,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stoÅ‚ach, na Å›cianach, w pokojach i także w łóżkach w nocy. ByÅ‚y czerwonawe i niewielkie, ale zaczepne i boleÅ›nie kÄ…saÅ‚y. Po obiedzie powróciwszy do swego pokoju, nieco zdÄ™biaÅ‚em na widok katastrofy, jaka spotkaÅ‚a mrówki w ciÄ…gu ostatniej godziny. Kilkaset ich trupów pokrywaÅ‚o stół, a kilkadziesiÄ…t wÅ‚aÅ›nie konaÅ‚o, jeszcze trochÄ™ siÄ™ ruszajÄ…c. Zagadkowy pomór. Przed obiadem piÅ‚em tu kawÄ™ z mego termosu i nieco pÅ‚ynu rozlaÅ‚o siÄ™ na stole. PostawiÅ‚em termos i zszedÅ‚em do jadalni. A oto po powrocie zastaÅ‚em stół w powodzi mrówczych trupów i dogorywajÄ…cych ciaÅ‚, szczególnie gÄ™sto usÅ‚anych dokoÅ‚a termosu i rozlanej kawy. Nieżywe leżaÅ‚y kurczowo skrÄ™cone, jak gdyby ginęły w bólu. CaÅ‚kiem żywych i zdrowych mrówek nie byÅ‚o już wcale na stole. Co tu siÄ™ staÅ‚o? Co je przywabiÅ‚o w takiej iloÅ›ci i dlaczego tak masowo padÅ‚y trupem? Zatrucie? KawÄ™ sam piÅ‚em przed obiadem i nic zÅ‚ego mi siÄ™ nie staÅ‚o. Deska stoÅ‚u byÅ‚a z czystego drewna, nie malowana, wiÄ™c chyba nie zatruÅ‚a rozlanej kawy. A może mrówki, dorwawszy siÄ™ do rarytasu, wpadÅ‚y w zagadkowy szaÅ‚ morderczy i wygubiÅ‚y siÄ™ wzajemnie jakimÅ› fluidem zabójczym, nie znanym nam ludziom? Dziwna tajemnica wisiaÅ‚a nad kataklizmem mrówek. Drzwi do mego pokoju zostawiÅ‚em otwarte i zajrzaÅ‚ do Å›rodka mój znajomy z werandy, ów plantator- cynik. PrzywoÅ‚aÅ‚em go, żeby obejrzaÅ‚ pobojowisko mrówek. OlaÅ‚a! zaÅ›piewaÅ‚ zdziwiony. Aadne jatki! ZatruÅ‚y siÄ™! Ale czym? No, kawÄ… oczywiÅ›cie! Sam piÅ‚em tÄ™ kawÄ™ i nic mi! No, to Bozia je zabiÅ‚a! zaÅ›miaÅ‚ siÄ™. ZerknÄ…Å‚em na niego spode Å‚ba. Ma pan racjÄ™! przyznaÅ‚em. SpotkaÅ‚a je kara boska, na którÄ… sobie zasÅ‚użyÅ‚y... Kara boska? Nie inaczej! Każdego dobierajÄ…cego siÄ™ do cudzej wÅ‚asnoÅ›ci czeka taka kara... WypowiedziaÅ‚em to poważnie, patrzÄ…c znaczÄ…co na Francuza, podobnym spojrzeniem jak poprzednio na werandzie. To uważa pan nas za takich zÅ‚odziei? warknÄ…Å‚, jakby czapka na nim gorzaÅ‚a, chociaż żartem przyjÄ…Å‚ moje sÅ‚owa. My, plantatorzy tytoniu, przynosimy grube zyski Madagaskarowi!... Któż by w to wÄ…tpiÅ‚?! zapewniÅ‚em go. Nikt nie wÄ…tpi! Widać byÅ‚o z jego oczu, że wpadÅ‚ mu zÅ‚oÅ›liwy pomysÅ‚. Kawa! zawoÅ‚aÅ‚. JeÅ›li to byÅ‚a tutejsza kawa, to nie dziwota, że zatruÅ‚a mrówki! Malgasze plantujÄ… niemożliwÄ… kawÄ™!... To byÅ‚a nescafe! zapewniÅ‚em go. W takim razie zadyszaÅ‚ z przesadnÄ… stanowczoÅ›ciÄ… pozostaje