, Graham Lynne Światowe Ĺťycie 256 Milioner szachista 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szczęście on również nie wyglądał zbyt świeżo w rozluznionym krawacie, rozczo-
chrany i z jednodniowym zarostem. Zamknęła oczy, lecz nadal widziała przed sobą
ukochaną twarz. Mimo rozgoryczenia kochała go do szaleństwa. Potrzebowała go
jak pokarmu. Choć wielokrotnie ją uraził, choć nie potrafiła przewidzieć jego na-
stępnego posunięcia, zawładnął jej sercem na zawsze.
Lot trwał w jej odczuciu bardzo krótko. Szybko umieszczono ją w komforto-
wo urządzonej sali w prywatnej klinice położniczej w Londynie. Zaraz potem za-
brano ją na badanie ultrasonograficzne.
- Chciałbym ci towarzyszyć - poprosił Sergio.
Kathy już otwierała usta, żeby zaprotestować, ale zrezygnowała. Nie zasłużył
na odtrącenie, po tym, co zrobił, żeby ratować ich dziecko. Kiedy lekarz kazał jej
odsłonić brzuch, pociągnęła Sergia za rękaw, by odwrócić jego uwagę.
S
R
- Urodzę dziewczynkę - wyszeptała, gdy zwrócił ku niej głowę.
Sergio ściągnął kruczoczarne brwi. Gdy wiadomość dotarła do jego świado-
mości, jego twarz rozjaśnił piękny uśmiech.
Kathy niepotrzebnie obawiała się odsłonić brzuch. Sergio całą uwagę skupił
na ekranie. Gdy ujrzał buzię córeczki, chwycił Kathy za rękę i wydał okrzyk za-
chwytu, najpierw po włosku, a potem po angielsku. Kathy zamrugała powiekami,
by powstrzymać łzy wzruszenia. Po kolejnych badaniach podłączono ją do monito-
ra i położono do łóżka w luksusowej separatce. Położnik uspokoił ją, że po trzy-
dziestym czwartym tygodniu ciąży dzieci rodzą się bez wad rozwojowych i prze-
ważnie przeżywają. Równocześnie przyznał, że im dłużej płód pozostaje w łonie
matki, tym lepiej. Ponieważ Kathy groził przedwczesny poród, zalecił leżenie w
łóżku i kroplówki. Kilka minut po jego wyjściu wrócił Sergio.
- Od jak dawna znałeś miejsce mojego pobytu? - spytała.
- Od dzisiaj. Jakaś Nola zadzwoniła do Bridget Kirk, która przekazała wia-
domość Renzowi.
- To ona go zna?
- Tak. Wkrótce po twoim zniknięciu wysłałem go do kawiarni, by nawiązał z
nią kontakt. Użył wszelkich możliwych sposobów, żeby ją wybadać, ale twoja
przyjaciółka umie dochować tajemnicy. Kiedy nagabywałem ją kilka miesięcy te-
mu, twierdziła, że nie ma pojęcia, dokąd wyjechałaś.
- Bridget ani słowem nie wspomniała o twojej wizycie. Naprawdę mnie szu-
kałeś?
- Oczywiście, ale nic nie wskórałem. Dopiero w obliczu ryzyka utraty dziecka
zdecydowała wyjawić miejsce twojego pobytu - dodał, nie kryjąc rozgoryczenia.
- Uszanowała moje życzenie - broniła przyjaciółki Kathy. - Usiłowała mnie
chronić...
S
R
- Przede mną?! - wykrzyknął. Wstał gwałtownie, podszedł do okna. Dopiero
gdy trochę opanował wzburzenie, zwrócił się twarzą do niej. - Uważasz mnie za
potwora?
- Nie.
- To dlaczego uciekłaś? Muszę to wiedzieć, żeby na przyszłość uniknąć błę-
dów. Czy dlatego skazałaś mnie na siedem miesięcy niepewności, że zorganizowa-
łem rejs dla Leonidasa Pallisa? - dopytywał z niedowierzaniem.
- Nie tylko. Podpadłeś mi już wcześniej, gdy skazałeś mnie na wygnanie do
Francji. A potem balowałeś na statku, podczas gdy ja harowałam dzień i noc, wal-
cząc o przetrwanie. Chyba nietrudno zrozumieć, że nic mnie już nie trzymało w
Londynie.
- Prasa rozdmuchała to wydarzenie do nieprawdopodobnych rozmiarów.
Pewnie cię nie przekonam, że nie robiłem nic zdrożnego na morzu, ale teraz nie
możesz sobie pozwolić na frustracje. Lekarz kazał ci odpoczywać i unikać stresu
dla dobra dziecka.
- Aatwo powiedzieć! Musiałbyś cofnąć czas do chwili, zanim wpadłam w
kłopoty.
- Nawet gdybym mógł, tobym tego nie zrobił. Chcę tego dziecka. I ciebie.
Kathy posmutniała. Deklaracja nie zrobiła na niej wrażenia. Nie obchodziła
go wtedy, gdy go najbardziej potrzebowała. Nie wypomniała mu tego. Nie chciała
jego litości.
- Zrobię wszystko, żeby cię przy sobie zatrzymać - zapewnił tym samym rze-
czowym tonem.
Kathy nie wierzyła własnym uszom. Gdy uniosła powieki, napotkała gorące
spojrzenie ciemnych oczu. Nie ulegało wątpliwości, że naprawdę jej pragnie.
- Dobrze, że wreszcie się rozumiemy - stwierdził, nie pytając jej o zdanie, po
czym nacisnął przycisk, żeby wezwać pielęgniarkę. - Zamówiłem ci posiłek. Spró-
buj coś zjeść.
S
R
Lecz jedzenie pozostało nietknięte na tacy. Kathy zupełnie straciła apetyt.
Sergio usiadł z notebookiem w fotelu w przeciwległym rogu pokoju. Kathy zgodnie
z zaleceniem lekarza leżała na boku, pogrążona w niewesołych rozważaniach. Ile-
kroć uporządkowała swoje życie, zawsze ktoś wprowadzał w nie zamęt. Zaraz jed-
nak uczciwie przyznała przed sobą, że tym razem sama napytała sobie biedy. Naj-
bardziej drażniło ją, że wszelkie wysiłki w celu odzyskania niezależności poszły na
marne. Leżeniem w szpitalu nie zarobi na życie. Jeśli dziecko urodzi się przed-
wcześnie, będzie potrzebowało specjalistycznej opieki, a ona finansowego wsparcia
ze strony Sergia. Jak długo Nola zatrzyma dla niej etat? Z czego zapłaci czynsz? Co
się stanie z jej dobytkiem?
- Czemu marszczysz brwi? - spytał nagle Sergio.
- Jeśli utknę tu na kilka tygodni, obiecaj, że zadbasz o moje rzeczy - poprosiła
bez wahania. - Zostawiłam wszystko u Noli.
- Czemu akurat teraz się o to martwisz?
- Kiedy cztery lata temu zostałam aresztowana, straciłam wszystko, co po-
siadałam: rodzinne zdjęcia, pamiątki, ubrania, co do sztuki. Nawet nie wiem, czy
zostały sprzedane, czy wyrzucone. Gareth obiecał, że przechowa je w bezpiecznym
miejscu. Potem już nie dał znaku życia. Jego matka złożyła mi jedyną wizytę, tylko
po to, żeby oznajmić, że ze mną zerwał. Pisałam do niego i do właścicielki kamie-
nicy, w której wynajmowałam mieszkanie. %7ładne z nich nie raczyło odpowiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • modemgsm.keep.pl