,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jake wyciągnął do niej rękę, ale błyskawicznie odskoczyła. Casey, czy nie rozumiesz, że ja tylko staram się nas oboje ochronić? Nie. Widzę tylko zawziętego faceta, który będzie bardzo żałował swojego uporu. Jake mocno zacisnął szczęki i przyglądał się jej spod oka. Casey znudziło się czekanie. Odwróciła się na pięcie i ruszyła ku drzwiom. Chodz na kolację, Jake mruknęła, spoglądając na męża przez ramię. Mimo wszystko siła będzie ci potrzebna. Tak? Pewnie uśmiechnęła się trochę do siebie, trochę do niego. Nie mam zamiaru z powodu twego uporu rezygnować z kochania się z tobą. Casey... zaczął, ale jej już nie było. A więc postanowiła zachowywać się tak, jakby nic szczególnego się nie działo. Wyszła za mąż i będzie z tego korzystać. On zaś czuł się jak idiota. Ciekawe, co się stało z jego tak rozsądnym planem? Tydzień pózniej nadal się nad tym zastanawiał. Zsunął szczeniaka ze swoich kolan na fotel dla pasażera i bezmyślnie patrzył przez przednią szybę samochodu. Znieg nie padał od tygodnia i wszystko pokryło się błotnistą mazią. Równie obrzydliwą jak jego nastrój. Tyle razy przemierzał już tę drogę, że mógłby to robić z zamkniętymi oczami. Ponieważ nie musiał się koncentrować, jego myśli zaczęły wędrować swobodnie. Nie, wcale tak się nie działo. Powędrowały prosto do Casey. Przez cały miniony tydzień dotrzymywała słowa. Nie pisnęła ani słowa o miłości i życiu razem, póki śmierć ich nie rozłączy. Kochali się, spędzali razem dni i wieczory. Pomagał jej w realizacji zamówień związanych z organizacją przyjęć, a miała ich coraz więcej. Z wdzięcznością przyjął jej pomoc w prowadzeniu księgowości rancza. Rozmawiali o dziecku i o Bożym Narodzeniu, bawili się z psem i planowali urządzenie pokoju dziecinnego. Wczoraj poszedł do lasu, ściął ogromną choinkę i przytargał ją do domu. Jadali razem, sypiali razem i robili wszystko, co robiły inne małżeństwa. Jake zaklął pod nosem, zmienił pozycję i mocno walnął ręką w kierownicę. Szczeniak zaskomlał. Przepraszam rzekł i roześmiał się, że przeprasza psa. Kurczę, przecież jest dokładnie tak, jak tego chciał. Dlaczego wobec tego nie czuje się szczęśliwy? Bo brakuje mu tych dwóch jej słów. A tobie nadal mówi, że cię kocha mruknął, z niechęcią patrząc na psa. Szczeniak zapiszczał, przeciągnął się i położył głowę na udzie swego pana. Tak, tak, wiem. Ja też cię kocham. Jake wyciągnął rękę i podrapał psa za uchem. Dziwne, nie uważasz? Tobie mogę to wyznać. A jej nie. Widok odjeżdżającego sprzed domu samochodu dostawcy podziałał na niego jak kubeł zimnej wody. Musiał zjechać na pobocze i przez chwilę głęboko oddychał. A więc znowu to samo. Tak, wiem, mamo mówiła do słuchawki Casey, kiedy Jake wszedł do kuchni. Myślałam tylko, że chciałabyś może wiedzieć. Nie proszę, żebyś cokolwiek zrobiła. Uśmiechnęła się do Jake a, ale nie był w stanie odpowiedzieć jej tym samym. Nie w tej chwili. Nie teraz, kiedy właśnie zaczęło się to, czego tak bardzo się bał. Jestem pewna, że tata nie może już doczekać się wyjazdu mówiła dalej Casey, robiąc do niego miny. O tej porze roku Paryż musi być cudowny. Paryż. Casey ruchem ręki dała mu znać, że za chwilę skończy. Mamo, wiem, że nie masz w sobie nic z babci. Nikt się nie spodziewa, że będziesz piekła biszkopty czy zmieniała pieluszki. Boże broń! Wiem, mamo. Tak, jestem pewna, że Jake zrozumie, iż kobieta ciężarna musi przybrać na wadze i wyglądać niezbyt estetycznie. Najwyrazniej rozmowa telefoniczna z matką była tak samo trudna jak dyskusja w cztery oczy. Jake nie był jednak w stanie współczuć Casey. Nie teraz, bo jedyne, co w tej chwili czuł, to gniew i rozczarowanie. Okazało się, że miał rację. Wiedział przecież od początku, że nic z tego małżeństwa nie będzie. Przebiegł przez kuchnię, potem na moment zajrzał do salonu. Nie zwrócił nawet uwagi na stojącą w rogu nie ubraną jeszcze choinkę, lecz pobiegł dalej [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Podobne
|