tylko jedno logiczne wytÅ‚umaczenie... No?... To byÅ‚y francuskie mrówki, a kawÄ™ trzyma pan, jak widzÄ™, w angielskim termosie, wiÄ™c mrówki zdechÅ‚y!... O krukach i krabach Od hotelu Cherona do brzegu morza byÅ‚ kilometr z nadwyżkÄ…, ale w poÅ‚owie drogi, z lewej strony, przed przechodniem otwieraÅ‚a siÄ™ miÄ™dzy domami Hindusów ponÄ™tna przerwa: widok na rozlegÅ‚e piaszczyste rozÅ‚ogi. NÄ™ciÅ‚y, bo staÅ‚o tam kilka namiotów sakalawskich rybaków, ludzi klanu Vezo. Gdy do nich po raz pierwszy doczÅ‚apaÅ‚em brodzÄ…c w piasku powyżej kostek, rybacy patrzeli z politowaniem na wariata zadajÄ…cego sobie taki trud. WstrÄ™tnym poborcÄ… podatkowym nie byÅ‚em, bo wyglÄ…daÅ‚em zbyt egzotycznie (zresztÄ… na Madagaskarze podatków nie Å›ciÄ…gali już biali ludzie), ale jeÅ›li ja turysta, to tym gorzej dla pomyleÅ„ca, pogardy godnego: w oczach tubylców nic tu nie byÅ‚o ciekawego do oglÄ…dania. Toteż gdy ja do rybaków z życzliwym bonjourem i salamÄ…, oni odpowiadali mi mrukliwie, z urÄ…gliwÄ… wrogoÅ›ciÄ…. Odwracali siÄ™, a jakaÅ› starsza para, którÄ… chciaÅ‚em z daleka sfotografować, zaczęła histerycznie wykrzykiwać ostre sprzeciwy. WiÄ™c jak zmyty brnÄ…Å‚em dalej, brzegiem jakiejÅ› rzecznej odnogi. StaÅ‚y tu w wodzie lub leżaÅ‚y na lÄ…dzie rybackie łódki i na jednÄ… z nich przyleciaÅ‚ kruk dwubarwny, zwany przez Malgaszów goaka. ByÅ‚ to kruk dumny ze stroju, bo czarny z biaÅ‚Ä… plamÄ… dokoÅ‚a szyi i na piersi, wiÄ™c jakby z uwiÄ…zanÄ… serwetÄ…. W istocie byÅ‚ to dużej miary żarÅ‚ok, ale nie tej kategorii co nasz sÅ‚awny Fiszer sprzed pół wieku. Goaka sprzÄ…taÅ‚ wszelkie jadalne odpadki i nieczystoÅ›ci w osiedlach ludzkich, za co cieszyÅ‚ siÄ™ ogólnÄ… sympatiÄ…. Dość pospolity, należaÅ‚, tak samo jak w pobliskiej Afryce, do ptaków najbardziej rzucajÄ…cych siÄ™ w oczy. Szczególnie chÄ™tnie waÅ‚Ä™saÅ‚ siÄ™ po plażach morskich, bo miaÅ‚ kruczy Å‚akomiec wspólnÄ… z plantatorami Cherona cechÄ™: lubiÅ‚ krewetki. Goaka, który siadÅ‚ niedaleko mnie na Å‚odzi, dziwnie siÄ™ zachowywaÅ‚. SkrzeczaÅ‚ żaÅ‚oÅ›nie, inaczej niż zwykle, i uporczywie co chwila stroszyÅ‚ pióra na gÅ‚owie i szyi, jak gdyby mu coÅ› dolegaÅ‚o. ByÅ‚ chory. Niech diabli brali tutejszÄ… przyrodÄ™: nienaturalne postÄ™powanie kruka stanowiÅ‚o nowÄ… zagadkÄ™, obok nie wyjaÅ›nionej Å›mierci mrówek. Ów goaka byÅ‚ w niektórych szczepach fadi czyli Å›wiÄ™ty, nietykalny, i różni ludzie różnie siÄ™ do niego [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
Podobne
|