, Elise Title Serce przy sercu 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jej, po raz pierwszy od lat, o umowie rozwodowej. Poślubienie Oscara
- czy kogokolwiek innego - oznaczałoby przekazanie prawa własności
stacji Arniemu. To wynikało z umowy, którą kiedyś zaakceptowała,
ponieważ nie zamierzała ponownie wychodzić za mąż. Może na
krótko straciła głowę dla Oscara, ale w głębi duszy niemal od ich
pierwszego spotkania wyczuwała, że coś z nim nie tak. %7łona Oscara
pojawiła się na scenie tego wieczora, kiedy Kate zamierzała z nim
zerwać, uświadomiwszy sobie, że to, co do niego czuje, to nie miłość,
tylko zwykłe zauroczenie.
Po ich publicznym rozstaniu wszyscy, a zwłaszcza rodzina,
współczuli jej, przekonani, że Oscar złamał jej serce. Nie było tak.
Chodziło o to, że dała się nabrać. I uroczyście obiecała sobie, że to nie
zdarzy się nigdy więcej.
Jak to mawiał jej ojciec? %7łe nigdy nie należy mówić nigdy?.
- Przepraszam-powiedział ktoś za jej plecami. Kate podskoczyła.
- O co chodzi?
- Proszę mi wybaczyć.  Zmęczona młoda kobieta, którą synek
szarpał za rękaw żakiem, uśmiechnęła się. - Nie chciałam pani
przestraszyć. Zastanawiałam się tylko, czy pani zaczyna zakupy czy
kończy. Nie ma już wózków.
Kate popatrzyła na dziecko. Zmarszczyła czoło.
- Właściwie - zawahała się  proszę go wziąć. Potrzebuję tylko
paru rzeczy.
110
RS
- Dzięki. - Kobieta odetchnęła ż ulgą i posadziła synka z przodu
wózka. - Czy zakupy to nie męka?
Kate popatrzyła za kobietą znikającą między półkami. Zakupy to
z pewnością męka. Nigdy nie odczuwała tego silniej niż w tej chwili.
Oczywiście mogła zająć się czymś innym. Chcę rozebrać cię
powoli w blasku świec. Chcę się z tobą kochać dziko, namiętnie.
Pokręciła gwałtownie głową, zmuszając umysł do koncentracji.
Starszy mężczyzna wyjmował właśnie dwie torby zakupów ze swego
wózka.
- Wygląda pani na zdesperowaną. Proszę wziąć ten wózek.
Czyżby naprawdę wyglądała na zdesperowaną?
- Och. Dziękuję. - Nawet nie drgnęła. - Właściwie... - Wez ten
wózek, Kate. Wez wózek, zrób zakupy i wracaj do domu. Jesteś
rozsądną kobietą, a to rozsądna rzecz do zrobienia.
- Właściwie - zaczęła znów. - Ja... Zapomniałam listy zakupów. -
Machnęła ręką, wskazując w stronę parkingu. - Muszę szybko wrócić
do domu i... wziąć ją.
Po chwili siedziała za kierownicą, ściskając w dłoni kluczyki. Co
się z nią dzieje? Zupełnie jakby Brody otworzył w niej puszkę
Pandory, uwalniając wszystkie dzikie, niezwykłe uczucia.
Wiedziała; że powinna wrócić do domu i zapomnieć o zakupach.
Zapomnieć o Brodym Bakerze w jego małym domku, oświetlonym
światłem świec, ogniem płonącym na kominku i być może z butelką
szampana w lodzie. Może poszedł gdzieś zaszaleć.
111
RS
Och, wpędził ją w prawdziwe szaleństwo. Jak mogła pozwolić,
by doprowadził ją do takiego stanu? Jak mogła pozwolić sobie nawet
na myślenie o wizycie u niego?
Włożyła klucz do stacyjki. Jedziesz do domu. Jedziesz do domu
i wszystko będzie dobrze. Słyszysz, Kate? Wszystko będzie dobrze.
Co tam dobrze, wspaniale.
112
RS
Rozdział 7
Kate zatrzymała się przed znakiem stopu na rogu Elm i South
Ward. Jej piętrowy, biały dom stał tuż obok, przy Elm Street.
Bungalow, który Brody Baker wynajął od Louisy Carpenter, był pięć
parceli dalej na prawo, na South Ward.
Utkwiła wzrok w znak stopu. Włączyła kierunkowskaz. Prawa
strzałka na desce rozdzielczej zamrugała.
Posłuchała sygnału, zupełnie jakby miał ją we władzy. Co ja
wyprawiam? - zastanawiała się. To idiotyczne.
Ale jechała dalej. Jedna parcela, dwie, trzy, cztery, pięć.
Minęła dom Louisy Carpenter, budynek w stylu kolonialnym z
czarnymi okiennicami. Przejechała długi, kręty wjazd do małego,
zbudowanego w tym samym stylu domku dla gości, w którym teraz
mieszkał Brody Baker.
Jeszcze jedna parcela i znalazła się w ślepej uliczce.
Zaparkowała przy krawężniku. Jej zaciśnięte kurczowo na kierownicy
dłonie drżały.
Minutę pózniej wysiadła z samochodu. Zimny listopadowy wiatr
rozwiewał jej włosy i przenikał przez podkoszulek. Przypomniała
sobie o starej wełnianej myśliwskiej kurtce wciśniętej do bagażnika.
Do diabła z nią. Ruszyła w drogę.
Wiatr zwiał jej włosy na oczy. Była pewna, że ma czerwony
nos i czuła, jak jej skóra pod wpływem chłodu pokrywa się plamami i
gęsią skórką.
113
RS
Przypomniała sobie ochrypły głos Brody'ego: Chcę napawać się
twoim widokiem w moim łóżku...
Och, będzie na co patrzyć, nie ma wątpliwości.
Stał w otwartych drzwiach, w aureoli łagodnego światła świec,
w przylegających do ciała dżinsach, z szerokim uśmiechem psotnego
chłopca. Na jego nagim śniadym torsie nie było śladu gęsiej skórki.
Speszona Kate zapragnęła odwrócić się i umknąć. Ale jego uśmiech
nie pozwolił jej ruszyć się z miejsca.
- Nie jest... tak jak myślisz. - Zęby jej szczękały. Nie tylko z
zimna.
- Myślę, że powinnaś wejść do środka, ogrzać się.
- Nie chcę się ogrzewać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl