,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co takiego? - Adela Winters nosząca rewolwer kaliber 32 w torebce. Czy myślisz, \e policja ją zrewiduje? - Czytasz w moich myślach - powiedział Mason. - Jeśli oka\e się, \e Hinesa zastrzelono z rewolweru kaliber 32 - ciągnęła Della z namysłem - to by było... Co by to było? - To zale\y. Mogłoby to nie znaczyć nic szczególnego, oczywiście wszystko zale\y od tego, co się stanie, kiedy odnajdą kulę i kiedy ekspert od broni wyda swoje orzeczenie. Eksperci potrafią orzec, czy ta kula była wystrzelona z tej broni, czy z innej. Wiesz o tym przecie\. - Pod warunkiem, \e mają kulę? - Słusznie. - To ostatnie zmienia sytuację - powiedziała powoli. - Wcale nie zmienia - odpowiedział Mason - tylko jeszcze bardziej komplikuje. - Naturalnie nikt z nas nie wie, do jakiego stopnia sprytna jest Adela Winters. Mason skrzywił się i popatrzył na zegarek. - Na to pytanie te\ prawdopodobnie będziemy mieli odpowiedz w ciągu godziny. Teraz pójdzmy szybko coś zjeść. 6 Było ju\ po dziewiątej. Mason przechadzając się tam i z powrotem po pokoju usłyszał umówiony sposób stukania Paula Drake a do drzwi. - To Paul - powiedział - wpuść go, Dello, bardzo cię proszę. Drake wszedł do gabinetu i odezwał się: - Jak się masz, Dello - a potem z grymasem na twarzy zwrócił się do Masona i głęboko westchnął. - Jezu, Perry, ale mi dałeś do wiwatu. - Czy dowiedziałeś się czegoś? - Myślę, \e dogrzebaliśmy się do samego błota. - Strzelaj. Drake opadł na głęboki, obity skórą fotel. - Twoje dwie kobiety zrobiły mnóstwo zakupów. Potem zjadły kolację i pojechały do mieszkania. Moi chłopcy przypilnowali tych, którzy je śledzili. Nie mieli specjalnych trudno- ści z trzymaniem ich na oku. - Czy mę\czyzni, którzy je śledzili, towarzyszyli im w czasie sprawunków i potem w drodze do mieszkania? - Tak. - A twoi ludzie śledzili śledzących? - Ma się rozumieć. - A potem? - Potem się zakotłowało na dobre. Syreny, samochody policyjne, straszne zamieszanie. Dzięki twojej sugestii zyskaliśmy na czasie i mogliśmy zająć się wszystkim od razu. - Ale po kolei, co się działo? - Jeden z tych facetów pognał do automatu telefonicznego. Mój funkcjonariusz dyspo- nował parą małych, niezwykle silnych szkieł i mógł patrząc przez szklane drzwi budki rozpoznać numer, który ten gość nakręcał. Sprawdził numer i okazało się, \e jest to telefon Międzystanowego Biura Zledczego. Mój człowiek natychmiast dał mi o tym znać, a ja od razu wysłałem ludzi do tego biura, zgodnie z twoimi instrukcjami. Na miejscu zbrodni ludzie z Biura Zledczego kręcili się w poszukiwaniu kogoś, z kogo mo\na by wyciągnąć trochę wiadomości, kogoś, kto wiedziałby dokładnie, jak przedstawia się sytuacja. Wreszcie od \yczliwie usposobionego oficera policji udało im się dowiedzieć wszy- stkiego, co mo\na - otrzymali te same informacje, jakie będą mieli reporterzy. To nie będzie cała historia, ale na pewno znaczna jej część. - To znaczy co? - zapytał Mason. - No wiesz, tobie znana jest osoba ofiary. Ale co ci wiadomo o samym morderstwie? - Nic. - Hines został postrzelony w środek czoła z małokalibrowej broni, prawdopodobnie 32. - Czy jest rana wylotowa? - Nie. - To znaczy, \e kula jeszcze ciągle tkwi w czaszce? - Tak. - Jeśli policja wydostanie kulę, będzie mo\na sprawdzić, z jakiej broni była wystrzelo- na. - Tak. - To trochę upraszcza sprawę. - Albo komplikuje - powiedział sucho Drake - zale\nie od tego, czy posiadaczem tej broni był twój klient, czy czyjś tam klient!... W ka\dym razie chłopcy z Biura Zledczego raz po raz biegali do telefonu i karmili szefów informacjami tak szybko, jak tylko udawało im się czegoś dowiedzieć. Biuro przysłało im zmiennika i wezwało jednego z ludzi, którzy pełnili słu\bę. Wyobra\am sobie, \e to dlatego, bo klient miał przyjść do Biura i \ądał bezpośredniej relacji. Mieliśmy wszystko w pogotowiu. I rzeczywiście: dostatnio wyglądający jegomość, jakieś czterdzieści dwa, trzy lata, wzrostu około pięciu stóp i dziesięciu cali, wagi pewnie stu dziewięćdziesięciu funtów, z rudymi falującymi włosami, w perłowoszarym kapeluszu, ubra- ny w dwurzędowy, szary garnitur w małą krateczkę, wpadł w pośpiechu do Biura. Spędził tam pół godziny. Kiedy wychodził, przypilnowali go moi ludzie i odprowadzili do samochodu [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|