,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czy to znaczy, że ten łobuz nie ożenił się z panią? - Skądże, porwał mnie i więził przez cztery miesiące, nie chciał ani ślubu ze mną, ani tego dziecka. Tudno, wychowam je sama, ale na razie przepraszam pana, bo wychodzę! - Minęła go i zaczęła zstępować po schodach. Paul odprowadzał ją wzrokiem, zachodząc w głowę, co tu się właściwie dzieje. Nie mógł uwierzyć, że Philip nie chciał zaakceptować własnego syna ani ożenić się z Christiną Wakefield. Chyba zwariował! Nie liczył też, że dowie się czegokolwiek więcej od Christiny. Postanowił zatem napisać do Philipa. W tydzień po powrocie Christiny do Wakefield Manor przyszedł list od Johna. Informował w nim, że Kareen przyjęła jego oświadczyny, a zatem niedługo przywiezie do domu świeżo poślubioną małżonkę. Christiną była w siódmym niebie. Szczerze pokochała Kareen i cieszyła się, że będzie mieć tak miłą bratową. Spodziewała się przyjazdu Johna z żoną na samo Boże Narodzenie, zapowiadały się więc wspaniałe święta! Razem z Johnsy zajęła się teraz adaptowaniem dawnego pokoju rodziców na przyjęcie nowożeńców. Rzuciła się w wir pracy, ponieważ potrzebowała ruchu dla wzmocnienia zwiotczałych mięśni. Czuła się zawiedziona, że zbyt wolno odzyskuje wysmukłą sylwetkę i musi nosić gorset, więc nie żałowała wysiłku fizycznego, li-238 cząc, że przed powrotem Johna wróci do dawnych kształtów. Czas szybko mijał i Christina na tyle odzyskała siły, że mogła na nowo uprawiać codzienne przejażdżki konne z korzyścią dla siebie i dla Johnsy. Wtedy bowiem stara niania miała sposobność pobawić się z Philipem Juniorem, a Christina mogła uniknąć spotkań z Tommym, który od jej wyjazdu ani trochę się nie zmienił. Traktowała go chłodno, ale on uparcie jej się narzucał. Christina wyczuwała, że Tommy nienawidzi jej dziecka, choć próbuje to ukryć. Wpadał w złość, kiedy zostawiała go samego z małym, gdyż uważał, że to zajęcie jest odpowiednie dla Johnsy. Wyprowadzał go też z równowagi płacz Philipa Juniora, kiedy Tommy znajdował się w pobliżu. Christina starała się więc, aby nie zbliżał się do jej synka. Dwa dni po świętach Bożego Narodzenia John przywiózł do domu Kareen. Przyjechali wczesnym rankiem, kiedy Christina jeszcze spała. W ostatniej chwili Johnsy zdążyła ją zbudzić, aby mogła przynajmniej włożyć szlafrok, zanim John i Kareen weszli do jej pokoju. Oczywiście pocałunkom i uściskom nie było końca. - Tak się cieszę, że wróciliście! - W niebieskich oczach Christiny pojawiły się łzy szczęścia. - Nigdy już nie wyjadę z Wakefield! - zapewniał ze śmiechem John, biorąc w objęcia Christinę. - No, a gdzie jest mój kochany siostrzeniec? - Tutaj, paniczu! - obwieściła triumfalnie Johnsy, otwierając drzwi łączące dwa pokoje. Philip Junior bawił się własnymi nóżkami, kiedy zgromadzili się wokół łóżeczka. - Ach, Christino, jaki on jest uroczy! - zachwycała się Kareen. - Czy mogę go potrzymać? 