, Mortimer Carole Dziedzic i panna 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nim bezpośrednio, tylko komunikować się przez osoby trzecie? - zadał sobie w duchu
pytanie hrabia.
- Nie, milordzie. To znaczy, tak, milordzie. - Dziewczyna była wyraznie zbita z
tropu. - Lady Diana przesyła wiadomość, ale nie ma jej w domu.
- W takim razie, u diabła, co tu robisz? - Gabriel zerwał się z miejsca.
- Panienka kazała mi wracać do domu - odpowiedziała przestraszona pokojówka.
- Zostawiłaś ją samą w środku miasta? Bez przyzwoitki? A może nie była sama? -
dodał. Pomyślał o Malcolmie Castle'u i zachmurzył się, wyobrażając sobie, jak Diana
słucha błagań dawnego zalotnika o wyrozumiałość i zapewnień o jego niewygasłej miło-
ści.
- Była sama, milordzie, ale...
R
L
T
- Wejdz i zamknij za sobą drzwi - polecił hrabia. - A teraz mów od początku.
- Chodziło o tę kobietę w powozie, milordzie! Lady Diana ją zauważyła. Zledzi-
łyśmy powóz, a kiedy zatrzymał się przed gospodą i ta pani wysiadła, lady Diana kazała
mi wracać do domu i przekazać, żeby pan tam natychmiast przyjechał.
Gabriel był gotów spełnić prośbę Diany, ponieważ przyszło mu do głowy, że być
może Diana zauważyła Elizabeth. Jeśli tak, to udało się jej to, czego nie zdołali zrobić
ani on, ani Dominic.
- Co to za kobieta była w tym powozie?
- Pani Prescott, milordzie.
- Pani Prescott! - wybuchnął Gabriel. - Okazałyście się na tyle szalone, by ją śle-
dzić?! - Ogarnęła go wściekłość.
Niech no tylko Diana wróci do domu! Zamknie ją w jej pokoju i każe wyrzucić
klucz. Może to oduczy ją lekkomyślnego postępowania.
- To nie było takie trudne, milordzie. O tej porze jest mało powozów na ulicach...
- Wspomniałaś, że śledziłyście panią Prescott w drodze do gospody, czy tak?
- Tak, milordzie, i lady Diana czeka na zewnątrz, milordzie.
- Chodzmy. Szkoda każdej chwili.
- Nie dam się nabrać! Nie przyszła tu pani po to, by oglądać witryny sklepowe!
Diana znieruchomiała na dzwięk dobrze znanego, podniesionego głosu. Zanim się
odwróciła, wzięła głęboki oddech, aby zachować spokój. Spojrzała pogardliwie na Jen-
nifer Prescott i powiedziała:
- Zastanawiałam się nad nabyciem kapelusza.
- To nie jest szykowna dzielnica. Wątpię, by wybrała pani któryś z nich.
Rzeczywiście, sklep modystki nie prezentował się imponująco, przyznała w duchu
Diana. Wolała jednak udawać, że interesują ją kapelusze, niż stać bez celu na rogu ulicy.
- Chyba ma pani rację - odparła z uśmiechem. - Pani wybaczy...
Diana postanowiła odejść. Uznała, że Jennifer nie powinna się domyślić, że ona ją
śledziła w drodze do gospody, w której Prescottowie prawdopodobnie mieszkają.
R
L
T
- Ani myślę... - Z tymi słowami Jennifer zadziwiająco silnie chwyciła ramię Diany,
zatrzymując ją na miejscu.
- Proszę mnie puścić - zażądała z wyniosłą miną Diana.
Na Jennifer nie zrobiło to żadnego wrażenia.
- Gdzie Gabriel?
- Skąd mogę wiedzieć?
- Jak to? Przecież chodzi za panią krok w krok. Gdyby to było prawdą! - pomyślała
Diana.
- Tym razem pani się rozczaruje.
- Towarzyszyła pani pokojówka. A skoro jej tu nie ma, to znaczy, że posłała ją pani
po Gabriela - ciągnęła niezrażona Jennifer. - Tak, moja droga - uśmiechnęła się szyder-
czo, widząc zdziwioną minę Diany - od razu zorientowałam się, że pani mnie śledzi. Ro-
biła to pani bardzo nieudolnie - dodała z satysfakcją. - Przed kilkoma dniami Charles i ja
postawiliśmy kogoś na straży przy Westbourne House, aby zaraz po waszym powrocie
do Londynu doniesiono nam o tym. Fortunnie się złożyło, że wkrótce wybrała się pani na
zakupy tylko w towarzystwie pokojówki. Zwabienie pani tutaj okazało się dziecinnie ła-
twe.
To tyle, jeśli chodzi o moje przekonanie, że niepostrzeżenie śledziłam Jennifer,
pomyślała zdruzgotana Diana.
- Co z Gabrielem? - spytała Jennifer, na której twarzy pojawił się złośliwy grymas.
Diana zrozumiała, że nie ma co udawać.
- Słusznie się pani domyśliła, że posłałam pokojówkę do Westbourne House, aby
powiadomiła hrabiego, gdzie może znalezć panią i jej męża. Jestem pewna, że wkrótce tu
będzie.
Jeśli sądziła, że informacja ta wprawi w zakłopotanie Jennifer, to się przeliczyła.
Pani Prescott nie kryła zadowolenia.
- W takim razie nalegam, by dołączyła pani do mnie i mojego męża w gospodzie,
gdzie zaczekamy na przybycie Gabriela.
Diana zdała sobie sprawę z konsekwencji owego dyktatu.
- Niestety, będę zmuszona odmówić.
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl