byłem pewien, że postępuję właściwie, ale teraz już nie wiem. Powiedziała z trudem: - Lepiej już sobie idź. - Nie. - Powiedział to całkiem zwyczajnie, bez śladu zaczepki. - Już raz odszedłem i więcej tego nie zrobię. A w każdym razie nie odejdę, póki ci wszystkiego nie wyjaśnię i nie spróbuję naprawić. - Co mam zrobić, żebyś mnie zrozumiał? Nie chcę twoich truskawek ani twoich wyjaśnień. Nie chcę zdawkowych pogawędek o dawnych czasach. Szczerze mówiąc, nie chcę, żebyś tu w ogóle przychodził! - Coraz bardziej podnosiła głos, dając wyraz swemu niezadowoleniu. - A ja myślę, że chcesz. - Przystąpił do niej bliżej. - Myślę, że dlatego masz takie rumieńce i puls ci tak mocno bije. - Rumieńce mam dlatego, że jestem zła - odparowała. - A puls mam normalny. Wyciągnął rękę. Cofnęła się instynktownie i odwróciła. Nie ustępował. Wystarczył tylko jeden krok.' Dotknął delikatnie jej szyi, odszukał puls. - Kłamiesz - powiedział. I Lara była wściekła. Poczuła nagle, że opuściła ją cała odporność. Rozpłakała się ze złości. - Dlaczego to robisz? - Bo już się dosyć naczekałem. - Na co? - Aż się opamiętasz. Dość długo, żeby się przekonać, czy miałem rację. - Jaką rację? - Wróciłem tu trzy lata temu mając nadzieję, że się myliłem, że to nie z twojej przyczyny żadna inna kobieta nie robi na mnie wrażenia. Ciągle miałem przed oczyma twój obraz, nie chciał mnie opuścić. Widziałem go i na jawie, i we śnie. Gorzej jeszcze, widziałem go bez względu na to, kogo trzymałem w ramionach. Ich spojrzenia się spotkały. Zobaczyła ból w jego oczach. Oszołomiła ją myśl, że Steven także nie wyszedł z tego bez blizn. Starała się nie dopuścić do głosu uczucia. Byle się nie roztkliwić. Wydał jej się teraz bezbronny, bardziej przystępny niż tamten mężczyzna bez serca, potrafiący porzucić dziewczynę, której obiecał miłość. Jego uśmiech był teraz tylko bladym cieniem tamtego, który znała. - No i zobaczyłem cię. - Lara zauważyła, że był tak samo oszołomiony jak ona. - Boże, jak ty się zmieniłaś. Miałaś cienie pod oczyma. Włosy, te swoje niewiarygodnie złote włosy ściągnęłaś mocno do tyłu. Miałem ochotę wYGiągnąć rękę i burzyć je tak długo, aż zmienią się w bujne sploty, które zapamiętałem. No i byłaś szczupła, niepodobna do tamtego podlotka. Ale pragnąłem cię tak samo. Mocno, aż do bólu. W tej chwili też go czuję. Wiedziałem już wtedy na pewno, że nigdy nie pozwolę ci odejść. - Przestań - poprosiła. - Nie mów tak. To ty odszedłeś, Steven. Zdradziłeś mnie. Zdradziłeś nas wszystkich. Nigdy tego nie zmienisz. Już za późno. Nie chcę, żebyś wrócił. . Cień uśmiechu pojawił się,w kącikach jego ust, jak gdyby jej słowa były dla niego wyzwaniem. - Sprawię, że znowu mnie będziesz chciała, Laro. Ty wiesz, że potrafię to zrobić. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|