239 - Ależ oczywiście, Philip Junior uwielbia, jak się go przytula - odpowiedziała Christina. - Philip Junior? - John uniósł brew ze zdziwieniem. - Myślałem, że dasz mu imię po naszym ojcu albo po jego ojcu. - Po prostu spodobało mi się takie imię. Nie wyobra żam sobie przecież, że mogłabym Anglika nazwać Abu! - Ja też sobie tego nie wyobrażam - roześmiał się John, ujmując w dłoń małą łapkę Philipa Juniora spoczywającego na rękach Kareen. - Widzę, że jest duży i silny, ale po kim odziedziczył taki rzadko spotykany kolor oczu? W naszej rodzinie nikt nie miał zielonych, a nie mają ich też Arabowie. - Zadajesz takie głupie pytania, Johnie. Skąd mam to wiedzieć? John otwierał usta, aby jeszcze o coś spytać, ale umilkł pod karcącym wzrokiem Kareen. - Musicie państwo teraz wyjść, bo pora karmić małego - przypominała dobrotliwie Johnsy, John aż się zarumienił, wyobrażając sobie siostrę przystawiającą dziecko do piersi. - Crissy, kiedy skończysz, zejdz do nas - zaproponował. - Estelle przyjechała z nami i zjemy razem śniadanie. Christina ucieszyła się na wiadomość o przyjezdzie Estelle. Liczyła bowiem, że tak piękna dziewczyna mo że wpaść w oko Tommy'emu. Gdy Philip Junior się najadł, Christina położyła go spać i dołączyła do rodziny zebranej w jadalni. Przywitała się serdecznie z Estelle. - Tak się cieszę, że znowu jesteś z nami! Chyba zostaniesz tu trochę dłużej? Mamy wielki dom i mnóstwo miejsca. 240 - Zostanę niezbyt długo, bo muszę jeszcze odwiedzić rodziców. - Jak minęła podróż? - zainteresowała się Christina. - Ach, cudownie! To była chyba najwspanialsza podróż w moim życiu! - wykrzyknęła Estelle z emfazą. - Obawiam się, że Estelle zakochała się po uszy w jednym z naszych współpasażerów, zresztą znajomym Johna - zaznaczyła dyskretnie Kareen. - To najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek widziałam! - entuzjazmowała się Estelle. - Jestem pewna, że on to samo myśli o mnie. - Nie bądz taka pewna siebie, Estelle - zganiła ją Kareen. - To, że poświęcił ci trochę uwagi, nie oznacza, że się w tobie zakocha. - Kiedy on mnie kocha! - wrzasnęła Estelle. - Zobaczycie, że jeszcze się spotkamy, choćbym musiała wyjechać do Londynu! Mam zamiar wyjść za Philipa Caxtona! Z kuchni dobiegł trzask tłuczonych talerzy, tak głośny, że wszyscy podskoczyli na swoich miejscach. Christina poznała, że Johnsy podsłuchiwała ich rozmowę. Dowiedziała się także, że Philip wrócił do kraju i przebywa w Londynie. Poczuła ukłucie zazdrości, kiedy wyobraziła sobie, jak flirtował z Estelle na pokładzie statku. Ciekawe, dlaczego wrócił. To znaczy, że opuścił Nurę. Czyżby już mu się znudziła, a Estelle miała zostać jego kolejną zabawką? Ile kobiet zamierzał jeszcze uwieść? - Crissy, pamiętasz Philipa Caxtona, prawda? - spytał John, nie zdając sobie sprawy, jak silne emocje targa ły teraz jego siostrą. - Poznałaś go, Christino? - zainteresowała się Estelle. - Wobec tego na pewno rozumiesz, dlaczego ja... W tym momencie do jadalni zajrzała Johnsy, blada jak ściana. 241 - Przepraszam państwa za te talerze, wyśliznęły mi się z ręki - tłumaczyła się. - Panienko Crissy, czy mogłaby panienka pomóc mi dojść do mojego pokoju? Nie za dobrze się czuję... - Oczywiście, Johnsy - skwapliwie oświadczyła Christina, udając, że wyprowadza nianię z pokoju. Kiedy obie się oddaliły poza zasięg głosu, Johnsy zaczęła: - Moje biedne dziecko, musisz się chyba strasznie martwić! %7łe też ten łajdak wrócił do Anglii! I co ty teraz zrobisz? - Nie mam zamiaru nic robić, Johnsy. On tu nie przyjedzie, a ja nie wybieram się tam, gdzie mogłabym się na niego natknąć. I nie martwię się, tylko diabli mnie biorą, bo on jest po prostu podły! Czy musi zniszczyć każdą ładną kobietę, jaką spotka? - To brzmi, jakbyś była zazdrosna, kochanie - zwróciła jej uwagę Johnsy. - Wcale nie jestem zazdrosna, tylko zła! - parsknęła z pogardą. - Nie obwiniałam go o to, jak ze mną [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|